Notatki pożeracza książek czyli Marcin Bruczkowski i jego książki:)
16:35:00Minęło mnóstwo czasu, odkąd wpadła mi w ręce książka "Bezsenność w Tokio" autorstwa Marcina Bruczkowskiego. Wręcz się w niej zakochałam, czytałam nie mogąc się oderwać, pamiętam nawet, że z tego wszystkiego, z całego zaczytania zapomniałam o istnieniu swojego telefonu i nie zauważyłam zupełnie, że dzwoniła do mnie przyjaciółka. Ze swoją miłością do Japonii i kultury japońskiej nic dziwnego, że wręcz połknęłam tę książkę. Autor spędził wiele lat w Japonii i potrafił też interesująco o tym napisać. Wciągająco rzec by można. Rozsądnej krytyki nie umiem z siebie wyciągnąć, bo do tego stopnia uległam zafascynowaniu, że nijak :)))
Krótko później w mojej osiedlowej bibliotece spotkałam książki Marcina Bruczkowskiego co bardzo mnie ucieszyło.
"Zagubieni w Tokio" wciągnęło mnie tak, że zapomniałam o całym świecie i w zasadzie zupełnie straciłam kontakt z rzeczywistością. I oczywiście po raz kolejny bez znaczenia okazał się fakt, że wychodząc z domu miewałam spooorą książkę w małej torbie, nieważne że może mało wygodnie i że w komunikacji miejskiej... chciwie czytałam każde słowo, korzystając z każdej wolnej chwili i możliwości czytania. A kiedy dotarłam do ostatniej strony... eh., to było naprawdę dziwne uczucie.
A później pożarłam w zapamiętaniu "Radio Yokohama", która to książka po prostu złapała mnie za serce:) I jakoś ciągle łazi mi po głowie ten symbol: krokodylek, który ma wielką paszczę i małe uszy... Czy sama nie jestem jak on- gadam jak najęta, kłapię paszczą czasem bez zastanowienia a ze słuchaniem- gorzej? Okropnie wymowne były dla mnie te rozmowy bohaterów książki, którzy zasadzie ze sobą rozmawiali, ale zrozumieć się zwyczajnie nie mogli, tylko czasem... Zupełnie moje bajka. (bo niby dlaczego pytałabym Pana Kota co sądzi o jakimś tam zachowaniu Em Em? Bo nie jestem na etapie pytania o to samo Em Em, a męski punkt widzenia szczerego faceta czasem się przydaje...) Wracając jednak do tematu, wessał mnie świat "Radia Yokohama" i krótko później pobiegłam do biblioteki po kolejną książkę autora:)
Jakoś nie umiem naskrobać rozsądnej recenzji... Żałuję, że nie pisałam na świeżo, bo wtedy byłabym w stanie napisać sensowniej i konkretniej...
Teraz pożeram "Singapur czwarta rano" :D
Jednak najbardziej mnie rozbroił jakiś czas temu tekst napisany przez Marcina jako komentarz pod pewnym postem na blogu, postem kompletnie 'zjeżdżającym' jego pisanie i mam wrażenie, że mało konstruktywnie krytykującym...
> A w moim odczuciu Bruczkowski to grafoman. Szkoda, że się ze mną nie zgadza.
A kto Ci powiedział, że się nie zgadza…? Oczywiście, że się
zgadzam!!! Jestem niereformowalnym grafomanem! I dlatego właśnie
napisałem kolejną książkę, bo, zgodnie z definicją grafomaństwa, nie
mogłem się powstrzymać :-))
NA SZCZĘŚCIE nie ustanowiono jeszcze przepisu czyniącego czytanie
moich powieści obowiązkowym, więc po prostu serdecznie odradzam
wszystkim sięganie po moją kolejną książkę, czyli „Radio Yokohama”. Jest
to szmira, tandeta i potwornie nudne bajoro grafomańskiej prozy.
Harlequiny w porównaniu z nią to literatura najwyższej klasy. Co lepsze,
mimo umiejscowienia akcji w Yokohamie, powieść dzieje się cała w jednym
budynku, więc ukochanej przez wszystkich Japonii jest tam JESZCZE mniej
niż w „Zagubionych”. Czy wspominałem, że jestem niereformowalny…? :-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Całość TU
Gdyby ktoś miał chęć, podaję adres strony autora:
Marcin Bruczkowski
Zazdroszczę dystansu do siebie, to coś, czego dalej odnośnie swojego pisania nie umiem. I... Jaki to kontrast z czyimiś słowami pewnego pisarza, który na swojej stronie napisał "Lubię konstruktywną krytykę" a nijak się to miało do rzeczywistości i nijak się ma. Wbrew pozorom lubiłam jego książki i nie miałam uwag do nich... tylko to nastawienie.
5 komentarze
Być może wstyd przyznać, ale pierwsze słyszę o autorze. Jednak po tym co napisałaś i ja muszę sprawdzić czy jego książki są w mojej bibliotece:)
OdpowiedzUsuńU mnie zadziałała stara, sprawdzona metoda: spacer między półkami i chwila zastanowienia: ooo, o Japonii, b. chętnie! A później połknęłam i te nie o Japonii bo pokochałam sposób pisania.
UsuńDlatego uwielbiam biblioteki, gdzie sama mogę sobie między regałami chodzić i szukać czegoś, co chcę odkryć:)
Jest jeszcze jedno moje książkowe odkrycie i pewnie znów nie dam rady napisać inaczej niż od razu o kilku książkach tej samej autorki;)
A nie kojarzyłam jej wcześniej w ogóle :)
A wiesz, że jakoś tej książki nie czytałam? A właściwie większość o Japonii mam już za sobą ;)
OdpowiedzUsuńO Chinach też lubię, jak chcesz co nieco to Ci mogę polecić ;)
PS. Jak nie wiem jaki masz problem, to nie polecę Ci żadnej poradni/fundacji
Mi też zupełnie przypadkiem wpadła w ręce:)
Usuńpozostałe już są mnie japońskie, bardziej singapurskie ale b. mnie wciągnęły też.
Wiem... po prostu w jakimś momencie się wystraszyłam takiego pisania na forum (miałam kiedyś potyczki z kimś, kto poczytał sobie mojego bloga a może i moje wypowiedzi na innych i ... cóż, czasem się obawiam), ale napiszę niebawem:)
Być może już coś znalazłam, co nie zmienia faktu, że lepiej mieć więcej możliwości :)
Właśnie przeczytałem książkę, przez wakacje nie mogłem się powstrzymywać od czytania (a musiałem przewertować "Lalkę" B. Prusa). Książkę czyta się przyjemnie, lekko, a co najważniejsze jest w niej wiele ciekawych przygód, wskazówek i informacji. Gorąco polecam !!!
OdpowiedzUsuńPS: Pozdrowienia dla Margerytki :-)
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.