Akademia Przyszłości i kolejne zmiany

08:45:00

Czas jakiś temu pisałam o tym, że rezygnuję z bycia w zespole Królewicza że awans, że bycie koliderką i sympatyczna znajoma, że zbieg okoliczności i wpływ weekendu w Krakowie. Taaak.

I że dla mnie to wyzwanie, że czuję, że dam sobie radę, że to ma sens, że będzie super. I że rozstanie z Królewiczem dobrze mi zrobi.Pisałam też o tym, że czuję, że to naprawdę to. I że mój dotychczasowy lider już wie, że na ostatnim spotkaniu przed wakacjami powiedziałam wszystkim z naszego zespołu a właściwie powiedzieliśmy oboje.

Taaaak.



Co było dalej?

Trzy miesiące mega zajęte, a mimo to widywałam się z Królewiczem rzadko ale dosyć regularnie jak na nasze zapełnione grafiki, a to dlatego, że oboje pracowaliśmy przy tych samych projektach a ja, choćbym była nie wiem jak zajęta, na Fundację Maraton Warszawski znajdowałam czas zawsze. Wygłupialiśmy się, żartowaliśmy, ogólnie było bardzo pozytywnie. Miałam poczucie, że niezależnie od tego, co wybieram, on to akceptuje. A co więcej, trzyma kciuki za powodzenie moich planów. Co było dla mnie szczególnie cenne po całej tej gmatwaninie, moich dawnych wątpliwościach, obawach i strachach i jego wsparciu, jakie od niego dostawałam przez cały ten czas, kiedy było marnie.

I spotkanie po wakacjach z koleżanką z którą miałam współpracować.

Nie umiem tego logicznie wyjaśnić, mogę tylko próbować. Gdybym miała wątpliwości, zawsze mógłby je ktoś rozwiać. Gdybym się obawiała, zawsze mogłabym to z kimś przegadać. Tymczasem ja zaczęłam się czuć tak, jakbym spotkała się z kimś zupełnie innym niż kilka miesięcy temu i... intuicja mi mówiła, że nie powinnam. Choćby nie wiem, co się zmieniło, ja byłabym tak samo na "nie". Do tego jeszcze pewien wieczór z podłym humorem, myśli o Akademii i... no właśnie, ta jedna, konkretna. Chcę znów być w  zespole Królewicza... jeśli tylko się zgodzi. Biorę na siebie odpowiedzialność za niespełnione obietnice, zrobię wszystko, żeby moja przyszła-niedoszła liderka tego nie odczuła.

Jestem po dwóch rozmowach. Jednej z Królewiczem, drugiej z moją przyszłą-niedoszłą liderką.

Od jesieni wracam do zespołu Królewicza i spotkam ludzi z którymi tak się zżyłam.

Czuję, że to właśnie TO i że to dla mnie dobra decyzja... Nie powiem, że wszyscy są z niej zadowoleni. Nie mam możliwości uszczęśliwić wszystkich ale sobie nie chcę szkodzić. Czuję się tak, jakbym w kilka minut straciła kogoś, kto był przyjacielem i zyskała wroga. Nie da się mieć wszystkiego. Mimo wszystko jednak trochę boli, że ktoś w taki sposób zareagował.

Tamtego wieczoru, po rozmowie z Królewiczem, kiedy dzień zaczęłam od wolontariatu, do wieczora byłam w pracy, przed zaśnięciem zaczęłam przeglądać dawne smsy od Królewicza... od jakiegoś czasu do nich nie wracałam, ale były w specjalnym folderze w telefonie, nie miałam serca ich skasować....

Będzie fajnie, zobaczysz :) Nie stresuj się już :) Pogadaj z kotem, on Cię uspokoi :)

Szkoda, że dawno do nich nie wracałam, bo miałabym więcej powodów do uśmiechu...

A po głowie plączą mi się już pomysły na kolejne zwariowane wydarzenia z Akademią... pomysły jak najbardziej do zrealizowania :)



You Might Also Like

1 komentarze

  1. Margerytka, trzymam kciuki za Twoje działania i wspieram dobrymi myślami!!! Będzie dobrze!!! Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe