"Spotkania co przychodzą same..."
09:25:00Obiecany post o mojej pracy nad sobą dopieszczam, a jako że ostatnio czasu dużo nie mam, a w domu głównie śpię i w pośpiechu przeglądam pocztę... dopiero dziś mam chwilę by napisać nieco o ostatnich, bardzo
aktywnych dniach.
Po pierwsze praca, po drugie wolontariat przed Maratonem Warszawskim i pozytywnie zakręceni ludzie, a po trzecie pewne
spotkanie autorskie na którym byłam wczoraj mimo, że niewyspana i ogólnie
zmęczona (acz, jak to ktoś ostatnio powiedział, "sen jest dla słabych", a ja ostatnio miałam tyle ciekawych spraw i ludzi wokół siebie, że spanie zbyt długo uznałabym za stratę czasu;), ale bardzo, bardzo chciałam się spotkać z Kasią Enerlich i
cieszę się, że się udało, że miałyśmy okazję porozmawiać:) To
niesamowite, że tak się życie układa, że sięgnęłam po książki kogoś, z
kim tak wiele mam punktów wspólnych. Było magicznie wczoraj na Targówku, tylko tyle powiem :)
A bardziej refleksyjnie...
Chwilami zastanawiam się, ile jeszcze wykreślę z listy moich postanowień drugiej połowy 2012 roku. Bo właśnie kolejny punkt zaczyna odchodzić w zapomnienie. Tym razem ten dotyczący Akademii Przyszłości. Po pewnej nieprzespanej nocy, gdy pobiegłam na Stadion Narodowy wolontariuszować, spotkałam tam Królewicza, co było zresztą logiczne. Nieco mniej logiczne a jednak prawdziwe jest to, że... poza masą żartów i rozmów na wesołe tematy przyprawiające o uśmiech od ucha do uch i ból brzucha (to ze śmiechu)...rozmawialiśmy też o moim powrocie do jego zespołu. Mówiąc konkretniej, to ja zapytałam, czy mogłabym wrócić. On na to, że jeszcze mnie nie wykreślił z listy.
Nie ma w tym logiki, jest za to intuicja. Z różnych powodów chcę, żeby tak było, przemyślałam to i czuję, że tak będzie dobrze. Wiem, że mogę w ten sposób zamieszać komuś i zrobię wszystko by jak najmniej to odczuła, ale nie chcę wbrew sobie... O powodach nie napiszę na razie.
I jak się cieszę, że dzisiejszy dzień mogłam zacząć bez budzika, za to nad poranną kawą z mlekiem i kardamonem, nad batonikiem z czekoladą, mając w perspektywie zupełnie wolny dzień i możliwość znalezienia czasu na ugotowanie sobie pysznego obiadu, a kto wie, może i na upieczenie ciasta marchewkowego :)
I to nic, że za oknem zachmurzone niebo, ja się zachwycam tą je częścią, gdzie zza chmur prześwituje błękit :)
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.