"Kup kochance męża kwiaty" Katarzyna Miller

11:13:00

O ile sam tytuł innej książki tej samej autorki: "Chcę być kochana tak jak chcę"  spotkała się zapewne z entuzjazmem kobiet, tytuł tej może być nieco problematyczny i niekoniecznie przyjęty z aprobatą. No bo jak to, kupować kwiaty kochance męża? Za co niby?



Książka podobała mi się już z samego opisu, bo po pierwsze porusza tematykę zdrady a po drugie: dość nietypowo i w sposób, jaki mi się podoba i wydaje się dość sensowny.

Niezależnie od tego, jak na to patrzą inni, zawsze miałam gdzieś w głowie przekonanie, że nie istnieje idealny związek w którym wszystko jes cudownie i nagle, znikąd jak jakiś kataklizm przychodzi zdrada. Tak samo jak nie wierzę że istnieją związki w których jedna osoba jest święta, idealna i ogólnie mega, a druga wszystkiemu winna, zła i w ogóle. Z podobnego założenia wychodziła autorka więc miło mi się czytało.

W książce przewijało się też podejście które jest mi bliskie: o tym, jak się czujemy, decydujemy my swoim podejściem do tego co się wydarza, a nie same wydarzenia. I tak naprawdę nawet to co mega przykre, nieprzyjemne czy bolesne - może coś nam dać cennego, ważnego, być jakimś boźcem do zmiany... nauczyć czegoś, czy po prostu skłonić do zastanowienia się nad różnymi kwestiami.

Dlaczego więc zdrada miałaby być traktowana inaczej? Patrzenie na nią w dokładnie taki sposób jest podejściem, które wydaje mi się OK, choć wiem, że to piekielnie trudne.

Albo znów wydaje się kobiecie dużo więcej niż trzeba. Zdarza się, że mąż, skręcony ze strachu i poczucia winy, spowiada się: "Wybacz, zakochałem się nieprzytomnie i nic nie mogę na to poradzić, nigdy w życiu nie byłem taki zakochany." A ona słyszy "nigdy w życiu" czyli "bardziej niż kochał mnie". A to wcale nie musi być prawda, bo człowiek, który jest zamroczony nagłą fascynacją, może myśleć że to jest pierwsza i jedyna miłość jego życia. Jak mu przechodzi, widzi, że swoją żonę kocha dużo bardziej, ale w tej chwili mówi tak jak czuje, a żona ma poczucie że on przekreślił ich uczucia, i nie jest w stanie usłyszeć tego co "pod spodem".

I takie małe stwierdzenie:

ON nie robi tego Tobie, on robi to dla siebie.
A nawet:
ON tego nie robi przecwko Tobie, on to robi dla siebie.

Choć dodać należy że obok słów o tym, że romans to często coś co facet po raz pierwszy od dawna robi tylko dla siebie, pada też w książce stwierdzenie, że oczywiście lepiej i bezpieczniej dla wszystkich byłoby, gdyby znajdował jednak inne sposoby...

I nieco inne spojrzenie na szklankę w połowie pełną:

Mam pół szklanki pełnej, w związku z tym zawsze się napiję, ale muszę wiedzieć że są granice. Osoba nieszczęśliwa tego nie wie. Chce chłeptać bez granic, dlatego jest oburzona, że ma tylko pół szklanki a nie całą. Chciałaby mieć dwadzieścia tych szklanek, albo żeby jej dostawiali ciągle nowe. 

I gdzieś w tej książce wraca i to, o czym sama często myślę, nad czym staram się skupiać, co wiem, że jest mądrym podejściem:

Dlatego kierunek zmiany w życiu jest taki: najpierw zrób coś dla siebie, zainwestuj w siebie a nie w faceta, nawet nie w dzieci ale w siebie. A potem będziesz mogła dawać i będziesz wiedziała, co możesz dostać. Poza tym będziesz wiedziała że inne kobiety są w takiej samej sytuacji jak Ty. Przynajmniej część z nich, ponieważ w różnych środowiskach kobiety są w różnych sytuacjach. Niektóre mają pysznie w życiu i mówą "Ach, to nieprawda, że kobiety są dyskryminowane, mnie jest bardzo dobrze".

I jeszcze to:

Nie zdradzaj siebie a nie będziesz zdradzana?
Tak, tak właśnie uważam.
A przynajmniej nie będziesz się czuła odarta z siebie. 
Zawsze pozostanie Ci to co najważniejsze: TY SAMA

I coś, pod czym podpisuję się obiema rękami:

Mąż, partner, może być wspaniałym, udanym, jednym z najważniejszych elementów życia kobiety, czego życzę każdej, która tego chce, ale dorosły człowiek ma przede wszystkim odpowiadać za siebie. Nie może czekać na to, aż ktoś inny urządzi mu życie.

Jak dla mnie świetna książka. I taka bardzo do przemyślenia, niekoniecznie tylko dla kobiet, które zostały zdradzone kiedykolwiek.

You Might Also Like

2 komentarze

  1. To brzmi sensownie. To ja jestem podmiotem. W żadnym zaś razie przedmiotem. Nawet, jeśli miałby to być przedmiot miłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się - ja nie mówię, że trzeba się asekurować i nie ufać, skądże. Ale bardzo mocno wierzę w związek dwojga ludzi, którzy potrafią żyć własnym życiem, nie będąc pijawką czy bluszczem.

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe