Jacek Walkiewicz: Pełna MOC możliwości
11:52:00Wszystko zaczęło się od wykładu na TEDx który wygłosił Jacek Walkiewicz.
A później powstała książka, rozwijająca ów wykład, odpowiadająca na pytania od słuchaczy, internautów, zaciekawionych.
Wrażenia?
Czytało się mega przyjemnie, samo się czytało wręcz. A i same poruszane tematy: to tak, jakby ktoś wreszcie w prostych słowach napisał o tym, o czym myśli się rzadko, a czego zazwyczaj nie ubiera się w słowa (jeśli się w ogóle nad tym człowiek zastanawia).
A jednocześnie czytając to miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś, kto życzliwie mówi mi: tym i tym nie przejmuj się, bo szkoda na to Twojego czasu, na tym jest sens się skupiać i o to walczyć, w tym i w tym to od Ciebie zależy, jak wiele osiągniesz, wiedz jednak że problemem może być to i to. Czytam i czuję, że to nie puste słowa, gadanina kogoś, kto się wywyższa, wręcz przeciwnie, to tak, jakby ktoś zdarł buty na ścieżkach życia i stwierdził: OK, to teraz podzielę się swoim doświadczeniem z innymi, żeby mieli prościej.
W bieganinie ostatnich dni czy też tygodni ta właśnie książka mocno podniosła mnie na duchu i wprawiła w lepszy nastrój i jakiś taki... uśmiech wewnętrzny.
Trochę mi to wszystko przypomina poglądy księdza Stryczka, tak trochę. Jakkolwiek jest to zgoła przyjemna opowieść. I warta przemyślenia.
Bo marzenia się realizuje a nie czeka aż się zrealizują. Bo bycie marzycielem wizjonerem to nie to samo co bycie marzycielem łapaczem iluzji. Jeden aby latać buduje samolot, drugi czeka aż wyrosną mu skrzydła.
A co jeśli każdy ma swoje ograniczenia,lęki które niszczą?
Trudno czasem pokonać swoje lęki samemu, a jedno słowo, spojrzenie, uśmiech,gest drugiego człowieka może nam pomóc rozwinąć skrzydła i polecieć.
Co wspólnego może mieć chodzenie po węglach z mierzeniem się z życiowymi trudnościami, problemami?
Chodzenie po węglach to metafora życia. To, że inni wcześniej przeszli, nie zmienia faktu, że każda następna osoba musi się zmierzyć ze swoim strachem.
To, że inni mówią: idź, dasz radę, nie zwalnia nas z własnej ostatecznej decyzji o wejściu w żar.
Ilekroć przyjdzie mi do głowy obwiniać się za przeszłość, chciałabym mieć w pamięci to:
Nie obciążaj się wszystkimi przeszłymi decyzjami, podjąłeś je bowiem w dobrej wierze, najlepiej jak potrafiłeś, a teraz, do jakich konsekwencji doprowadziły, możesz tę wiedzę wykorzystać przy następnych decyzjach.
I jeszcze to:
Robię krok w prawo, w lewo, do przodu. I tu się moje sprawstwo kończy. Chociaż głęboko ufam, że dojdę tam, gdzie chcę dojść, to wiem, że tak nie musi się stać po drodze bowiem może się zdarzyć. Wiem, że nigdy nie przewidzę dalekich skutków wszystkich swoich decyzji.
I coś, co jest mi szczególnie bliskie, i zdecydowanie nie spodziewałam się, że tak bardzo mi trafi do przekonanie porównanie człowieka do... sklepu, ale to jest to! :)
Wiem, że nie jestem sklepem całodobowym, dlatego nie oczekuję od siebie otwartości dwadzieścia cztery godziny na dobę. Co jakiś czas mam prawo do remanentu, zastanowienia się nad sobą, wyciszenia się, przejrzenia zawartości swojej głowy i swojego serca. W trakcie remanentu bardzo potrzebuję spokoju.
Potem, gotowy do nowego otwarcia, potrzebuję pozytywnej energii do dalszego życiowego marszu i - co wydaje się oczywiste - poszukuję wtedy źródeł inspiracji i motywacji do działania.
Spodobało mi się też proste porównanie:
samodyscyplina: sztuka robienia tego na co nie mamy ochoty
samokontrola: sztuka nierobienia tego na co mamy ochotę
A w czasie czytania i jeszcze później, refleksje:
*a co by było, gdybym przestała się zastanawiać, analizować, skąd i dlaczego jestem teraz w takim miejscu w jakim jestem? co mi to da? jestem i to widać. mogę się zastanowić co dalej ale po co drążyć temat skąd jak doszłam tutaj?
*a gdybym zaczęła robić coś, w czym wcale nie czuję się pewnie, coś, w czym jestem zgoła "zielona", czy naprawdę robić mogę tylko to, co wynika z pasji? a może pasja pasją a praca... zupełnie swoją drogą? czemu by nie?
*zdecydowanie czasem nawet te drobne rzeczy i wydarzenia z teraz mogą kiedyś nabrać znaczenia i w większej perspektywie- być ważne i potrzebne.... nawet jeśli teraz tego nie widzę. z tym się zgdzam.
*a gdyby tak zamiast szukać stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, postarać się odnaleźć zaufanie do siebie (poczucie, że niezależnie od tego, co się wydarzy, dam radę, co oznacza też że poproszę o pomoc jeśli będzie taka potrzeba)?
*i czy naprawdę zupełnie niezbędne jest dla mnie posiadanie pasji i praca z nią związana?
*może czasem słomiany zapał nie jest taki zły?
..i inne perełki.
Gorąco polecam :)
2 komentarze
Spróbuję. Chociaż nie jestem pewna, czy ktoś o poglądach zbliżonych do niejakiego księdza S. mógłby poprawić mi humor. Wkurzyć, a i owszem:))).
OdpowiedzUsuńNie każdemu spodoba się to samo :)
UsuńDla mnie najważniejsze że mi ta książka poprawiła humor bo czy zmotywowała to zmian bardziej długofalowych: to się okaże z czasem ;)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.