Wiosenny miszmasz

21:08:00




Cieszy mnie ta nieśmiała jeszcze wiosna, zachwycam się nią, a jednocześnie mam chwilami wrażenie, że wprowadza mi ona jakiś niejasny zamęt w sercu. Wiosna, wszystko budzi się do życia, emocje i serce też, w sumie logiczne. A ja czasem wolałabym, żeby podrzemały trochę, nie jestem gotowa na wiosenne zawirowania i na przewartościowanie, przewrócenie wszystkiego do góry nogami - a jak tak dalej pójdzie: właśnie na to się zapowiada.

To jeden z tych słabszych dni. Słowa tak trudno się rodzą, jeszcze trudniej przelać je na papier, a wypowiedzieć - to już w ogóle kosmos...

Tęsknię czasem za samotnością, znajduję chwile tylko dla siebie,a  później myślę sobie: to jeszcze nie dość. Pobyłabym sama jeszcze bardziej niż na tym spacerze, niż przez ten samotny wieczór, niż tyle co przez jeden dzień spędzony tylko ze sobą. I choć cieszę się, że mam wokół siebie wspaniałych ludzi, czasem mam ochotę schować się w mysiej dziurce i zniknąć. Przeczekać czas emocjonalnego chaosu, wątpliwości, rozedrgań.

A mimo to i tak wiem, że kiedy przyjdzie środa, po pracy pojadę do mieszkania, pozbieram się i wieczorem jak na skrzydłach pobiegnę na potańcowkę przy tradycyjnej muzyce francuskiej, nie wiedząc nawet czy będzie tam Ktoś.

Niektóre wieczory mają to do siebie, że choć szalenie miłe, zostawiają w sercu zamęt i niepewność. Tak, niepewność to idealnie słowo, by to nazwać. Czuję się niepewnie, nie mając bladego pojęcia na czym stoję i co będzie za chwilę. Chyba trochę się boję i na razie ciekawość jest jak taki mały wiosenny pączek, z którego nie wiadomo czy i jak szybko rozwinie się kwiat lub listek.

A wszystko przez kilka chwil sam na sam, nad królewską grą, herbatą i słodkościami, kilka chwil, które przerodziły się w wieczór pełen rozmów o filmach, książkach, zwariowanych filmikach i śmiesznych skeczach... wieczór spędzony tak blisko siebie, że słyszy się bicie serca tej drugiej osoby i człowiek sam siebie później przekonuje, że tak, to jeszcze po prostu przyjaźń.

Boję się, po prostu. I czuję się niepewnie.

I najbardziej na świecie chciałabym teraz nie-myśleć, po prostu żyć bez zastanawiania się.

To, że jestem mną i nikim innym, jest jednym z moich największych walorów. Emocjonalne rany są ceną, którą się płaci za bycie niezależnym. Staram się w to wierzyć i żyć zgodnie z tym. W niektórych obszarach życia aktywnie szukam samotności. Samotność - szczególnie dla kogoś, kto robi to, co ja - jest okolicznością mniej lub bardziej nieuniknioną. Czasem jednak poczucie osamotnienia - jak kwas wylewający się z butelki - może mimowolnie wyżreć ludzkie serce i w końcu je rozpuścić. Jest zatem mieczem obosiecznym. Chroni mnie, a jednocześnie wyżera mnie stale od wewnątrz. Uważam, że na swój sposób zdaję sobie sprawę z tego niebezpieczeństwa - pewnie dzięki doświadczeniu - i dlatego muszę nieustannie utrzymywać ciało w ruchu, posuwając się w tym niekiedy zbyt daleko; żeby uleczyć samotność, jaką odczuwam i nadać jej perspektywę.
Haruki Murakami: O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Czasem trzeba przystopować ze społeczną autoekspresją i emanacją własnej osoby, to normalne potrzeby.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe