Kto chce rządzić ludźmi, nie powinien ich gnać przed sobą, lecz sprawić, by podążali za nim (Monteskiusz)

11:13:00

Chcę napisać o czymś, co zdarzyło mi się w życiu kilka razy: w różnych miejscach, różnych środowiskach, wśród różnych ludzi.


Na pewno to znacie. W jakiejś grupie, czy to w szkole, pracy czy wolontariacie zmienia się "szef" czy jakkolwiek by tej przewodniczącej osoby nie nazwać. Przychodzi ktoś inny. Zawsze będą tacy, którzy ową zmianę przyjmą z obojętnością, będą też tacy, którzy się nawet ucieszą. I ci, którzy zmianę przyjmą z niechęcią.

Przyznaję, najczęściej w takich sytuacjach jestem w tej ostatniej grupie, bo nie przepadam za zmianami- szczególnie tymi, które przychodzą niejako z zewnątrz i nie mam na nie wpływu. Te zmiany,na które sama się zdecyduję- OK, ale jak zalewają mnie zmiany z zewnątrz, jest ich coraz więcej a ja na nie nie mam wpływu- czuję się lekko zdezorientowana.

Jedni w takiej sytuacji, obejmując przywództwo w takiej grupie, będą próbowali się przypodobać, jeszcze inni wymusić posłuszeństwo, jeszcze inni pewnie będą mieli nadzieję na znalezienie sojusznika w czasie. Nie oceniam słuszności tych strategii, właściwie jest tylko jeden "pomysł" na poradzenie sobie w takiej sytuacji do którego mam żywą niechęć.

To postawa pt. "zrobię czystki i wszystko będzie po mojemu", kto mi nie pasuje ten wylatuje, ja będę pracować z ludźmi, których wybiorę, a jak ktoś się sprzeciwia, zawsze znajdzie swoje miejsce na ziemi gdzieś indziej, ważne by to było z dala ode mnie- napawają mnie niechęcią, jeśli nie obrzydzeniem nawet.

Do szału mnie doprowadza takie podejście bo marna to sztuka podporządkować sobie ludzi, których się wybrało do współpracy, za to wyzwaniem jest skłonić do współpracy i pozyskać tych, którzy są niechętni, mają zastrzeżenia i nie są "łatwi". Do diabła, jak już jesteś na wyższym stanowisku, to miej w sobie tyle dyplomacji, by się dogadać i z tymi "trudnymi" a nie jedynie z dyplomacją się ich pozbywać. Nawet gdyby to miała być dyplomacja typu "dyplomata - ktoś, kto potrafi powiedzieć "spierdalaj" w taki sposób, że odbiorca poczuje głębokie podniecenie w związku ze zbliżającą się podróżą" (źródło: definicje alternatywne)

Dlatego mam duży szacunek dla ludzi, którzy umieją sprawić, że inni za nimi pójdą, choćby nawet na początku byli im niechętni, zmieniają zdanie. I nie za sprawą wymuszania tego, a za sprawą taktu, własnych umiejętności i podejścia do ludzi, które jednych zjednuje a innych zniechęca- takie bycie sobą i umiejętność dopasowania się tak, żeby było OK.

Kiedy to piszę, myślę o kilku konkretnych osobach, do których żywię głęboki szacunek z powodu takiej właśnie postawy. Mogłam się wkurzać, mieć za złe różne rzeczy, wyrażać swoje niezadowolenie, ale i tak obok tego jest też szacunek. Choć kiedyś pewnie inaczej to wszystko widziałam, ale cóż, z perspektywy czasu zmieniają się i poglądy.

You Might Also Like

1 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe