Lubić to więcej niż być neutralnym, a mniej niż kochać, czasem się kogoś kocha, ale się go nie lubi, czyż nie? Za to jak się lubi to zawsze się może to przerodzić w coś więcej. Albo prawie zawsze? "Lubię" to ciepło, grzejące mnie słońce, ot, przyjemność, jest fajnie, jest miło. Niby tak niewiele, ale przecież rozświetla pochmurne, smutne dni, prawda? Co więc lubię?...
Cieszy mnie ta nieśmiała jeszcze wiosna, zachwycam się nią, a jednocześnie mam chwilami wrażenie, że wprowadza mi ona jakiś niejasny zamęt w sercu. Wiosna, wszystko budzi się do życia, emocje i serce też, w sumie logiczne. A ja czasem wolałabym, żeby podrzemały trochę, nie jestem gotowa na wiosenne zawirowania i na przewartościowanie, przewrócenie wszystkiego do góry nogami - a jak tak dalej pójdzie:...
Moja ikeowa szafa "domyślnie" miała dwa drążki na wieszaki. Jeden na "normalnej" wysokości, drugi tak w mniej więcej 1/3 wysokości. Jako że na wieszakach wiszą różne moje sukienki, w tym dłuższe (a nawet moja studniówkowa sukienka do samej ziemi), część z nich się gniotła i po zdjęciu z wieszaka i tak były do uprasowania. Wkurzało mnie to, ale nic z tym nie robiłam....
Piszę i kasuję, piszę od nowa i kasuję znów. To, co mi leży na sercu, trudno ująć w słowa. A wiem, że bez tego nie pójdę dalej nawet o krok. Staram się więc napisać, pozbyć oporu przed stukaniem w klawiaturę, przelać na nią swoje myśli, odczucia, pożegnać się z nimi na dobre. Czy tak się da?
Nie sądziłam, że dalej jeszcze boli mnie historia sprzed lat. Nie sądziłam też, że kiedy w mojej całkiem udanej teraźniejszości dopada mnie nieokreślony lęk, a łzy nie chcą przestać płynąć (choć, do diabła, wszystko jest OK, idzie ku dobremu a ja płaczę???) - to ciągle jeszcze echa wspomnień i przeszłości, która nie chce odejść.
Jeśli się nad tym zastanowić, to obok lęku przed powtórką jest jeszcze takie trochę niedowierzanie, że naprawdę mogę prowadzić takie życie, jakiego zawsze pragnęłam, że wiele z moich marzeń może być czymś więcej niż tylko pobożnymi życzeniami. Wbrew pozorom świadomość tego czasem wręcz paraliżuje, kiedy człowiek się przekonuje, że naprawdę MOŻE być dobrze. Oczywiście jeśli włoży w to nieco wysiłku, ale to jasne.
Kiedy się nad tym zastanowiłam nad tą historią sprzed lat, odkryłam, że ... wręcz panicznie boję się "powtórki". Tych samych sytuacji co wtedy, przeniesionych na grunt teraźniejszości, niszczących w drobny mak nie tylko relacje, ale i dobre samopoczucie, poczucie własnej wartości i poczucie, że ma się wpływ na swoje życie.
Jeśli się nad tym zastanowić, to cała historia przypomina trochę to, co przydarzyło się bohaterowi książki Murakamiego, Tsukuru Tazakiemu. W skrócie to historia mniej więcej taka: jednego dnia człowiek ma poczucie, że ma grupę przyjaciół na których może liczyć i paczkę bliskich znajomych na studiach. Co prawda od jakiegoś czasu pojawiają się jakieś zgrzyty i subtelne sygnały, że coś się psuje, ale... nie widzi, albo nie chce tego widzieć. A później nadchodzi taki dzień, że dowiaduje się, że ... właściwie nic już nie ma i został kompletnie sam. A później dowiaduje się jeszcze, że tak naprawdę jako ostatni się dowiedział, że nie jest mile widziany w tym towarzystwie.
Banał jest taki, że choć widziałam co robiła druga strona, to siebie od lat obwiniałam bardziej. I to w sobie upatrywałam przyczyny, dla której relacje się rozsypują, a ktoś odchodzi właściwie bez słowa wyjaśnienia.
Tak, wiem, że to tylko przeszłość i wiem, że udało mi się kilka razy zaangażować się w coś bez obaw i bez zastanawiania się co krok. I było pięknie. Ba, jet dalej. Wiem, że da się. Wiem, że to możliwe. I wiem, że tu i teraz nie mam się czego bać. Tu i teraz, z tymi akurat ludźmi mogę być spokojna, nie zdarzy się powtórka złych historii. Chcę tak myśleć.
Przypomina mi się taki cytat z Murakamiego:
Może i jestem pozbawionym treści, jałowym człowiekiem, myślał. Ale może właśnie dlatego niektórzy, choć na krótki czas, znaleźli sobie we mnie przystań. Tak samo jak ptaki aktywne nocą znajdują sobie na jakimś opuszczonym strychu bezpieczne miejsce na odpoczynek w ciągu dnia. Prawdopodobnie spodobała się im ta pusta, mroczna i cicha przestrzeń. A skoro tak, być może powinienem cieszyć się, że mam w sobie próżnię.
Wiem, że jeszcze czasem zapewne pojawią się łzy, przyjdzie smutek. Miną.
Inaczej: 6 miesięcy, 24 tygodnie, 182 dni, 4368 godzin, 262080 minut, 15724800 sekund. Dużo? Mało? Przez pół roku można przewrócić swoje życie do góry nogami, byłam, sprawdziłam, jestem tego niezaprzeczalnym przykładem. Zdecydowanie: DA SIĘ! Przez ten czas dokonałam kilku istotnych dla siebie rzeczy: Odnalazłam w sobie całkiem spore zasoby spokoju. Całkiem przyzwoicie nauczyłam się tańczyć (przynajmniej niektóre tańce) i na pewno dobrze się przy...
Łapię się ostatnio na tym, że coraz częściej wracając wieczorem do mieszkania i (jak zwykle) przechodząc przez kładkę nad ulicą, kiedy przystaję na chwilę na górze, skąd idealnie widać oświetlony Pałac Kultury a zarazem Stadion Narodowy, biorę głębszy oddech i... czuję w sobie tak wiele wdzięczności. Wdzięczność, bo wracam zwykle zmęczona i zadowolona, często prosto z tańców albo celtyckich albo francuskich. Czas spędzony...
"Jeszcze nie teraz" - wypowiadane tak wiele razy słowa, tyle razy odsuwające w nieokreśloną przyszłość poruszenie trudnych tematów, zrobienie czegoś, pójście o krok dalej. Macie tak czasem? Zwykle można usłyszeć: przełam się, zrób to w końcu, no risk, no fun, ale czy rzeczywiście? I czy zawsze to przełamywanie się ma sens? Kiedyś napisałam o tym tak: Czasem to takie bez sensu odkładanie na...
Zielona murawa na suficie, wszechobecne motywy karciane i figur szachowych, porcelanowe filiżanki i imbryczki pełniące najbardziej niespodziewaną rolę, pojawiający się wszędzie motyw zegara, wzór szachownicy i niezwykłe lustro... ach i jeszcze ta karteczka: "eat me!". Czy coś Wam to przypomina? Czy czujecie się zupełnie jak Alicja w Krainie Czarów? Słusznie! Kawiarnia Eat me drink me już od pewnego czasu istnieje na warszawskim Ursynowie,...
Czy intuicja musi się "kłócić" z rozumem? Czy logika i "czucie i wiara" muszą być ze sobą sprzeczne? Czy koniecznie trzeba między jednym a drugim wybierać, czy może dałoby się jedno z drugim pogodzić i sprawić, by współistniały obok siebie? Jak dla mnie, to jak najbardziej do pogodzenia... Co więcej, intuicja jest dla mnie dość jasnym i "naukowym" procesem. Kiedyś wyjaśniałam to tak:...
Jest jeszcze inny rodzaj tęsknoty, która czasem nie daje złapać oddechu. To taka tęsknota, która budzi się w związku ze wspomnieniami ludzi, których nie spotkam już nigdy więcej. Ludzi, o których nie myślę na co dzień, jednak nawet po latach łapię się na tym, że o czymś ważnym chciałabym im opowiedzieć, czymś szalenie istotnym się podzielić, o coś zapytać. A jednak jest za...
W lutym same sprzeczności: co może sprawić, że cierpiący na agorafobię zapragnie wyjść z domu, odwiedzamy opactwo świętego grzechu i poznajemy biografię "cesarza wszech chorób". Ponadto możemy się przekonać, czy aby na pewno opłaca się głównie krytykować ludzi i czym się może skończyć niestandardowe podejście do terapii alkoholików i wolontariat w postaci dawania narkomanom strzykawek. Plus oniryczne wizje wspomnień człowieka "wszędzie obcego". 1....