Listy starego diabła do młodego- C.S. Lewis

02:23:00

Dorodny kwiat bezbożności rozwijać się może tylko w bezpośrednim sąsiedztwie tego, co Święte. Nigdzie kuszenie nasze nie przynosi tak dobrych wyników, jak kuszenie u samych stopni ołtarza.


źródło: mediarodzina.pl


Po książkę C. S. Lewisa sięgnęłam niemal zupełnie przypadkowo. Buszowałam po jednej z moich ulubionych bibliotek i wpadł mi w oczy znajomy autor i tytuł też się jakoś mniej więcej kojarzył. Intrygował. Wypożyczyłam. Na początku ciężko było mi się wciągnąć w dość specyficznie pisaną opowieść, jednak było warto dać szansę.
Paradoksalnie, książka o diabłach i o diabelskich sprawach przybliża katolicyzm bardziej niż co niektóra książka 'religijna'. A przy tym wciąga w wir rozmyślań nad własnymi decyzjami, pojęciem tego co dobre i co złe i jak często człowiek balansuje na pewnej granicy...
Powieść napisana w formie listów bardziej doświadczonego diabła, uczącego kunsztu kusicielstwa swojego młodszego pobratymcę- gdzie człowiek jest nazywany 'pacjentem' i gdzie nieustannie trwa walka o przeciągnięcie jego duszy na mroczną stronę.

Otóż może cię to zdziwi, ale w swoich wysiłkach zmierzających do trwałego zawładnięcia duszą ludzką liczy On więcej nawet na doliny niż na szczyty – niektórzy z Jego ulubieńców przeszli przez dłuższe i głębsze doliny niż ktokolwiek inny.
Powód jest następujący: dla nas istota ludzka jest przede wszystkim żerem, naszym celem jest wchłonięcie jej woli przez naszą, powiększenie naszej osobowości jej kosztem, natomiast posłuszeństwo, którego Nieprzyjaciel wymaga od ludzi, jest czymś zupełnie innym. Trzeba pogodzić się z faktem, że całe to rozprawianie o Jego miłości do ludzi i o tym, że służenie Mu jest całkowitą wolnością, nie jest tylko (jak by się w to chciało wierzyć) czczą propagandą, lecz przerażającą prawdą. On naprawdę chce zapełnić Wszechświat mnóstwem małych wstrętnych kopii samego Siebie – stworzeń, których życie (w miniaturowej skali) będzie podobne do Jego; nie dlatego, że je wchłonął, lecz dlatego, że ich wola dobrowolnie dostosowuje się do Jego woli.

I to stwierdzenie w posłowiu napisanym przez C.S. Lewisa gdzie podkreślał, że nie można powiedzieć że Szatan jest antagonistą Boga, siłą przeciwstawną, nie- on jest jedynie upadłym Aniołem, który "wybrał inną drogę", ale i to było możliwe dlatego, że Bóg na to pozwolił i na wybranie tej innej drogi pozwolił.

My możemy ciągnąć za sobą naszych pacjentów przez ustawiczne kuszenie, ponieważ przeznaczamy ich wyłącznie na stół, a im więcej wikła się ich wolę, tym lepiej. On nie może kusić do cnoty, jak my kusimy do występku – On chce, żeby nauczyli się chodzić o własnych siłach, dlatego musi cofać rękę i jeśli tylko istnieje prawdziwa wola chodzenia, jest zadowolony nawet z ich potknięć.
Nie łudź się, Piołunie. Nasza sprawa nigdy nie jest bardziej zagrożona niż wówczas, gdy człowiek już nie pragnie, a jednak dalej usiłuje pełnić wolę naszego Nieprzyjaciela, rozgląda się po Wszechświecie, z którego wszelki Jego ślad pozornie zaginął, i pyta, dlaczego został opuszczony, a jednak słucha nadal.

źródło: http://www.wizlej.narod.ru/8.html


Ujrzał nie tylko Ich; on ujrzał również Jego. To zwierzę, ta istota zrodzona w łóżku mogła spoglądać na Niego. To, co jest dla ciebie duszącym i oślepiającym ogniem, dla niego jest orzeźwiającym światłem, jest samą jasnością, i przyjmuje postać Człowieka. Gdybyś mógł, chciałbyś to padnięcie pacjenta na twarz w Obecności, to jego uczucie odrazy do samego siebie i całkowite poznanie swych grzechów (tak, Piołunie, nawet jaśniejsze poznanie niż twoje) interpretować na podobieństwo twoich własnych doznań, owego dławiącego i paraliżującego uczucia przy zetknięciu się z tym śmiertelnym wiewem idącym z samego wnętrza Nieba. Pozbądź się jednak niemądrych złudzeń. Z karą może się jeszcze spotkać, lecz kary te przyjmują oni ze skwapliwością. Nie zamieniliby jej na żadną ziemską uciechę. Wszystkie rozkosze zmysłów, serca lub intelektu, którymi mogłeś go niegdyś kusić na ziemi, nawet rozkosze cnoty samej, mają dla niego, w porównaniu z obecną sytuacją, taką wartość, jaką miałyby na wpół zwiędłe wdzięki uróżowanej ladacznicy dla mężczyzny, który dowiaduje się, że jego prawdziwie ukochana (którą całe życie miłował, a sądził, że umarła) żyje i stoi właśnie u jego drzwi. Pacjent został porwany w ów świat, gdzie zarówno cierpienia, jak i rozkosze, nabierają wartości niewymiernych i gdzie cała nasza arytmetyka zawodzi. Jeszcze raz spotykamy się z czymś niewytłumaczalnym.



You Might Also Like

1 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe