Projekt WYLUZUJ: Luty

18:51:00



Przez cały styczeń pracowicie zbierałam sukcesy, zapisując je w kalendarzu. Teraz czas je przejrzeć i sprawdzić, do czego najczęściej się odnoszą, z czym się wiążą. Czemu właśnie tak? Zacytuję fragment książki "NIE musisz być najlepsza":

A więc rzeczy, których nie kochamy, się nie liczą. Aby odczuwać zadowolenie z siebie, nie musimy odnosić sukcesów na wszystkich polach. Wystarczy, że dobrze sobie radzimy na obszarach, z którymi się identyfikujemy. I na odwrót: niepowodzenia nie są dla nas aż tak dotkliwe, gdy dotyczą spraw, którymi nie jesteśmy zainteresowani (s. 48)

Jeśli patrzeć na to w ten sposób, właściwie tylko pewna pula rzeczy, spraw i zagadnień może mi skutecznie zepsuć humor i sprawić, że nagle poczuję się jak przekłuty balonik. Ktoś mi na przykład powie, że marna ze mnie malarka ścian, no i dobrze- w tej dziedzinie nie zamierzam być mistrzem i jest mi zwyczajnie obojętne co inni sądzą o moich umiejętnościach w tym temacie. Jednak gdyby ktoś mi powiedział że robię słabe zdjęcia, nie umiem kadrować ani odpowiednio dobrać parametrów - no, to już by mnie zabolało.

Z tym, że spojrzenie na sukcesy chyba nie wystarczy: w ten sposób zupełnie bym pominęła wszystko to, co mnie dręczyło, bo się nie udało, nie wyszło. Jeśli coś mnie dołuje, denerwuje, wkurza, złości i tak dalej, jedno jest pewne: nie jest mi obojętne. Obchodzi mnie. Dlatego w lutym ilekroć coś mnie wytrąci z równowagi, postaram się zastanowić, CZEMU mnie to rusza, czemu nie jest obojętne, czyżby odnosiło się do jakiejś ważnej dla mnie sfery? A jeśli tak to do jakiej?

A kiedy już będę wiedziała co dla mnie ważne, zastanowię się czy rzeczywiście w każdej z tych sfer muszę być tak idealna jak bym chciała i czy przypadkiem nie mogłabym sobie odpuścić nieco?

I wypiszę sobie to, co chciałabym w sobie zmienić, co mi w moim charakterze zawadza, co wolałabym by było inaczej. Jednak postaram się do każdej takiej słabej strony dodać mocną- wszak wypisałam je sobie w styczniu. Owszem, mam słabe strony, ale mocnych.... dużo.

Poza tym nie będę sobie odpuszczać notowania sukcesów: to miłe spojrzeć tak na nie co jakiś czas i uświadomić sobie, że właściwie każdego dnia było coś, co mogłam w sobie docenić i co zwyczajnie mi się udało:) Bohater "Bóg zjawia się incognito" miał się tym zajmować przez 100 dni, ja robię to od jakiegoś czasu (dłużej niż sam projekt) i ciekawa jestem, jak to na mnie wpłynie, jak dłużej się tym pozajmuję. 

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe