34. Maraton Warszawski i szaleństw ciąg dalszy:)
17:42:00Ucieszyłam się z niespodziewanego telefonu od Królewicza z pytaniem, czy w piątkowe popołudnie nie wpadłabym na Stadion Narodowy popomagać nieco. Z założenia ten weekend przeznaczyłam na okołomaratonowe sprawy, więc perspektywa zaangażowania się nieco intensywniej ucieszyła mnie dość mocno. Mrrrr.
Przez najbliższe pół roku będzie mi brakowało takich imprez... Bo o ile namówić mnie na całonocne 'hulanki i swawole' jest ciężko, to namówić mnie na bycie wolontariuszem przez cały weekend jedynie dla satysfakcji (cóż... może dla słodyczy też, acz to nie najistotniejsze) jest niezmiernie łatwo. Zwłaszcza, jeśli namawia Królewicz. Lubię te nasze żarty i wygłupy, docinanie sobie nawzajem i to poczucie humoru. Mniam. A entuzjazm też się udziela, zdecydowanie.
Bo KOCHAM tę atmosferę, zwariowanych ludzi, pozytywnie nastawionych biegaczy i w ogóle. Mogę wtedy spać po 5-6 godzin, wpadać do domu tylko na sen i kolację, zrywać się skoro świt i biegać zaaferowana, dając z siebie wszystko bo... to KOCHAM. Kocham to uczucie.
I pomyśleć, że pół roku temu po raz pierwszy się zaangażowałam w imprezę z tego cyklu, że wcześniej z bieganiem miałam mało wspólnego a o tym, że był Maraton niby wiedziałam, ale zawsze umykało mi to gdzieś mimo... Nigdy też nie byłam szczególnie towarzyska, a rozmowa z mało znanymi ludźmi wręcz mnie przerażała. Tymczasem zaczynam mieć wrażenie, że coś się zmieniło i to ani chybi za sprawą tych moich wolontariuszowych szaleństw na imprezach Fundacji Maraton Warszawski.
I wiem doskonale, że mimo całej masy ambitnych planów i założeń, nie mając 'przymusu' wyjścia dokądś, ogarnięcia się, z dołkiem, który był coraz silniejszy, tylko bym się dołowała jeszcze bardziej... i w efekcie nie zdziałała zbyt wiele. Tymczasem...
Tymczasem efekt jest taki, że wpadłam na trochę do mieszkania, piszę tę oto relację, popijając kawę (bo na sen dziś szkoda czasu), za chwilę pozbieram się do robienia mapy marzeń, którą zapewne skończę jak wrócę. A niebawem wychodzę, bo moja przyjaciółka będzie przejazdem w W-wie więc jak bym mogła się z nią nie spotkać :D
A jutro... ojjj jutro tez się będzie działo, jutro na szczęście nie pracuję, ale lenić się nie zdążę chyba i bardzo mnie to cieszy :D
Nadchodzące miesiące zapowiadają się wesoło, intensywnie i pomysłów po głowie mi biega całe mnóstwo. To uczucie też KOCHAM! :)
Tym samym idę słuchać muzyki i działać, DZIAŁAĆ!
1 komentarze
Widziałam dziś biegaczy w drodze do Łazienek :)
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.