Zmysłowa Sobota (9)
12:47:00Ostatnimi czasy zapętlam się tak, że aż mi się ciężko zebrać do działania, do napisania tutaj kilka słów w sobotę. Dziś, przedświątecznie się zbieram i piszę.
Ostatnimi czasy widuję całą masę miłych dla oka rzeczy. Jednak najbardziej chyba zapadł mi w pamięć widok aparatu zupełnie mojego własnego, a jeszcze później zdjęcia które nim zrobiłam. Jako, że moja szalona koniczynka rośnie aż miło patrzeć a ja ciągle się nią zachwycam, zrobiłam jej masę zdjęć, listek po listku. Te bordowo-fioletowe listki są prześliczne a powiem nawet więcej: ona niebawem zakwitnie! A za oknem bielutki śnieg, cała masa bieli na którą aż miło popatrzeć. Mmmm.
I do tego mała choineczka która stoi na moim biurku już ubrana.
Aaaach i kilka zdjęć z sesji 9 grudnia. Mrrrr!
Plus to, co widuję w lustrze, odkąd skróciłam włosy i odkąd zafundowałam sobie grzywkę.Mrau!
No i na lepszy dzień pokażę Wam coś, co mnie optymistycznie nastraja, wbrew zimnu za oknem:
Zapach... cóż, też mnie rozpieszcza. Zapach babeczek,upieczonych przez Mi na moją imprezę, był obłędny. Zapach zimy, zapach mrozu i śniegu. Niespodziewany prezent którym była woda toaletowa Intimissimi której zapach przypadł mi do gustu. Mhm...
Smaki też rozpieszczały. Tutaj też wspomnę o babeczkach Mi, o jednej z mojej ulubionych wersji kurczaka bo z makaronem, sosem śmietanowo-cebulowo-curry i mniaam! Plus moja wieczna miłość do czekolady, smak porannej kawy z mlekiem, kandyzowanego imbiru podjadanego, żeby gardło nie rozchorowało się bardziej... i właściwie to wiecie o mnie całkiem dużo już.
Zanurzanie się w gorącej kąpieli po zmarznięciu... poczucie, że ciało jakby powoli odtajało, jakby zmęczenie w nim nagromadzone się rozpływało. Spotkanie z kimś dawniej bardzo bliskim i jego psem, więc oczywiście dotyk aksamitnej sierści na mordce, głaskanie sierściucha domagającego się czułości... i to spojrzenie psich sympatycznych oczu mówiące wszystko. To, że mnie przytulał ktoś, kto nigdy tego nie robił i może nigdy więcej tego nie zrobi. Chwile, kiedy siedziałam oparta plecami o gorący grzejnik i rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy.
Zasłuchanie w czyjś głos, który bardzo lubię i nawet gdyby nasze drogi miały się kiedyś rozejść, głos pamiętać będę nadal i słowa wypowiadane do mnie. Głos... inny niż na co dzień, choć i wtedy jest dla moich uszu miły. A jeśli chodzi o muzykę, to przez kilka telefonów wykonanych do osoby mającej to jako 'granie na czekanie' chodzi mi teraz po głowie TO. I jeszcze TO. :)
2 komentarze
Super pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że potrafisz doceniać tak małe rzeczy. Co do postanowień na Nowy Rok przypomniałaś że sama musze się zabrać i 1 na pewno będę mieć podobny ;)
widzę, że optymistycznie u ciebie ;) zazdroszcze babeczek!
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.