Nie chcę się zmieniać...

00:11:00


Może dla niektórych to, jaka jestem, może się wydawać dziwne. OK. Ja jednak wolę pozostać taka, jaka jestem, nawet ryzykując, że wokół mnie będzie mniej ludzi. Za to będą ci, którzy mnie akceptują. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że woli być nienawidzony za to kim jest, niż kochany za to, kim nie jest.

I ja patrzę właśnie w ten sposób.

Z biegiem czasu dochodzę do tego, co jest dla mnie ważniejsze a co mniej ważne, a co jeszcze: zgoła bez większego znaczenia. Tak więc coś wybieram, a coś innego odrzucam, choćby i fajnie brzmiało...

Myślę sobie, że jednak pojemności naszych serc są w pewien sposób ograniczone. Ci, którzy mówią, że kochają wszystkich, nie kochają zgoła nikogo konkretnego. Nie wierzę, że można mieć bliskie relacje z wieloma osobami, tak się nie da... Odczułam to ostatnio mocno... Nie umiem być blisko z więcej niż kilkorgiem osób, być szczera i otwarta dla większego grona. Nie chcę wychodzić poza tych kilka osób... w miarę możliwości.

I nie chcę na siłę szukać kogoś, z kim mogłabym być.

Ani na siłę nawiązywać znajomości "po coś".... Co innego po prostu wyjść do ludzi, to OK.

Z biegiem czasu zaczynam sobie coraz bardziej cenić własną przestrzeń. Miejsce tylko dla siebie, gdzie jest czas i miejsce na przemyślenia, poukładanie myśli i powrzucanie do odpowiednich szufladek w głowie odpowiednich rzeczy... Ta cisza, którą mogę znaleźć na samotnym spacerze, w skupieniu na robieniu zdjęć czy biżuterii... albo po prostu ta cisza, która zapada, kiedy zamknę za sobą drzwi swojego pokoju i wiem, że kiedy powiem, że chcę pobyć sama, zostanie to uszanowane, a sama też to uszanuję.

Choć przecież bardzo lubię ludzi i lubię być dla nich.

Potrzebuję równowagi, szczególnie teraz.

A może po prostu powinnam powiedzieć, że był ktoś, komu poświęcałam wiele swojego czasu, siebie, własnego zaangażowania, bo chciałam, bo zależało mi... a nie miało to większego sensu, bo ten ktoś nie umiał tego docenić? A ja widząc tylko jego nie widziałam innych, wartościowych ludzi... Cóż, tak upadają złudzenia...

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Chyba jestem podobna do Ciebie. Nie wyobrażam sobie, jak można mieć "kupę" "przyjaciół", tylko po to, żeby był tłum, żeby pokazać, jacy fajni jesteśmy. I do każdego dopasowywać swoje zachowanie, bo ten lubi to, a inny czegoś nie akceptuje. Takie udawanie na siłę, toczenie nudnych, ale obowiązkowych pogawędek, robienia czegoś na siłę męczy mnie po prostu. Wolę być sobą i mieć wokół siebie ludzi, którzy mnie na 100% akceptuję. Takiego człowieka od razu poznam, nawet bez zbędnych słów i z takim najlepiej się czuję. Prawdziwe braterstwo dusz, to sobie cenię w bliskich kontaktach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie mamy wiele wspólnego :)
      Nienawidzę rozmów o niczym i "bo tak wypada"...Jeśli znajomi to tacy jak ja, akceptujący mnie i rozumiejący, dla których wiele zrobię, bo wiem że to ma sens.

      Usuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe