Pisanie, pisanie i inne przykrości :P
11:09:00Przyznaję się: konkurs literacki wydawnictwa Replika się zakończył, nie przyznano pierwszego miejsca, a tylko jedno (z dwóch) wyróżnienie. Odpadłam.
Byłam już na etapie "może moje pisanie się nie nadaje do niczego?", ale trochę mi przeszło. Jak się nad tym zastanowić, to moja pisaninka mogła być bardziej dopracowana, ideałem nie była, a dla samej siebie umiem zobaczyć w tym wszystkim więcej sukcesów niż zajęcie pierwszego miejsca w tymże konkursie. Choćby to, że zaplanowałam to, co chcę napisać, zaczęłam i skończyłam. Że coś sobie tym pisaniem poukładałam w głowie. Że ujęłam w formę zmyślonej historii coś, co mi się po głowie plątało.
Ostatecznie stwierdziłam, że co mi szkodzi: poprawię to, co napisałam tak, żeby było w 100% tym czym chcę by było i wyślę jako propozycje wydawnicze do kilku miejsc. Nic w ten sposób nie tracę a zyskać mogę:) Chyba czas wrócić do tego, co pisałam z takim zapałem...
Chociaż i tak chwilami dopada mnie zniechęcenie...
Poniżej mały cytat:
Motto:
Ale ludzie
zazwyczaj nie myślą, że to, co zdarzyło się im, zdarza się wielu osobom. A
szczególnie ci niezbyt bystrzy.
— Haruki Murakami
Wszystkie boże dzieci tańczą
Wszystkie boże dzieci tańczą
Obejrzałam dziś „współczesną wersję
bajki o Kopciuszku”. No i właśnie…
Pomyślałam, że znam pewnego
Kopciuszka, może nawet nie jednego.
Kopciuszek, o którym pomyślałam na
początku, wiódł w gruncie rzeczy dość zwyczajne i nieciekawe życie. Niekiedy
nawet smutne i ponure. Kopciuszek nie wierzył, że jest cokolwiek wart, nie
wierzył, że dla kogoś może być ważny. Mimo niewątpliwych przymiotów tak duszy
jak ciała, wątpił w siebie straszliwie i skłonny był raczej siebie nie doceniać
niż przeceniać.
Dlatego kiedy tenże Kopciuszek
dotarł na bal i zachwycił go cały ten przepych, piękne stroje i piękne sale, oślepiony
blaskiem zupełnie nie zauważył, że Książę, który zdawał się być tak piękny,
wyjątkowy i wspaniały, z księciem niewiele miał wspólnego. Na samym balu
znalazł się Książę zresztą dość przypadkowo. Kopciuszek zakochał się po uszy i
już zupełnie przestał widzieć wady Księcia. Zupełnie przestał też widzieć, że
to, co pozornie unosi go nad ziemią i dodaje skrzydeł, raczej pogrąża…
Na szczęście istnieją Dobre Wróżki
i pozytywne zbiegi okoliczności.
Kopciuszek obudził się z dziwnego
półsnu i jakby bardziej przytomnie spojrzał tak na Księcia, jak na siebie.
Zapragnął przewrócić swoje życie do góry nogami. Jak postanowił, tak zaczął
robić.
Palce
Idy znieruchomiały na klawiaturze. Zagapiła się w okno nad biurkiem. Nie
widziała pochmurnego nieba, lekkiej mgły nad polem kukurydzy, ani odrobiny
słońca, które zaczynało przedzierać się przez chmury. Myślami była daleko, i w
czasie i w przestrzeni. Myśli odbiegły do czasu spędzonego w górach i
wszystkich tych chwil, których nie sposób było zapomnieć. Wtedy wiele rzeczy
było prostszych – pomyślała.
Właśnie
samotnie obejrzała na laptopie film, który pożyczyła jej koleżanka, żeby
poprawić jej humor. Pomysł cokolwiek dziwny, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Ida
właśnie rozstała się z chłopakiem, z którym teoretycznie do siebie pasowali (no
właśnie, teoretycznie) więc film o szczęśliwym zakochaniu tylko ją przygnębił.
Postanowiła odreagować, pisząc kilka słów na bloga. Nie spodziewała się jednak,
że we wspomnieniach wróci najzupełniej przypadkowo te dwa tygodnie w górach, które
tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że Tomek nie jest facetem, o którym marzyła,
i że… nie mogłaby powiedzieć, że jest w nim zakochana. Wyjechała tam z
nadzieją, że na odległość wszystko przemyślą i owszem, ona przemyślała. Po
powrocie długo zwlekała z powiedzeniem Tomkowi, że to koniec. Mocno to przeżył.
Teraz żyją jakby w zawieszeniu: ona szuka pokoju do wynajęcia, on
współlokatorów. Poszukiwania idą marnie, więc Ida wyjechała na kilka dni do
taty. I efekt jest właśnie taki: siedzi właśnie nad tekstem, który miał jej
pomóc poukładać myśli, gapi się w okno i wspomina dwa tygodnie w górach.
Pięknie. W tej właśnie chwili zadzwonił telefon.
7 komentarze
a jakoś polubiłem ten post, może za szczerość.
OdpowiedzUsuńmam takie same odczucia:)
UsuńA ile było prac? Bo wiesz, wyróżnienie może być TYLKO wyróżnieniem albo AŻ wyróżnieniem ;) Nie zawsze można wygrywać, w końcu to cudzy gust się liczy w tym wypadku i nigdy nie wiadomo na jaki się trafi. Dobrze, że traktujesz to jako bazę do odbicia się, do poprawek, rozwoju, a nie załamujesz i nie rzucasz wszystkiego w kąt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Coś około 300 prac nadesłano :)
UsuńJa i tak na swój sposób odniosłam sukces... choćby nad sobą, więc myślę, że jest OK:)
Uściski
Nie teraz, to następnym razem. Ja tam trzymam kciuki, ale chcę egzemplarz jak Ci się uda ;D
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie poddawaj się! Wiesz na ile ja konkursów wysyłałam swoje wiersze? Raz jakiś konkurs wygrała moja przyjaciółka. Jak przeczytałam to opowiadanie... ani w nim fabuły ani nic nadzwyczajnego. Już na początku wiadomo było co będzie na końcu... Czasami oni szukają po prostu konkretnego czegoś i trzeba sie wstrzelić, a nie zamartwiać. Tomik poezji mimo nieudanych konkursów wygrałam ;)
OdpowiedzUsuńTylko się nie zrażaj tym,że nie zostałaś nagrodzona.Póki co:)Pisz dalej dla siebie i dla własnej przyjemności.Niech będzie twoja nagrodą. A na konkursy przyjdzie pora.
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.