W stronę zmian

10:44:00



Nie robiłam tajemnicy z tego, że ostatnimi czasy stwierdziłam, że sama nie dam sobie rady ze swoimi zawirowaniami. Z jednej strony aktywne życie, w którym coraz więcej się dzieje, wiele rzeczy, które zaczynają się układać i po prostu cieszą, a z drugiej...
Sfery mojego życia doprowadzające mnie do szału, dołujące, przygnębiające, sprawiające ból.

Może czasem jestem zbyt wrażliwa, może...
Może zbyt przejmująca się czasami, zbyt emocjonalna i w ogóle.

Nie mówię, że to źle.
Chodzi mi tylko o to, że nie chcę więcej mieć tak czarnych myśli jak pewnej nocy.
I ... potrzebuję kogoś, kto będzie przy mnie i pomoże mi wprowadzić takie zmiany w moim życiu, które sprawią, że odetchnę z ulgą i będę szczęśliwsza.

Nie zgadzam się z tym, że ludzie, którzy mają przyjaciół, nie potrzebują psychologa.
Gdyby to wszystko było tak proste. A nie jest.

A wierzcie mi, że nie chcę też przeginać w drugą stronę.
Mam swoje uprzedzenia i przekonania co do spotkań z psychologiem.
I o ile dobrze wiedziałam, czego NIE chcę, to teraz powoli definiuję, czego chcę.
I co jest dla mnie ważne.

Podejrzewam że ilekroć coś mnie poruszy, napiszę o tym- tak w temacie tego szukania :)

- Mam iść tam, za nim? - ujmując cugle niespokojnie zapytał Mistrz.
- Nie - odpowiedział mu Woland. - Po cóż iść za tropem tego, co się już skończyło?
- A więc tam? - zapytał Mistrz, odwrócił się i wskazał za siebie, tam gdzie znowu zarysowało się za nimi niedawno opuszczone miasto, pełne piernikowych wież monasterskich i rozpryśniętego w szkle na drobne kawałeczki słońca.
- Także nie - odparł Woland. Głos jego nabrał mocy i popłynął nad skałami. - Romantyczny Mistrzu, ten, którego tak pragnie ujrzeć wymyślony przez ciebie, a przed chwilą również przez ciebie samego uwolniony twój bohater, przeczytał twoją powieść. - I Woland zwrócił się do Małgorzaty: - Małgorzato! Nie sposób nie uwierzyć, że usiłowałaś obmyśleć dla Mistrza jak najlepszą przyszłość, ale doprawdy to, co wam proponuję, to, o co prosił dla was Jeszua, jest jeszcze lepsze! Zostawcie ich samych - mówił Woland nachylając się ze swego siodła ku siodłu Mistrza i wskazując w ślad za procuratorem, który zniknął im już z oczu. - Nie przeszkadzajmy im. Niech rozmawiają, kto wie, może dojdą do czegoś? - Woland skinął teraz dłonią w kierunku Jeruszalaim i Jeruszalaim zagasło.
- A i tam - Woland wskazał za siebie - czegóż miałbyś szukać w swojej suterenie? - Teraz zagasło rozpryśnięte w szkle słońce. - Po co ci to? - łagodnie i przekonywająco ciągnął Woland - o, po trzykroć romantyczny Mistrzu, czyż nie chcesz we dnie przechadzać się ze swoją przyjaciółką pod drzewami wiśni, które właśnie zaczynają okrywać się kwiatem, a wieczorami słuchać muzyki Schuberta? Czyż nie będzie ci miło pisać gęsim piórem przy świecach? Czyż nie chcesz jak Faust zasiąść nad retortą i żywić nadzieję, że uda ci się stworzyć nowego homunculusa? Tam, tylko tam! Tam czeka już na was dom i stary sługa, goreją świece, które wkrótce pogasną, ponieważ już niebawem powitacie świt. Tą drogą, Mistrzu, tylko tą drogą! Żegnajcie, na mnie czas!

Michaił Bułhakow: Mistrz i Małgorzata

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe