"Epidemia zamkniętych serc" Macieja Przepiery
20:18:00"Myślę, że ważne jest to, czego doświadczyłaś. A co jest dobre dla ciebie? Co jest złe dla ciebie? Ja nie wiem. Tylko ty to wiesz. Trzeba chyba wyplątać się z sieci norm i poszukać odpowiedzi w sobie, ufając, że to jest jedyna prawdziwa odpowiedź. Sama mówisz, że każde spotkanie jest po to, żeby sobie coś dać. Jestem pewien, że daliście sobie coś ważnego."
(Epidemia zamkniętych serc)
Po raz pierwszy sięgnęłam po tę książkę pięć lat temu. Tuż przed egzaminem wstępnym na architekturę, którego i tak nie zdałam, nie przeszłam nawet do drugiego etapu. Już wtedy mnie ta książka poruszyła. Wymieniłam kilka maili z jej autorem. Później, czasem do niej wracałam, jeszcze później zagościła na mojej półce na stałe. Czasem wracałam do jakiegoś fragmentu. Nie pamiętam, czy miałam czas ją znów przeczytać od początku do końca. Teraz miałam.
Książka opisuje, co się może zdarzyć, jeśli zaufamy swojej intuicji, przez niektórych nazywanej "głosem wewnętrznym". Jak może się zmienić nasz mały świat, często zaskakująco, często tak szybko, że nie sposób zaprotestować. Główny bohater, Aleks stwierdza, że wszystko stracił: pracę, dziewczynę, mieszkanie. Topi żal w alkoholu, kiedy jako-tako dochodzi do siebie, powoli zaczyna sobie uświadamiać, że ten "koniec" tak naprawdę był początkiem, czymś, od czego dopiero zacznie się jego życie... zupełnie inne, a jednak bogatsze i w pewnym momencie, szczęśliwsze. Poznajemy Adasia, dziewięcioletniego syna Aleksa, Viki, jego siostrę kryjącą rodzinne sekrety, malarza Sebę, małą Marysię i jej opiekunkę Agnieszkę, ekskluzywną prostytutkę Jasmine i panią komisarz Wiesię... A w tle niejako refleksje na temat deficytu ciepła w rodzinnych domach, tego co się dzieje, jeśli nikt nam nie mówi, kiedy jesteśmy dziećmi, że nas kocha, że jesteśmy ważni, że nas akceptuje. Tytułowe zamknięte serca, które chociaż bliskości pragną, oddzielają się od innych grubą szybą, nie pozwalając się do siebie zbliżyć i nie pozwalając się kochać... Poruszyło mnie to wszystko. Mocno.
Jeśli nie ma przypadków, a są tylko znaki, zupełnie nieprzypadkowo sięgnęłam właśnie teraz po tą książkę. Cieszę się, że znów miałam okazję się nią pozachwycać:)
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.