Kiedy marzenia stają się rzeczywistością
11:53:00Wczoraj długi spacer nad Wisłę. Pogaduchy z O. Te słynne fontanny megawypasione. Tłumy ludzi zachwycających się wodą i światłem, piszczących jak dzieci, bo spotkał ich mało spodziewany prysznic. Letni wieczór. Komary. A później metro, spacer w ciemnościach z kimś zupełnie innym, sprawdzanie własnych granic i umiejętności bycia asertywną (udało się), te cykające świerszcze, zupełnie jak przed laty, w ciepłe, pełne gwiazd i orzechowych liści nad głową letnie noce... Te noce, które już nie wrócą właśnie takie- bo Mamy już nie ma.
A jutro zdarzy się to, o czym nie mogłam przestać myśleć od dawna. O czym marzyłam od dawna. Planowane od co najmniej pół roku, bo wtedy nie udało się spotkać. Jedno spotkanie. Może nie tyle spotkanie co... no cóż, dużo więcej. Bo czy spotkaniem można nazwać spędzenie z kimś kilku dni, kiedy nawet nie wiem jeszcze co tym razem znaczy "kilka"? I nie, to nie randka. Nie randkuję z kobietami;) Jutro spotkam się z kimś, kto jest mi bardzo bliski, z kim duuużo rozmawiałam i chcę w końcu porozmawiać ale w cztery oczy, twarzą w twarz. Pewnie, że tego chcę i się z tego cieszę jak szalona... a gdzieś tam w głowie plączą się obawy, takie maleńkie: jak to będzie? Spotkamy się i tak po prosty zaczniemu rozmawiać, jak do tej pory na Skypie? Nie będzie niezręcznie? W ogóle jak będzie?
Tym samym przez najbliższy tydzień na pewno rzadko będę się tu udzielać, jeśli w ogóle, a później - sama nie wiem, kiedy dokładnie wrócę :)
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydają się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cala silą gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń, choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych.
Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia, ale kiedy spojrzy za siebie - bowiem zawsze dogania nas przeszłość - usłyszy głos własnego sumienia: “A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem, który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie”.
Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo uwierzył w cuda, dopiero gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze.
Paulo Coelho
2 komentarze
piekny tekst, ale ja zawsze doceniałam Coelho.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze i powodzenia :)
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.