"To nic, kiedy płyną łzy..."
11:06:00źródło: gdzieś w necie... ;) |
Powstrzymujemy łzy ile tylko się da, przerażeni, że zostaniemy poniżeni i zawstydzeni, powstrzymujemy je przez całe liceum, potem całe studia i potem aż do trzydziestki, kiedy nagle okazuje się, że już kompletnie przestaliśmy się dogadywać z naszym emocjonalnym GPS-em i nie mamy już pojęcia jak naprawdę się czujemy, bo naszym odruchem jest, kiedy tylko poczujemy emocjonalne ukłucie, jego stłumienie.
Całość tekstu TU.
Wylałam morze łez: ostatnie miesiące czy nawet tygodnie nie były pod tym względem wyjątkiem.
Czasem to kłopotliwe: dla innych, dla mnie.
W końcu nie chcę być postrzegana stale jako ktoś kto wiecznie płacze, wiecznie jest rozchwiany i niestabilny, a byle głupstwo wywołuje u tej osoby łzy...
I nieco inne spojrzenie na łzy... zmusił mnie ten tekst do myślenia.
Od strony fizjologii, łzy powodowane przez emocje pojawiają się wtedy, gdy zachodzi u człowieka szybkie przejście od aktywności systemu współczulnego do przywspółczulnego – od stanu wysokiego napięcia do okresu powrotu do równowagi i ozdrowienia. W zależności od warunków, człowiek opisuje takie przejście jako „poddanie się”, „odpuszczenie”, „załamanie” itp. Oczywiście, nic nie zostaje dosłownie „wypuszczone” w momencie zachodzenia zmian biofizycznych, chociaż poziom adrenaliny spada i w ciele słabnie napięcie.
Dlaczego płaczemy?
W miarę jak odnajduję w sobie równowagę, łzy nie płyną już tak często i nie w takiej ilości...
I na koniec cytat dalej w temacie choć z zupełnie innej strony, coś, pod czym podpisałabym się obecnie obiema rękami:
Przeżywałam, cierpiałam, ryczałam – myślałam, że mnie rzucił. Umyłam się, ubrałam, uśmiechnęłam, spojrzałam w lustro, ups… NIE!!! – on mnie stracił.
1 komentarze
Może nie bójmy się tak bardzo łez. Beznadziejnie może być dopiero wtedy, gdy nie jesteśmy już w stanie płakać.
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.