Spotkania co przychodzą same...

13:49:00

Wolny dzień, więc się wyspałam za wszystkie czasy a jako że dziś mam zamiar z bliską koleżanką unicestwiać pokaźny plik zdjęć (oto do czego przydaje się grill) nad Wisłą, postanowiłam zrobić przedtem małe zakupy. O zdjęciach napiszę za jakiś czas... Wracając do tematu, jako że centrum handlowe mam piekielnie blisko, poszłam sobie tam na piechotę i swoje kroki skierowałam do hipermarketu. A tam spotkałam Jego. Nie, nie miłość swojego życia ani nic w tym stylu. Faceta który naprawdę namieszał mi w życiu i z którym nie widziałam się od co najmniej roku mimo, że przez cały ten czas mieszkam niemalże po sąsiedzku bo na piechotę szłabym do niego jakieś 15 minut. Wręcz na siebie wpadliśmy. Porozmawialiśmy chwilę. Odeszłam nieco... rozedrgana jak ja to nazywam. Dziwne spotkanie. Choć jak na to, że chcę za sobą zamknąć przeszłość, całkiem mało zaskakujące.



W skrócie, zaczynam rozumieć stwierdzenie Mellibrudy, że wybaczamy nie dla tych, którzy skrzywdzili, ale dla samych siebie, żeby się samemu nie niszczyć od środka poczuciem krzywdy, przeżywaniem ciągle na nowo tego, co bolało.

Straciłam jednak swój spokój.

I zaczęłam myśleć. Na pytanie co u mnie mogłam właściwie niewiele powiedzieć, może dlatego, że miałam pustkę w głowie. Ale i tak rzucił mi się w oczy fakt, że przez ten cały rok... cóż, właściwie bezpiecznie się schowałam i właściwie to unikam ryzyka, dobrze mi tu gdzie jestem i jakoś nieszczególnie szukam wyzwań i zmian.... choć przyznaję, że to jak jest, nie zadowala mnie za bardzo. I głównie mam tu na myśli pracę i relacje z facetami.

Od 2 lat nie zmieniłam pracy, mimo, że mnie wkurza, szukam nowej na pół gwizdka, ciągle tkwię gdzieś w przeszłości jeśli chodzi o jakieś relacje które dawno już się pokończyły (ale w mojej głowie trwają nadal, niestety) i dalej nie wiem co dla mnie ważne, w czym bym się sprawdziła, z czym dałabym sobie świetnie radę... Zamulam się, zamulam i jeszcze raz zamulam, siedząc po uszy w książkach i mając nadzieję, że wiedza z nich przyswojona pomoże mi się ogarnąć. A do diabła, po co wiedza, jeśli się jej nie stosuje w życiu??? A na dokładkę, jak mi ktoś ostatnio uświadomił, chowam się za projektem, który choć ma na celu wyluzowanie, w sumie wrzuca mnie w pewne ramy, sama się chowam w jakichś wytycznych, rozliczaniu się z tego co mi się udało, rozliczaniu samej siebie i tak dalej.. ale jakoś nie zbliża mnie do życia, jakie chciałabym wieść.

Życia pełnego życia, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.

Tylko, że ja chcę żyć, a nie się tylko chować...

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe