Znikania i powroty
00:26:00Nie rozumiem...
Niektórzy ludzie pojawiają się w moim życiu i wydaje mi się, że to już "na zawsze" a przynajmniej na długo. Błyskawicznie łapiemy kontakt, oswajamy się. Od razu znaczą dla mnie wiele, wyczuwam w nich bratnią duszę, kogoś, komu można zaufać i wiem, że będę tęsknić, jeśli znikną, nie umiem sobie wyobrazić jak to by było gdyby zniknęli z mojego życia.
A później właśnie znikają. Albo dlatego, że sami tak chcą, albo dlatego, że losy się tak splątały, okoliczności przyrody i takie tam. Albo jeszcze dlatego, że coś nas poróżniło i to ja na przykład nie chcę kontaktu albo ta druga osoba. W końcu mam wrażenie, że właściwie to nawet nie tęsknię, jakoś mi nie brak i sama do siebie mam żal o własną niestałość.
Czasem to faktycznie koniec. A niekiedy... tylko mały epizod. Może czasem takie przerwy są potrzebne?
Nie rozumiem, czemu w moim życiu są ludzie, którzy pojawiają się w nim i 'znikają' a choćby się nie wiem co działo, ich ponowną obecność w swoim życiu witam z ulgą i spokojem, mimo, że na przykład kilka miesięcy temu wręcz ich z tego życia wyrzucałam. I nagle jest OK tylko dlatego że są.
A później siedzę do późna nad piwem w różnych sympatycznych i klimatycznych miejscach, na lodach o różnych dziwnych smakach, albo na nadwiślańskim piasku, albo na kajaku na przykład... stale z tą samą osobą, a sama jego obecność jakoś rozświetla mi to lato i czyni je zgoła miłym.
Nie sądzę bym się zakochała... moje serce jest na to zbyt poobijane.
Jest mi po prostu dobrze.
W końcu jak się kogoś zna prawie trzy lata, to już całkiem sporo?
Tyle o Króliku.
1 komentarze
życie! :)
OdpowiedzUsuńtak to jest ... :)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.