Między magią a racjonalnością?
08:07:00Zastanawiam się, czy byłabym skłonna uwierzyć w reinkarnację i nie wiem. To bodaj pierwsza rzecz, co do której zwyczajnie nie wiem, co sądzę.
Niebywałe: zazwyczaj byłam tą osobą, która lubi na każdy temat mieć zdanie a tu niespodzianka. Nie wiem. W jakiś sposób mnie intryguje temat kolejnych wcieleń, karmy i tak dalej a z drugiej nawet w rozmowach unikam tego tematu. Raz się zdarzyło, że oznajmiłam K., że tyle rzeczy chciałabym w życiu zrobić, że chyba nie starczy mi na to, życia (a może i dwóch) a ona na to z uśmiechem: nie martw się, zapewne będziesz miała ich więcej (czy coś w tym stylu, nie pamiętam dokładnie).Wczoraj S. zamęczałam pytaniami, czy wierzy w reinkarnację. Oznajmił, że wierzył trzy lata temu, jeszcze na studiach a teraz sam nie wie;)
Skąd takie nagłe zainteresowanie? To dosyć zagadkowe... Sobotniej nocy do późna siedziałam w internecie, kończąc dopijać piwo, S. już słodko spał, a ja cośtam pewnie pisałam, cośtam czytałam i ni stąd ni zowąd znalazłam jakieś forum podejmujące tematykę ezoteryczną. Zapewne wynikło to z mojego niefrasobliwego wyszukiwania informacji, które zazwyczaj przynosi dość zaskakujące skutki. Na forum trafiłam zupełnie nieprzypadkowo bo od jakiegoś czasu snuły mi się po głowie myśli idealne do uzewnętrznienia w takim właśnie miejscu. Poza tym, jak wiemy, przypadków nie ma. Zakładając, że byłam trochę wstawiona na tyle, żeby mieć różne dziwne pomysły, a na tyle kontaktowa, żeby w miarę racjonalne rzeczy robić, po przejrzeniu forum zarejestrowałam się i napisałam pierwszego posta.
Pokrótce opisałam dziwne oddziaływania między mną a kimś dosyć mi bliskim, coś co ani racjonalnie wytłumaczyć się nie da, ani na co nie umiałam znaleźć odpowiedzi. Historia, do której nic mi nie pasowało, w dodatku dosyć wyczerpująca i psująca humor i mi i tej osobie. W jakiejś części było to wszystko oczywiście wytłumaczalne, za to w zbyt małej, żebym się poczuła tak usatysfakcjonowana i uspokojona jak bym chciała. Poza tym, jak czegoś nie wiem, to stanę na głowie, a się wcześniej czy później dowiem. A tu taki kwiatek, że nie wiadomo co. Nie lubię. W każdym razie rozpisałam się na forum i poszłam spać.
A następnego dnia mnie zatkało. Ktoś odpisał i to tak, że dostałam gęsiej skórki. dam sobie spokój z cytowaniem, w każdym razie jako wyjaśnienie sytuacji uznał zaszłości z poprzedniego wcielenia i podał sposób, jak je zniwelować (bynajmniej nie jakoweś dziwne rytuały, czy zaklęcia, spokojnie - coś mniej inwazyjnego, mówiąc krótko, chodziło o wybaczenie komuś...). Trochę mnie to skonsternowało, ale ciekawość nie wytrzymała.
Aktualnie mam dziwne odczucie, że coś się zmieniło. Jakby powietrze, które mnie otacza zmieniło skład? Czuję się swobodniej, a myśli, które nie dawały mi spokoju, tak po prostu zniknęły. Zniknęło też jakieś dziwne poczucie uwięzienia. Mam nawet wrażenie, że ta przestrzeń, która mnie dzieli od tej bliskiej osoby jest zupełnie inna, jakby przyjaźniejsza. Łagodna. Straciłam ochotę na swoją zbytnią wredność. Hy.
Czy mi odbija? ;)
A co do reinkarnacji dalej nie wiem, czy w nią wierzę;) Skoro jednak to, co zdawać by się mogło tak odległe: współczesna nauka i pradawna magia dają się pogodzić z zaskakującą trafnością, to możliwe, że jestem o krok od uwierzenia.
Za to w to, co się zdarzyło, owszem:)
2 komentarze
Zaglądam zaglądam, lubię ten blog, bo tu tak zielono, wiosennie i optymistycznie jakoś :) No i lubię czytać o zwykłym ludzkim życiu - wbrew pozorom to jest ciekawe, a nie jak myślą niektórzy: po co pisać bloga o sobie?
OdpowiedzUsuńReinkarnacja - trudny temat, zwłaszcza że jestem katoliczką, a to się lekko gryzie. Nie wiem, nie mam zdania, wolę chyba nie wnikać, bo jak wsiąknę, to kaplica! ;) Natomiast koty są dla mnie jedną wielką zagadką, i nie że mają ponoć siedem żyć, tylko zazwyczaj koty patrzą na mnie tak, jakby wiedziały o czymś, co chcę - dajmy na to - ukryć. Jako dziecko rozwaliłam wazon - stareńki, brzydki, ale cenny, jakaś pamiątka rodzinna, czy inne licho. I kręcił się wokół mnie osiedlowy kocur dachowy, no tak się gapił, że aż mnie ciary przechodziły, bo winę za wazon zrzuciłam na przeciąg. Ale ten kot wiedział, ja to wiem! :D
No i deja-vu... albo mózg płata nam ogromne figle, albo faktycznie coś w tym jest, ale podejrzewam, że dopiero po śmierci będę miała szansę się o tym przekonać. Żywię tylko nadzieję, że Stwórca (kimkolwiek jest) nie widzi mnie w przyszłym życiu jako dżdżownicy... ;)
Pozdrowienia!
Miło Cię widzieć :)Czasem się zastanawiam, czy kogoś interesuje takie sobie, zwykłe życie opisywane na blogu, ale skoro sama lubię czytać... ;)
OdpowiedzUsuńKoty zawsze wydawały mi się trochę nadprzyrodzone, szczególnie te czarne... :)
Mi z kolei nie jest aż tak trudno pogodzić reinkarnacji z własną religią- może dlatego, że jestem coraz dalej od katolicyzmu, wierzę w Boga ale zupełnie inaczej - i w tym mam szansę pogodzić wiarę w różne rzeczy;)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.