Cmentarz Żydowski w Warszawie
11:51:00Długo się tam wybierałam, w końcu się udało.
Spacer po cmentarzu to dla mnie czas na refleksje, tak jak już pisałam, a spotkanie z cmentarzem tak odmiennym od katolickiego - to szczególnie cenna lekcja.
Idąc między grobami z hebrajskimi napisami, na początku zwróciłam uwagę na kamyki na grobach, a zaledwie kilka zniczy. Przyznaję, nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, a w efekcie dopiero po powrocie do domu zagłębiłam się w informacjach i oto co znalazłam:
"Osobom, które na żydowskich grobach chciałyby pozostawić znak swojej pamięci można przypomnieć, że odmiennie od chrześcijańskiej tradycji w Polsce zapalenia na grobie znicza lub świecy żydowski zwyczaj polega na położeniu kamyka na grobie zmarłego. Takie oznaczenie miejsca czyjegoś pochówku przez judaizm uznawane jest za spełnienie przykazania i szlachetnego uczynku. Zapalenie świecy lub znicza jest także dobrym uczynkiem."
źródło: http://fzp.salon24.pl/244450,kamyki-i-swiece
Poza tym, cóż, klimat Cmentarza Żydowskiego przy ulicy Okopowej jest naprawdę niesamowity. Drzewa, cień nawet w słoneczny dzień i liczne wiekowe kamienie nagrobkowe (macewy) sprawiają, że zaczyna się mieć wrażenie jakby wędrówki w czasie, ale też o wiele łatwiej odetchnąć tu od zgiełku miasta i zastanowić się nad tym co ważne.
A nad czym się szczególnie zastanawiałam?
Uderzyło mnie, że tak mało wiem tak o mieście w którym mieszkam, jak o ludziach, którzy w nim żyli: a przecież wielu z nich leży oto pochowanych na tym cmentarzu a ja najbardziej kojarzę jedynie nazwisko Marka Edelmana. Mało wiem, a przecież to ważne...
Na co dzień odwiedzam groby zmarłych bliskich na cmentarzach katolickich. Kiedy po raz pierwszy odwiedzam cmentarz żydowski, najpierw rzuca mi się w oczy głównie to, że na grobach leżą kamyki, a mało jest zniczy, później, że widzę nagrobki bez krzyży, zaokrąglone (w sumie, czego miałabym się spodziewać, krzyży?) a jeszcze później, że na mijanych nagrobkach nie zobaczę zdjęć ani portretów. I hebrajskie napisy, ale to przecież oczywiste.
A co mniej oczywiste?
Świadomość, że niezależnie od wyznania, każdy chce pamiętać o zmarłych, sprawić, by pamięć o nich nie umarła wraz z nimi. Każdy chce znaleźć miejsce do którego będzie mógł powrócić by wspominać bliską osobę, pomodlić się za jej duszę słowami religii którą wyznaje, poczuć niematerialną obecność.
Czy to naprawdę ważne, jaką religię wyznajemy? Dla mnie ani trochę nie. I kiedy myślę, że kiedykolwiek jedynie fakt, jak ktoś nazywa swojego Boga, swoją Siłę Wyższą mógł doprowadzić do tak przerażających rzeczy jak te, które działy się w czasie II wojny światowej - chcę o tym napisać, by nie zapomnieć i nie zapomnieli inni...
Ciekawy tekst o symbolice żydowskiej TUTAJ.
3 komentarze
Zazdroszczę Ci tej Warszawy. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale chciałabym pojechać i zobaczyć ten cmentarz :) Może też naszło by mnie sporo refleksji?
OdpowiedzUsuńI teraz zrobiło mi się trochę wstyd, że mieszkam w Warszawie od urodzenia i jeszcze nigdy tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest na to za późno ;)
UsuńMnie ostatnio nosi po dotąd mi zupełnie nieznanych miejscach :)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.