Projekt WYLUZUJ: odejścia i wdzięczność

16:35:00

Są w moim życiu ludzie których co prawda fizycznie i namacalnie nie ma a jednak zajmują jakieś mniej lub bardziej istotne miejsce, zajmują jakąś przestrzeń w sercu...

I nie chodzi o to, by nie pamiętać. Pamiętać chcę o wszystkim i o tych co byli ważni a nie ma ich w moim życiu. Jednak co innego pamiętanie, a co innego rozpamiętywanie. Czasem myślę, że nie pozwalam, by w moim życiu zaczęło się coś nowego, bo myślami tkwię w tym "starym". Też tak czasem macie?

Czas jakiś temu pisałam o Bezbarwnym Tsukuru Tazakim i o tym, co mu się zdarzyło: na jego życiu cieniem kładło się wydarzenie z przeszłości- trójka przyjaciół bez wyjaśnienia zerwała z nim jakikolwiek kontakt a on sam dopiero po latach miał odwagę zapytać co się właściwie stało i zagłębić się w przeszłości, by teraźniejszość nie była nią obciążona.

Podobało mi się to przejście głównego bohatera od żalu że przyjaciele nie wyjaśnili mu co się stało (i jednoczesne niepróbowanie wyjaśnienia czegokolwiek), poczucie że został "wyrzucony za burtę statku nocą na pełnym morzu", przez zgodę by być może do tej przeszłości wrócić po dojście do wniosku, że ci co go zranili, jednocześnie sami zostali zranieni i trudno tu mówić kto ucierpiał bardziej. To bolało dalej, jednak poznanie powodów dla których stało się tak jak się stało, przyniosło jakiegoś rodzaju uwolnienie.



Bo czy nie jest się niewolnikiem kiedy się wraca do bólu, który ktoś mi wyrządził, do myśli, że zostałam zraniona, skrzywdzona i jestem tylko i wyłącznie ofiarą?

Czasem myślę, że wszyscy ci, którzy zniknęli z mojego życia, niczego nie wyjaśniając - może sami byli zranieni, nie umieli inaczej się zachować, bo tylko taki sposób znali. A może, paradoksalnie coś, co zrobiłam ja - zraniło ich, nawet jeśli o tym nie wiedziałam, byłam tego nieświadoma- zdarzyło się... Nie chcę tego drążyć, zastanawiać się nad przeszłością, wolę teraźniejszość. Jednak...

Jeśli ktoś był w moim życiu choć przez jakiś czas- zapewne z jakiegoś powodu było to ważne i dla mnie i dla niego. Dlaczego miałabym uważać, że to, co się zdarzyło, było kompletnie niewarte, niepotrzebne- bo ktoś odszedł? Tyle słyszałam o pisaniu listów do tych co zranili, wyrzucaniu z siebie bólu. Ja chyba robiłam to po wielokroć i ... myślę że to nie wystarczy.

Dlatego zamierzałam napisać listy o wdzięczności. Do osób, których nie ma w moim życiu. Listy, których nigdy nie przeczytają. Listy o tym, za co jestem im wdzięczna, co sprawiło że jest mi dobrze, że coś się zmieniło w moim życiu, coś zyskałam, czegoś się nauczyłam. Kto się przyłączy? Mój pomysł ograniczył się jedynie do zastanowienia się... a jednak wiem, jak bardzo na mnie wpłynęło odczucie wdzięczności... byłam na kogoś zła, zupełnie nieporównywalnie do sytuacji. Wiedząc, że wdzięczność może zdziałać cuda, wypisałam wszystkie rzeczy za które jestem wdzięczna tej osobie. Pomogło. To było niezwykłe doświadczenie.

A listów nie napisałam... tak się jakoś złożyło że ludzie do których miałam o coś żal, jakieś negatywne emocje- to się rozmyło. O jednej sytuacji opowiedziałam bliskiej mi osobie, wygadałam się. Pomogło. O innej- pisałam niedawno (nowe zakończenie starej historii ... przez kogoś zupełnie innego. Czuję się jakaś... wolna. Swobodna?


You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe