Wieczorem...
11:23:00Głęboki oddech. Jeden, drugi i trzeci. Świat powoli wraca na swoje tory.
To nie był zły dzień, wręcz przeciwnie. Gdyby był zły, wieczorne zawirowania doprowadziłyby mnie do łez, a tak tylko siedziałam sobie wczoraj wieczorem z lapkiem na kolanach, stukałam w klawiaturę i po głowie snuły mi się myśli refleksyjne nieco.
Po raz pierwszy od czasów licealnych grałam w siatkówkę. Od jakiegoś czasu kto chce z wolontariuszy Akademii Przyszłości może wpaść w środę wieczorem do jednej ze szkół i pograć w siatkówkę.
Raaaany jak ja nienawidziłam wuefu, jak ja nienawidziłam gier zespołowych, nienawidziłam dostawać piłką, zawsze ze mnie w takich sytuacjach wychodziła jakaś kompletna niedorajda. Chyba dopiero wczoraj zrozumiałam, skąd tak się układało. I może dlatego było pozytywniej niż dotąd. Z Królewiczem w jednej drużynie. No cóż...
I świadomość tego, że zupełnie inna osoba, która była stale gdzieś tam obok, zazwyczaj jednak w przeciwnej drużynie- nie, nie umiem się uśmiechać i żartować, tak, jakby wszystko było OK, kiedy nie możemy usiąść i pogadać na spokojnie, wyjaśnić zawiłości ostatnich miesięcy, po prostu porozmawiać. Nie możemy, bo ona nie ma czasu, ach jaka jestem zabiegana.
A później smsowa wymiana zdań na temat tramwaju jadącego do tyłu przerodziła się płynnie w inną wymianę zdań i tak do późna najpierw smsowałam a później pisałam na fb z Królewiczem, i tylko zaskoczenie i szok były coraz większe. Pozytywne zaskoczenie. Od kilku tygodni, właściwie to od początku tego roku nie poznaję Królewicza: sporo ostatnio piszemy, to on zagaduje, próbuje mnie wyciągnąć na łyżwy, umawiamy się na łażenie z aparatami i na pójście na piwo. No i... no właśnie, wczoraj się dowiedziałam skąd ta zmiana w nim.
To, że od lat było coś, co go martwiło i gryzło, wiedziałam od jakiegoś czasu. Choćby nie wiem jak próbował to ukryć, było widać że tak jest. W ostatni dzień zeszłego roku coś się zaczęło rozplątywać. I tak krok po kroku do wczoraj, kiedy nawet po siatce udało nam się zamienić kilka zdań i widziałam naocznie, że Królewicz jest inny. No nie wierzę.
A później nie mogłam zasnąć, myśląc o tym wszystkim, myśląc też o tym, jak moje własne życie nabiera tempa, jakiegoś szalonego rozpędu i choć, paradoksalnie chciałam zawsze czegoś innego, to tak jak jest jest OK :)
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.