Zamęt i miszmasz, oby szło ku dobremu

10:17:00

Powrót po trzech, jakże cudnych i zrelaksowanych dniach niezależnie od wszystkiego dobrego, jest trudny. Zwłaszcza, kiedy wyjeżdżając, zostawiło się za sobą sprawy, które wymagają rozwiązania, z przeświadczeniem, że nabranie dystansu też jest potrzebne.
A później się wraca, z tym piaskiem w każdym zakamarku torby czy ubrań, z kilkoma muszelkami i kamykami, masą zdjęć i zaklętych w nich wspomnień...



Nadganiam niepozamykane sprawy, mając nadzieję, że znajdą pozytywne zakończenie.

A nawet w tak zwanym międzyczasie "robię za dobrą wróżkę", gdzieś na odległym końcu miasta przez przypadek znajdując zaginiony rower Veturilo.

Mimo, że się zarzekałam, że jestem "na nie" odnośnie pewnej konkretnej formy pomocy psychologicznej, ironia losu sprawiła że właśnie po takową sięgnęłam, po potyczkach z NFZ, terminami których nie ma jeśli pyta ktoś z zewnątrz, braku terminów i nieodpartemu wrażeniu, że jestem jakimś zbędnym elementem w tej wielkiej machinie, przeszkadzam i zawadzam i w ogóle co mi się ubzdurało, że chcę się umówić na wizytę do psychologa, nawet jeśli mam skierowanie od lekarza ogólnego i wiem, że takowe jest wymagane.

Wychodzi na to, że nawet tu trzeba być mega zdeterminowanym i zawziętym, wytrwałym żeby cokolwiek zdziałać, ale co jeśli ktoś ma np. depresję i determinacji ... zero, a wszystko pod górkę? To na wszelki wypadek cieszę się, że nie jest ze mną aż tak źle.

Spotkałam się wczoraj z Królikiem, spóźnił się i chociaż mnie o tym uprzedził, coś pozostało złości na niego... poszliśmy na lody, siedzieliśmy na murku Barbakanu, a później przy fontannach na Podzamczu... i mimo, że chciałam pogadać, nie umiałam wyjść ponad nasze żarty i żarciki, a on nie pytał.

Dopiero kiedy zostałam sama, czekając na swój autobus, rozpłakałam się. Spłynął mi makijaż, wyglądałam jak zombie. On czekał na swój autobus na przystanku po drugiej stronie ulicy, zdziwił się kiedy do niego podeszłam. I przez kilkanaście kolejnych minut rozmawialiśmy trochę, a trochę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a trochę staliśmy objęci i rozmawialiśmy.

Trochę mi dziwnie, bo mam wrażenie, jakbym w jakiś sposób przekroczyła jakąś granicę, którą niekoniecznie powinnam była przekraczać, pytając Królika czy może mnie przytulić. Zrobił to a mi dopiero to pomogło by zacząć swobodnie mówić co mnie gryzie.

A teraz sama nie wiem ku czemu to wszystko zmierza i co mam o tym myśleć.


You Might Also Like

1 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe