"Córki, które zostały bez matki. Dziedzictwo straty" Hope Edelman

12:05:00



Książka "Córki, które zostają bez matki. Dziedzictwo straty" autorstwa Hope Edelman z jednej strony mocno mnie poruszyła a z drugiej... na każdym kroku znajdowałam w niej coś swojego, znów to uczucie, że ktoś dokładnie wie, co czuję, co myślę, jak zmieniło się moje życie - ktoś to wie, bo sam przeżył to samo, a co więcej, prowadził różnego rodzaju grupy wsparcia dla kobiet w podobnej sytuacji.

Bardzo brakowało mi matki, gdy nikogo z rodziny nie było przy tym, jak dostawałam dyplom ukończenia studiów. Brakowało mi jej, gdy dostawałam pierwszy awans i chciałam się podzielić tą nowiną z kimś, kto byłby ze mnie dumny. Brakowało mi jej, gdy urodziły sie moje dwie córki. Brakuje mi jej i teraz, gdy zapominam, co najlepiej użyć na użądlenie owadów, i gdy nikogo nie obchodzi, jak arogancka dla mnie była recepcjonistka w poczekalni na porodówce. To, czy by zechciała - gdyby żyła - zaopiekować się moim dzieckiem, albo czy wysłałaby mi waciki i roztwór cynku w wodzie wapiennej, jest bez znaczenia. Fakt, że nie mogę jej o to poprosić, sprawia, że wciąż na nowo za nią tęsknię. (s. 163)

Brzmi znajomo.. kiedy przychodzą chwile, że jestem gdzieś pomiędzy i chciałabym się Jej poradzić, zapytać, wygadać... I nawet nieważne, czy nasza rozmowa byłaby miła, czy byśmy się porozumiały... najbardziej boli, że jakakolwiek rozmowa jest niemożliwa.

Wydawać by się mogło, że to takie naturalne: rodzice odchodzą, każdy kiedyś umiera. Można by pomyśleć, że jeśli każdy kiedyś traci swoich rodziców, to pogodzenie się ze stratą jest... naturalne. Że przechodzi się okres żałoby a później życie jest takie jak zawsze. Nie jest.

Czytając tę książkę dopiero zrozumiałam, że nie tylko ja tak czuję, że nie tylko ja tęsknię, i nie tylko w moim sercu to zawsze będzie...

Nie pomyślałabym też, jak inaczej wpływa utrata mamy na dziecko, nastolatkę, młodą kobietę czy już dojrzałą...

Ktoś mnie ostatnio zapytał, co jest dla mnie największym wyzwaniem w dorosłym życiu. Nie musiałam długo myśleć: nauka z radzeniem sobie ze stratą i rozstaniem. Są dni, kiedy jestem w stanie podjąć ostateczną decyzję zerwania jakiejś znajomości lub rezygnacji z jakiegoś zajęcia, ufając w zasadność swojego rozumowania. Ale mam również dni, kiedy tak bardzo boję się uczucia porzucenia, że niemal wybucham płaczem, gdy zostawiam w żłobku radosną trzyletnią córeczkę, obawiając się, że będzie za mną tęsknić, a mnie przy niej zabraknie. Kiedy opiekunka pyta: Czy wszystko w porządku, wiem, że chodzi jej o mnie, a nie o córeczkę.
-Czasami jest mi tak ciężko ją zostawić- mówię.
Będzie jej tu dobrze- zapewnia z mądrością kogoś, przez czyje ręce od lat przechodzą setki dzieci.
Tak, przypuszczalnie ma rację. Córeczka nie będzie siedzieć skulona i zamarła w rogu sali, dlatego, że jej mama pojechała do pracy (i rzeczywiście, gdy idę do samochodu, widzę przez okno, jak bawi się z innymi dziećmi ciastoliną). Również mąż nie zostawi mnie z dnia na dzień bez zapowiedzi, bez wyjaśnień, a gardło boli mnie z powodu przeziębienia a nie raka przełyku. Wiem, że raczej wszystko będzie dobrze, ale dopóki nie zobaczę na to konkretnych dowodów, dopóki nie będę mieć całkowitej pewności, dopóty coś we mnie nieustannie obserwuje, czeka i opracowuje wymyślne, niepotrzebne plany. (s. 178)

Inną bajką jest poruszenie tematu podobieństwa do własnej mamy, tego, co czasem cieszy a częściej napawać może niepokojem:

Przeczytałam w jakimś czasopiśmie, że kobieta odczuwa pierwsze uszczypnięcie śmierci, gdy patrząc na siebie od tyłu w lustrze dostrzega pośladki swojej mamy. Czego zatem doświadcza kobieta- klapsa, a może kopniaka?- gdy, patrząc  w lustro widzi jeszcze więcej? Ja widzę biodra, ręce i oczy mojej matki. Gdy mówię, słyszę jej głos a czasem wypowiadam nawet zdania, co do których zarzekałam się, że nigdy ich nie wypowiem w dorosłym życiu. Nie dzieli mnie już stąd wiele od wizyty któregoś popołudnia w gabinecie lekarskim, podczas której lekarz przypadkowo dotknie mojej pachy, wyczuje nabrzmiałe węzły chłonne i, poważniejąc z nagła spyta: "O, a to co?" To może się zdarzyć, wiem.

Autorka w poruszający sposób pisze o tym, jak na każdym kroku dotyka ją świadomość, że choć w dużym stopniu tak fizycznie jak psychicznie przypomina matkę, tak naprawdę jest wyjątkowa, i że ma zarówno cechy jej jak i swoje.

Ale już zupełnie rozłożyło mnie na łopatki to, co Hope Edelman napisała o tym, jak odejście kogoś tak bliskiego jak mama w czasie kiedy zupełnie nie jesteśmy na to przygotowani (zresztą.... czy kiedykolwiek można się przygotować na coś takiego? myślę, że nie...) wpływa na nasze relacje, związki, wybór partnerów.... na przyjaźnie z innymi kobietami. Czytając to, tylko co jakiś czas myślałam... no tak, to TEŻ! Niemalże wszystko brzmiało znajomo. 

Zaciekawiła mnie wzmianka o tym, że wśród osób, które wcześnie straciły mamę, jest duży odsetek ludzi, którzy stali się później wybitni jak choćby Michał Anioł, Immanuel Kant, Joseph Conrad, Charlotte, Emily i Anne Bronte. Co ciekawe, w tej samej grupie równie dużo można odnaleźć młodocianych przestępców i więźniów. Zatem i tak wszystko zależy od tego, jakie się ma predyspozycje...

Zastanawia mnie też inne zagadnienie. Wydawać by się mogło, że córka, której matka zmarła w wyniku poważnej, nieuleczalnej choroby, już zawsze będzie bardziej dbać o swoje zdrowie. A jeśli to nieprawda? Z badań autorki wynika, że duża grupa dba o siebie na wyrost, robi badania i stara się, by zniwelować ryzyko, a jednocześnie równie duża grupa unika jakichkolwiek badań, łudząc się, że 'nie wykryją u mnie raka bo jeśli nie robię badań, to jak mogliby wykryć'? To akurat temat na innego posta, niebawem.

A jednak, patrząc na ten dość smutny temat, przychodzą mi do głowy zgoła inne słowa. O tym, że nieważne jakie doświadczenia sprawiły, że jestem taka, jaka jestem, zapewne bez nich nie byłabym taką właśnie a nie inną osobą. Może gdyby moja mama żyła, w jakimś momencie życia czułabym się szczęśliwsza, na pewno jednak nie byłabym taką osobą, jaką jestem. Nie chcę gdybać. Nie chcę się zastanawiać, co by było, gdyby żyła dłużej. Na pewno zawsze będzie mi jej brakować, jednak moją tożsamość budował zarówno ten czas, jaki spędziłyśmy razem, jak i czas od jej śmierci. I nie chcę się już zastanawiać, co bardziej.

Córki, które zostały bez matki wypełniają ogromną księgarską lukę. Żadna dotychczasowa publikacja nie podejmowała tematu śmierci w tak osobisty sposób. Nic w tym jednak dziwnego, skoro autorka sama od lat boryka się z tym problemem. Hope Edelman straciła matkę mając siedemnaście lat. Nie otrzymała wówczas żadnej pomocy, nikt nie powiedział jej jak ma sobie poradzić z tak niewyobrażalną tragedią. Mimo, iż sama jest teraz matką, ma rodzinę i poukładane życie, to nadal czuje tęsknotę i ból. O tym też jest jej książka – to historia niekończącej się żałoby, jaką nosi w sobie córka po stracie matki. Kobiety niestety najczęściej zostają z tym nieszczęściem same. Gniew jaki w nich wzbiera przez lata, znajduje często ujście w prozaicznych sytuacjach: na zakupach, w urzędzie, podczas świąt... Utrata matki, zwłaszcza w okresie dojrzewania i wchodzenia w dorosłość, jest najgorszą rzeczą, jaka może się przydarzyć.

 źródło: http://www.udziewczyn.pl/54,9968,Artykul,Hope_Edelman_Corki_ktore_zostaly_bez_matki.aspx 

Na górze, w zakładkach, dodałam "Matka-córka", stronę, gdzie będę umieszczać tytuły pokrewne do tej książki, poruszające bliską mi tematykę relacji między matką a córką i ich przedwczesnego zerwania. Myślę, że warto.

edit 8.08.2015:

Utworzyłam forum dla kobiet, które chciałyby pogadać z kimś o podobnych doświadczeniach. Niniejszym zapraszam Was ciepło TUTAJ.

You Might Also Like

21 komentarze

  1. Szkoda, że nie zgadałyśmy się wcześniej. U mnie na półce ta książka stoi właśnie od roku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie, że dla mnie dopiero teraz przyszedł dobry czas na to, by po nią sięgnąć. Na pewno zupełnie inaczej bym ją odebrała rok temu.
      Czasem nie wierzę w przypadki...

      Usuń
    2. Czas i przyszedł na mnie, o tej książce wiem od 3 dni i już się palę,żeby ją kupić. Oglądałam wywiad http://www.tvp.pl/styl-zycia/magazyny-sniadaniowe/pytanie-na-sniadanie/wideo/anna-nowakibisz-corka-bez-matki/5635500 i już płakałam, chociaż moja mama nie żyje 10 lat to na samą myśl o tej książce wiem, że będę płakać z każdą kolejną przeczytaną stroną...

      Usuń
  2. Dzięki za tę recenzję, ksiązkę mam odnotowaną - do przeczytania - już do roku, ale ....bałam sie po nią sięgnąć. Boje się, że jak bede czytać, to będzie boleć - wolę póki co nie ruszać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, przyznam Ci się, że ja też bałam się, że mnie ta książka zupełnie rozsypie. Bałam się tego, co w niej mogę znaleźć i jak się z tym poczuję.
      A tymczasem, jak już kilka razy w życiu, poczułam, że moje własne odczucia, emocje, sposób przeżywania różnych rzeczy są podobne do tego, jak inni w takiej sytuacji się czuję, co przeżywają.
      A całą książkę odebrałam jako taką mimo wszystko pozytywną i w pewnym sensie optymistyczną.

      Usuń
  3. rozumiem o czym piszesz i bardzo chętnie przeczytam tą książkę. chociaż moja mama żyje i ma się jak najlepiej (i oby tak było jak najdłużej...) to też kiedyś straciłam kogoś bliskiego i ta strata ciągle boli..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj autorka skupia się przede wszystkim na relacjach kobieco-kobiecych, chociaż nie tylko...
      Mimo wszystko dużo też jest o tym, jaką rolę na każdym etapie życie córki odgrywa matka i co się dzieje, jeśli czegoś swojej córce 'nie da'....

      Usuń
  4. Kocham moją mamę i nie mogę sobie wyobrazić, że mogłabym ją stracić... mam nadzieję, że będzie żyła jak najdłużej.
    A książka ląduje na liście 'do przeczytania'. Dziękuję za podzielenie się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłabym powiedzieć że wiem co czujesz.. ale jednak mysle ze kazda z nas czuje sie troche inaczej . Kazda z nas łaczyly inne relacje z jej mama i kazda z nas stracila ja w inny sposob , w innym momencie swojego zycia. To jest "bagaz" ktory bedziemy ze soba nosic kazdego dnia az do konca naszego zycia. Bagaz zawierajacy miedzy innymi miliony pytan ktore zostana bez odpowiedzi bo przeciez kto nam wytlumaczy dlaczego akurat nasza mama musiala odejsc a nie jakas inna, dlaczego wtedy , czy to nasza wina, dlaczego los , bog nam to zrobil.. jak sobie z tym radzic itd.

    Ja moja mame stracilam w wieku 16 lat , obecnie mam 18 i nigdy nie sadzialm ze w tak mlodym wieku przyjdzie mi mierzyc sie z takim nieszczesciem..

    pozdrawiam i zycze duzo sily w codziennym zyciu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoją mamę straciłam 3 tygodnie temu - mam 18 lat, Mama miała 56. Książkę planuję przeczytac, już wcześniej jedna znajoma mi ją poleciła. Nawet nie wiem po co piszę ten komentarz. To nie ma sensu. Dlaczego nasze mamy musiały odejsc tak szybko?

      Usuń
  6. Witam,

    Fajnie że poruszyłaś ten temat.
    Straciłam matkę i znam te uczucia doskonale. Dopiero po przeczytaniu książki Hope Edelman tak naprawdę zrozumiałam siebie i swoje zachowania. Dziwne uczucie czytać o tym co się ma w głowie i sercu...


    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj

    Może się to wydać dziwne ale jestem facetem, a od razu ta książka wpadła mi w oko. W wieku 8 lat straciłem tate i całym moim życiem była mama. Schorowana ale moja ukochana. W wieku 11 lat i ją straciem. Traz mam 42 lata, wiele w zyciu osiągnąłem i przeszedłem ale nadal za nią tęsknie i zyję w nieprzerwanej żałobie.
    Nie sądziłem za przez tak wiele lat może mi jej tak bardzo brakować. Nie mowie o tym moim bliskim bo boje sie braku zrozumienia. Fajnie jest wiedziec ze nie jest się samemu z takim problemem, ze ktoś może nas zrozumieć... dzięki za ten blog...
    A książkę czytam i łzy leją mi się strumieniami ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że odnalazłeś tu coś 'swojego' :)
      Pozdrawiam ciepło,

      M.

      Usuń
  8. witaj, właśnie zamówiłam tę książkę. Tę i jeszcze inną tej autorki: Matki, które nie miały matki....
    mnie niestety również dotknęła ta tragedia, nie potrafię się pozbierać. Mam 24 lata. Pozdrawiam i polecam książki Reginy Brett Bóg nigdy nie mruga, jesteś cudem. Ku pokrzepieniu serc...
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  9. A zastanawiałam się po jaką teraz książkę sięgnąć. Dziękuje bardzo za recenzje ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam.. mam wielki dylemat bliska osoba straciła mamę chcę bardzo pomóc lecz sposobu nie ma na ten ból czy ofiarowanie tej książki kilkanaście dni po tragedii może pomóc, czy przeciwnie by ją przeczytać musi minąć jakiś czas???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tą książkę warto mieć by móc do niej sięgnąć kiedy się hmmm dojrzeje do niej.
      Czasem trzeba poczekać na ten moment kiedy się po nią sięgnie, ale myślę, że warto ją w takiej sytuacji komuś podarować.

      Usuń
  11. Straciłam Mamę w październiku (nowotwór trzustki...), książkę kupiłam w grudniu, do tej pory leży na półce i nie mogę się przemóc, by ją przeczytać. Zrobiłam jedno podejście, ale zdołałam przeczytać zaledwie jedną stronę. Chyba rzeczywiście musi minąć jakiś czas, dla jednych jest to krócej, dla innych dłużej. Wiem jedno, czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do życia bez jakiejś osoby.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. cześć.. straciłam mamę 6 grudnia 2013 roku (choć często wydaje mi sie ze było to wczoraj) tego dnia straciłam tez przyjaciółkę, sens życia i cząstkę serca.. po książkę sięgnęłam pare dni temu (przymierzalam sie do niej pół roku) fakt potrafi odgadnąć niektóre moje myśli i uczucia bezbłędnie. mam 23 lata. chciałabym poznać kogoś w podobnej sytuacji, kogoś kto mnie zrozumie i będzie umiał ze mną rozmawiać na tym samym gruncie. Marta

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkich, którzy chcieliby poznać kogoś w podobnej sytuacji, poszukać wsparcia, zrozumienia czy po prostu zwyczajnie pogadać, zapraszam na forum, które stworzyłam:
    https://bezmamy.fora.pl/
    Trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć,dziś opublikowałam swój pierwszy wpis na blogu.Nazwalam go bezmamy.blog.pl.Dopiero teraz przeglądając informacje na temat zycia bez mamy natknęlam się na twoj wpis.Widzę,ze stworzylas forum o tej samej nazwie aby pomoc innym.To wspaniale bo wlasnie z tą myślą chce pisac na moim blogu.Piszę aby dac Ci znać,że zbieżność nazw to przypadek.Chciałabym abys o tym wiedziała.Pozdrawiam Cię serdecznie,Ola

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe