Nie tak dawno ktoś komuś mówił szlochając, coś mniej więcej takiego: Ale czemu cię obchodzi co się ze mną dzieje i co czuję? PO CO?... Nie chcę, rozumiesz? Nie chcę, żeby cię obchodziło! Nic od ciebie nie chcę, zupełnie nic, po prostu mnie zostaw! A przecież ta sama, szlochająca, skulona postać wyciągnęła rękę, by dłoń spotkała się z dłonią, by dała ciepło, by...
Dni przed świętami i dni już po świętach... Więc świątecznych potraw przygotowywanie, próbowanie i smakowanie... ryba po grecku, którą uwielbiam... czerwony barszczyk przyprawiony jak lubię... sałatka pełna pora i innych pycha warzyw... sałatka śledziowa. Nie wymieniam wszystkiego, bo nie :) Zapach mandarynek kiedy siedziałyśmy z moją siostrą i siostrzenicą obok siebie i obierałyśmy mandarynki, gadając i śmiejąc się. Zapach choinki... świerka. Ulubiony zapach...
Ktoś mi dopiekł swą ignorancją. Nie od dziś wiecie, że jestem wolontariuszką Akademii Przyszłości. I nie od dziś wiecie, że ze wszystkich siedmiu imprez biegowych Fundacji Maraton Warszawski przez pół roku opuściłam tylko jedną (w charakterze wolontariuszki, nie biegaczki rzecz jasna) a i to wyłącznie dlatego, że tegoż dnia była Gala Sukcesów Akademii Przyszłości. Nie od dziś rozpływam się w zachwytach nad tym,...
Wróciłam, żyję, mam się całkiem fajnie :) Pierwsze święta od co najmniej pięciu lat, kiedy po nich czuję się psychicznie wypoczęta a nie wręcz przeciwnie. Nie bez powodu zresztą. Coś było inaczej... :) Kilka fajnych zdjęć zrobionych, projekt w którym siedzę po uszy popchnięty do przodu, podsumowany mijający rok. O mijającym roku napiszę innym razem :) Kiedy pomyślę o roku, który się niebawem...
Ostatnimi czasy zapętlam się tak, że aż mi się ciężko zebrać do działania, do napisania tutaj kilka słów w sobotę. Dziś, przedświątecznie się zbieram i piszę. Ostatnimi czasy widuję całą masę miłych dla oka rzeczy. Jednak najbardziej chyba zapadł mi w pamięć widok aparatu zupełnie mojego własnego, a jeszcze później zdjęcia które nim zrobiłam. Jako, że moja szalona koniczynka rośnie aż miło patrzeć...
Nosi mnie wręcz. Tu i tam biegam, miejsca sobie znaleźć nie mogę, o świętach myśleć nie chcę. Wczoraj dostałam w swoje łapki prezent, który sama sobie zrobiłam: nowy aparat, jak na cenę i to, jak działa, uważam, że to faktycznie, jak napisał Allegrowicz, który go sprzedawał, okazja :) Już się zachwycam do niemożliwości a obawiam się, że będzie jeszcze gorzej, czyli częściej niż...
Wczoraj wpadł mi w ręce pewien wiersz greckiego (?) poety i.. dobrze się stało. Przywrócił mi on trochę równowagi. Pomyślałam sobie: a co jeśli się mylę i spodziewam się, że niewinny dołek, spadek nastroju skończy się dłuższym przygnębieniem i czymś, co tak łatwo nie minie- a tymczasem ja już nie jestem taka sama jak kilka miesięcy temu, reaguję inaczej, jestem inna? Ostatecznie im więcej bym o tym myślała, tym gorzej by mi było. Samospełniająca się przepowiednia.
Ostatecznie nie ma to jak się porządnie fizycznie zmęczyć, wyspać się później porządnie i po szybkiej kawie pojechać do ulubionej fryzjerki dokonać kilku zmian na głowie :D Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam grzywkę. I moje końcówki mają się teraz świetnie. Bo tak drastyczniej, to bym moich długich włosów nie obcięła, oj nie. Zbyt je lubię :)
Dzisiejszy wolny od pracy dzień wykorzystam dla siebie i będzie faaaaajnie :)
Posypało się. To tak, jakbym stała na lodzie i on w jakimś momencie zaczął pękać. Na razie to tylko rysa, jedno pęknięcie. Jeśli nie będę ostrożna, pęknie dalej. Ostatecznie mogę wpaść do lodowatej wody. Boję się. Co prawda jest jeszcze szansa, że na tym się skończy. Trzymajcie kciuki. A wszystko to skutki pewnego towarzyskiego spotkania w miniony weekend. Miło i sympatycznie, wesoło i...
Po wczorajszym dniu (i wieczorze) pełnym wrażeń, nocą przyszedł do mnie sen.
To wyglądało trochę jak moja praca, ale nią nie było, gdzieś podskórnie wiedziałam, że cała sytuacja, w której się znalazłam, dotyczyła Akademii. Taka metafora.
To tak, jakby mnie ktoś wrzucił do programu Metamorfozy i nie dał szansy powiedzenia STOP. Przeistaczałam się i całkiem mi się te zmiany podobały, bardziej się sobie podobałam, widziałam ludzi, którzy obok mnie przechodzili podobne przemiany, domyślałam się co może mnie spotkać później, bo widziałam co spotykało innych.
A jednak... Buntowałam się.
Bo odbierałam to tak jakby ktoś (i dobrze wiedziałam kto, to jest najlepsze!) założył jakiś efekt tych wszystkich zmian, przemian i przeistoczeń i krok po kroku doprowadzał mnie do tego, że szłam od punktu "A" do "B" i dalej, nie mówiąc mi co będzie na samym końcu, choć wiedzieć musiał, bo do jakiegoś celu mnie w ten sposób prowadził. Irytowało mnie to strasznie, pytałam i nie dostawałam odpowiedzi.
Raz nawet lekceważąc zimno i śnieg, zwyczajnie nawiałam, mówiąc: nie, nie chcę zmian!
A i tak nieco później wróciłam, bo przecież ciekawość by mnie zeżarła, no jak to tak???
To tylko sen?
Nie, w moim życiu nie jest inaczej.
Dzieje się tyle, że jedyne co mogę chwilami to po prostu dawać z siebie jak najwięcej i nie obawiać się brać dla siebie tego co dobre.
Na myślenie, zastanawianie się i analizowanie może znajdzie się czas.... w przyszłym życiu;p
Zebrałam się w sobie, zatem piszę :) Moje najnowsze postanowienia - do zrealizowania w ciągu pół roku a więc dokładnie do moich urodzin, 11 czerwca :) 1. Na najbliższe pół roku mam takie priorytety (kolejność nie jest ważna): Akademia, zawodowe ogarnięcie się (w tym zmiana pracy) i przyjaciele. Nie czuję się na siłach być w związku... może po prostu nie spotkałam kogoś wyjątkowego....
Cieszę się. Z tego, że jesteś obok kiedy upadam, wątpię i nie wierzę w siebie. Z tego, że jesteś, kiedy w mojej głowie kłębi się masa pomysłów i nie wiem, które jako pierwsze zapisać, kiedy już mnie nosi, by działać, by starać się, dzielić się zapałem, energią i entuzjazmem. Cieszę się jak szalona, kiedy mogę się podzielić tym wszystkim co mnie smuci, gryzie...
Byłam na fajnej, profesjonalnej sesji zdjęciowej. Z ludkami z Akademii, na końcu świata, gdzie ledwie dotarłam bo pomyliłam dwie stacje: PKP Rakowiec z WKD Raków. Bu. Kiedy nadrabiałam stracony czas, brnąc przez śnieg, żal mi było, że nie mam aparatu i czasu bo ten śnieg i ten kolor nieba rozświetlonego zimowym słońcem.... Mrrrr. No ale było super. Z innych powodów zastanawiam się co...
Zachwycały się moje śliczne oczy ostatnio szczególnie moim nowym otoczeniem, a szczególnie moim małym królestwem czyli pokojem w odcieniach zieleni. Uwielbiam! Zielone ściany, zielone rolety w oknie, zielonkawy dywan, zielony żyrandol... i zielone elementy mebli, wzorek na macie wiszącej na ścianie. Podobno relaksująco przebywać w takim otoczeniu... hmmmm, całkiem możliwe. Poza tym zachwyty śniegiem za oknem, najpierw odrobinką a później większą ilością. Iiiiii.......
Zobaczymy co z tego wyniknie, to mój świeży pomysł, trochę zapożyczony od Emocji :) Całość będzie można znaleźć na górze, w zakładce 'Alfabet Margerytki':) Asertywność... To cecha, którą dopiero w sobie rozwijam. Jak na razie czuję się cokolwiek głupio, kiedy zamiast się jak zawsze na coś zgodzić, mówię: nie pójdę/nie mogę/nie bo mam inne plany. Czasem nie da się inaczej i gdybym naprawdę...
Zirytował mnie ten spam, który usilnie jest wklejany pod postem o zdrowiu sprzed kilku tygodni. Nieważne, że ląduję w spamie, co parę dni dostaję maila, że ZNÓW. Toteż zablokowałam możliwość komentowania dla nieznajomych. Może to i lepiej. Nie lubię anonimowych wypowiedzi w ogóle i jeśli to taki mój mały, własny kącik, to niech zostanie taki. Nie chcę, by ktoś wchodził tu, czytał a...
Pewnego razu popełniłam następującego posta: Postanowienia drugiej połowy 2012 roku Minęły wieki czyli pół roku. Jak już pisałam ostatnio, czas mi ostatnio płynie jak szalony a to pół roku minęło mi jakoś opętańczo szybko. Co więcej, dokładnie dziś mija rok, od pierwszej imprezy Akademii Przyszłości w której wzięłam udział czyli Wielkiej Inauguracji. Żeby nie zanudzać, kiedy pomyślę o sobie sprzed roku, byłam mniej...
Odnajduję się powoli w nowym mieszkaniu, nowej okolicy i nowej sytuacji. Nowy start jakby. Nowe wyzwania w Akademii, nowe zadania i nowe emocje... Tyle inaczej. Niech będzie pozytywnie. To jeszcze przeprowadzkowo (kto zgadnie co to jest- ten cień o dziwnym kształcie?): I już na nowym miejscu- tu też mam trzy koty, tyle że zupełnie nie puchate i mruczące. Acz również miłe. Miło, ciepło...
Zerkam w okno, za gałęziami drzewa rosnącego pod blokiem widzę księżyc. Właściwie powinnam już dawno spać, ale... Pracowałam do późna, a i... hmmm... właściwie to dziś się przeprowadziłam. Stąd brak Zmysłowej Soboty też. Kiedy się wykopię spod stosu rzeczy, napiszę więcej. Na razie 'odgruzowałam' łóżko i biurko, z naciskiem na lapka. I to tyle :) Miłego tygodnia! :) ...
praca nad sobą
"Być zakochanym to kochać podobieństwa a kochać to zakochiwać się w różnicach" J. Bucay
Czasem można innym ludziom tłumaczyć siebie - ci, co chcą, zrozumieją :)
Inność też może być ciekawym magnesem, a zderzenie dwóch różnych
światów inspirującym doświadczeniem :) napisała mi razu pewnego Karioka a ja wpadłam na te słowa ostatnio, zaskoczona, jak są zbieżne z moimi ostatnimi przemyśleniami.
Był taki czas, kiedy czułam się jak kosmitka, w większości grup, w jakich się znajdowałam, czy w szkole, czy na studiach, czy w pracy - czułam się jak outsajderka i to właściwie bez swojej decyzji, wynikało to raczej z mojego poczucia 'niedopasowania'. Że niby nigdzie nie pasuję i w ogóle jestem dziwna.
Dlatego byłam szczególnie zachwycona, kiedy w różnych momentach życia poznawałam ludzi do mnie podobnych, rozumiejących mnie w pół słowa, mających takie same problemy i starających się je rozwiązać, jak więc fajnie, bo może i mi się uda?
W poszukiwaniu szczęścia trafiałam w różne miejsca, między różnych ludzi, których ze mną niewątpliwie COŚ łączyło. Czasem bywały to trwałe znajomości, przeradzające się w przyjaźnie, czasem bezlitośnie kruche i nieodporne na upływ czasu.
A później... coś się zmieniło.
Coraz częściej spotykałam na swojej drodze ludzi, z którymi bez wątpienia dużo mnie dzieliło, od poglądów po wiek, doświadczenia życiowe, sytuację rodzinną. Oczywiście, mieliśmy jakieś punkty wspólne, jednak na pierwszy plan wysuwały się różnice. O ile jednak kiedyś by mi to przeszkadzało, teraz reagowałam zupełnie inaczej: wymiany odmiennych zdań zaczęłam uznawać za ciekawe, inspirujące i w jakiś sposób niosące powiew świeżości. Pomyślałam, że chyba się nieco rozleniwiłam mentalnie, bo kiedy ma się kontakt głównie z ludźmi o podobnych poglądach, czasem też o podobnym sposobie wyrażania się- rozumie się pół słowa i nie musi niczego zawile wyjaśniać. Tymczasem kiedy spotykam kogoś o zupełnie innym podejściu i przychodzi mi naświetlić własny, jakże odmienny punkt widzenia... tu zaczynają się schody. No i właśnie.
Spodobało mi się to.
W odmiennych niż moje poglądach dostrzegłam szansę na sprecyzowanie własnych, na obudzenie asertywności i odwagi, by mieć inne zdanie i nie bać się o tym mówić. I to mi się podoba :)
Był taki czas, kiedy czułam się jak kosmitka, w większości grup, w jakich się znajdowałam, czy w szkole, czy na studiach, czy w pracy - czułam się jak outsajderka i to właściwie bez swojej decyzji, wynikało to raczej z mojego poczucia 'niedopasowania'. Że niby nigdzie nie pasuję i w ogóle jestem dziwna.
Dlatego byłam szczególnie zachwycona, kiedy w różnych momentach życia poznawałam ludzi do mnie podobnych, rozumiejących mnie w pół słowa, mających takie same problemy i starających się je rozwiązać, jak więc fajnie, bo może i mi się uda?
W poszukiwaniu szczęścia trafiałam w różne miejsca, między różnych ludzi, których ze mną niewątpliwie COŚ łączyło. Czasem bywały to trwałe znajomości, przeradzające się w przyjaźnie, czasem bezlitośnie kruche i nieodporne na upływ czasu.
A później... coś się zmieniło.
Coraz częściej spotykałam na swojej drodze ludzi, z którymi bez wątpienia dużo mnie dzieliło, od poglądów po wiek, doświadczenia życiowe, sytuację rodzinną. Oczywiście, mieliśmy jakieś punkty wspólne, jednak na pierwszy plan wysuwały się różnice. O ile jednak kiedyś by mi to przeszkadzało, teraz reagowałam zupełnie inaczej: wymiany odmiennych zdań zaczęłam uznawać za ciekawe, inspirujące i w jakiś sposób niosące powiew świeżości. Pomyślałam, że chyba się nieco rozleniwiłam mentalnie, bo kiedy ma się kontakt głównie z ludźmi o podobnych poglądach, czasem też o podobnym sposobie wyrażania się- rozumie się pół słowa i nie musi niczego zawile wyjaśniać. Tymczasem kiedy spotykam kogoś o zupełnie innym podejściu i przychodzi mi naświetlić własny, jakże odmienny punkt widzenia... tu zaczynają się schody. No i właśnie.
Spodobało mi się to.
W odmiennych niż moje poglądach dostrzegłam szansę na sprecyzowanie własnych, na obudzenie asertywności i odwagi, by mieć inne zdanie i nie bać się o tym mówić. I to mi się podoba :)
Znów strachów kilka, jak sobie poradzę, chwile zwątpień w siebie i własne umiejętności i czy miejsce, w którym się znalazłam i sprawy w które się zagłębiam... czy to dla mnie w sam raz, czy dam radę? A przecież sen tak wiele daje, dystans i odpoczynek od myśli dziwnych, obudziłam się więc rano a w szparze między oknem a żaluzjami słońce, ewenement jak na...
Jesienne popołudnie.Przechodziłam przez park zasypany kolorowymi liśćmi. Wał wiatr a liście unosiły się w powietrzu, wirowały, wzlatywały wysoko, unoszone wiatrem sprawiały wrażenie, jakby miały dolecieć do nieba. Było w tym coś magicznego. Czasem czuję się tak lekka jak te liście. Jakbym mogła ulecieć gdzieś z tą swoją lekkością, swobodna, nieskrępowana. Albo jak te książkowe kartki z obrazka poniżej. Skąd ta lekkość? Mam ochotę...
Świeżo wróciłam z Akademiowej imprezy będącej oficjalnym rozpoczęciem tegorocznej edycji naszego projektu... ale o tym nie dziś :) Na początek mała niespodzianka. Zastanawiałam się nad tym dłuższy czas, postanowiłam się pokusić o małe wyzwanie. Zaczęło się od pomysłu Kasi z Wrocławia, podejmuję więc wyzwanie: 365 zdjęć w 365 dni:) Zaczynam właśnie dziś, b ten dzień traktuję jak początek czegoś nowego, prawie jak urodziny...
Ostatnie dni sprawiły, że coraz częściej mówiłam sobie, że coś "muszę", "powinnam" i tak dalej... Nienawidzę czegokolwiek musieć. Czułam się coraz bardziej zmęczona... Paradoksalnie, nawet perspektywa kilku wolnych od pracy dni mnie nie cieszyła za bardzo, bo wszak szukanie mieszkania, wizyta w mojej dawnej pracy- fabryce słodkości, poszukanie po sklepach kilku rzeczy.I zebranie pracownicze w aktualnej pracy. Mhm... to ostatnie odwołali:) Na szczęście...