"Szatańskie wersety" Salmana Rushdiego
00:03:00Historia jest wielopoziomowa, wielowątkowa. Czytać i rozumieć można ją na mnóstwo sposobów. Wiele traci się, nie będąc biegłym w tradycji Wschodu, choć wciąż jest w tej książce wiele do odkrycia. Ale będzie to żmudna orka na ugorze własnych kompleksów. Bo przez sporą część lektury ma się wrażenie, że na tę książkę jest się po prostu za głupim.
(cała opinia TUTAJ)
To druga książka Rushdiego po którą sięgnęłam. Wcześniej przeczytałam "Ziemię pod jej stopami" o której pisałam TU.
Mimo, że styl Rushdiego jest dość nierówny (raz czytam jedno zdanie i ... podziwiam go za kunszt, a raz przebiegam kolejne zdania i mam wrażenie, że nie wnoszą nic nowego, albo w każdym razie niewiele) uważam, że "Szatańskie wersety" są arcydziełem. Tak jak autorka zacytowanej recenzji mam wrażenie, że wiele mi umyka przez słabą znajomość Wschodu i islamu, a jednocześnie będąc wielką miłośniczką "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa, ucieszyłam się mogąc odkrywać bułhakowskie inspiracje w książce Rushdiego. Przyznaję, to dopiero była uczta.
Nawet sama kompozycja: dwa światy. Jeden w którym właśnie Prorok "tworzy" nową religię, gdzie Aisza pociąga za sobą rzesze ludzi i wyrusza z nimi na pielgrzymkę do Mekki, gdzie skryba celowo błędnie spisuje słowa Proroka... I drugi świat, gdzie splątane losy dwóch mężczyzn, z różnych powodów będących antagonistami, zawiłe rodzinne historie, życie Londynu i Indii. Przynajmniej w niektórych momentach miałam wrażenie, że mimo że te dwa światy takie od siebie odległe, to w jakimś sensie "równoległe".
Ale też sam "diabelski" wątek, płonące miasto, w jakimś sensie miasto potępione, zgoła magiczne sytuacje, miłość i śmierć, widmo schizofrenii, powstawanie religii- to wszystko w jakiś ulotny sposób przypominało mi Bułhakowskie dzieło.
Aż by się chciało POSŁUCHAĆ - pasuje idealnie.
Parę słów o książce TU.
Kilka cytatów:
Człowiek, który wymyśla sam siebie, potrzebuje kogoś, kto by wierzył w niego, aby udowodnił, że zamysł mu się powiódł. Znowu odgrywanie roli Boga, można by powiedzieć. Albo też można by zejść o kilka stopni w skali w dół i pomyśleć o Dzwoneczku, wróżki nie istnieją, jeżeli dzieci nie klaszczą z uciechy w dłonie. Albo też można by po prostu powiedzieć: tak właśnie wygląda natura ludzka.
***
Góra lodowa to woda, która stara się być lądem; natomiast góra, szczególnie góra w Himalajach, a w szczególności Everest, jest z kolei próbą ziemi, by przemienić się w niebo; jest unieruchomionym lotem, ziemią zmienioną - prawie - w powietrze, czymś, co w istocie rzeczy, stało się wyniosłe.
***
Jakiego rodzaju ideą jesteś? Czy należysz do tych idei, które idą na kompromis, układają się, przystosowują do społeczeństwa. Szukają dla siebie schronienia, aby przetrwać, czy też jesteś przekorną i krwiożerczą myślą, sztywną jak kij ciężką idiotką, która prędzej złamie się niż ugnie pod podmuchem wiatru? - Tym rodzajem, który najprawdopodobniej, dziewięćdziesiąt dziewięć razy na sto, zostanie starty na proch; ale, za setnym razem, zmieni świat.
***
Mahoundzie, każdej nowej idei zadaje się dwa pytania. Kiedy jest słaba: czy pójdzie na kompromis? Znamy odpowiedź na to pytanie. A teraz, Mahoundzie, jako że wracasz do Dżahilijji, czas na drugie pytanie. Jak postępujesz, kiedy zwyciężasz? Kiedy wrogowie są zdani na twoją łaskę i niełaskę i kiedy twoja władza staje się absolutna: co wtedy?
***
Nie niewiara. Zbyt ostateczne, pewne, kategoryczne. Samo w sobie jest swego rodzaju wiarą.
Powątpiewanie.
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.