Słodko- gorzko
15:34:00Minął mi szybko ten urodzinowy weekend.
Piątek na spokojnie, przyjazd do rodzinnego domu, zachwyt ciszą i spokojem (jeśli nie liczyć tych wyjących alarmów i odstraszaczy szpaków rozsianych po sadach) i śpiewem ptaków, zachwyt unoszącym się wszędzie zapachem jaśminu i zielenią. Poza tym czas spędzony z tatą, bratem i S.
Miło było obudzić się w swoje urodziny u boku mojego mężczyzny i usłyszeć "wszystkiego najlepszego z okazji urodzin". Później gotowanie obiadu, całkiem wesoły zamęt, kilka smsów z życzeniami i telefon urodzinowy od A., sprawiający, że uśmiechałam się od ucha do ucha:) A później? Kilkunastokilometrowy (a właściwie nawet więcej) dystans pokonany na rowerach we dwójkę: wiatr we włosach, wiatr na skórze, dużo słońca, piaszczyste drogi i gładkie, asfaltowe szosy, zapach jaśminu i zapach kwitnących lip, nasze uśmiechy, fascynujące ruiny i mijane małe miejscowości z drewnianymi i ceglanymi domkami, ceglany kościółek, pałacyk-ruina i głód zaspokojony obok małego sklepiku.... Odwiedziny u A. i jej małej, kilkumiesięcznej córeczki, później spacer dookoła mojej podstawówki, pełen wspomnień... I wieczór w domu, mój samotny spacer i sen, kiedy za oknem słychać zwyczajne odgłosy natury, nie szum samochodów.
A niedziela? To takie dni szarpią najbardziej mój spokój. Rodzinna narada, zakończona potęgującą się wściekłością mojego brata i jego krzykiem, użalaniem się nad sobą i wypominaniem wszystkiego, co złe. Mimo, że wszyscy pozostali najzwyczajniej na świecie chcą, żeby było lepiej, szczególnie dla niego. Efekt? Dzieciaki buszujące z aparatami po okolicy, S. zmywający po obiedzie, tata zasępiony przy stole, mój szwagier też zasępiony przy stole obok, brat na ganku, patrzący bez wyrazu na podwórko, siostra ze łzami w oczach patrząca przez okno w kuchni, ja: próbująca znaleźć w tym swoje miejsce i w końcu przytulająca moją siostrę też ze łzami. A później długi spacer po polach i lesie z S., bukiet chabrów i bukiet leśnych dzwonków z jaśminem, pożegnanie i powrót "do siebie".
Nocą już w swoim magicznym świecie, długa noc, czytanie zaległych, miłych wiadomości i pisanie, pisanie... maila, który czekał na napisanie od dawna.
Dziś już się szczerze uśmiecham:)
Poza tym, jak miło się dowiedzieć, że nie tylko ja mam urodziny 11 czerwca:)
5 komentarze
zazdroszczę, że mogłaś obudzić się przy swoim mężczyźnie w urodziny. ja bardzo bym chciała, ale nie było mi to dane
OdpowiedzUsuńkocham kwiaty! te, które wymieniłaś kojarza mi się z moim dzieciństwem, miłe uczucie.
I oczywiście ja również składam spóźnione urodzinowe życzenia!! :D
Dzięki za życzenia:)
OdpowiedzUsuńU mnie najwięcej wspomnień wiąże się właśnie z zapachami, więc wystarczy że np. wszędzie unosi się zapach lip i wspomnienia wracają:)
To jest właśnie duża tajemnica...jak to jest, że poczujesz gdzieś małą woń a wraca nagle tyle wspomnień, tak jakby się to gdzieś trwale zapisywało.
OdpowiedzUsuńAle to miłe uczucie :))
Baaaardzo miłe:)
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie do napisania następnej notki:)
biegnę ją czytać właśnie :D
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.