Zaczerpnięcie powietrza
10:57:00To dla mnie takie nowe...
Z jednej strony: pierwsza wiosna od lat, kiedy nie jestem przybita, kiedy nie myślę o tym, że to właśnie wiosną Mama odeszła. Myślę o niej czasem, brakuje mi jej, ale wspomnienia nie wywołują już takiego bólu jak dawniej. Może też w jakimś stopniu nauczyłam się przyjmować od innych to, czego zabrakło, kiedy zabrakło Jej. Sama widzę, jak się zmieniłam, odkąd zwyczajną rzeczą stało się wiszenie na telefonie z Ciocią i rozmawianie na wszelkie możliwe tematy, łącznie z facetami, związkami, gotowaniem i co tam nas zaintryguje. Poza tym zaakceptowałam, że były rzeczy dobre i były złe, ale niezależnie od wszystkiego będę szła dalej. Tak czy inaczej do przeszłości nie ma powrotu. Czasem śni mi się Mama, ale nie są to złe, trudne sny, jak dawniej. Osiem lat to chyba w sam raz, by pewne rzeczy za sobą zamknąć.
Poza tym... chyba po raz pierwszy od dawna zaczynam naprawdę poważnie wierzyć w to, że mogę zostawić za sobą te wszystkie dramaty, rzeczy, które mnie niszczyły, sytuacje, które wywoływały ból samym tylko wspomnieniem... Pamiętać będę zawsze, jednak nie chcę rozpamiętywać. Zmieniło mnie to, na pewno, ale pewnie też pomogło wypracować różne fajne rzeczy, których bym się bez tego nie nauczyła. Zaczynam wierzyć, że naprawdę, mimo tego wszystkiego, co złe, mogę patrzeć śmiało w przyszłość, marzyć, planować i osiągać to. Pomimo wszystkiego, co było złe. Pomimo parszywej przeszłości.
Trochę czuję się tak, jakby moje myślenie przestawiło się na zgoła inne tory i to takie, które zdecydowanie są lepsze. Zdrowsze. Może też to kwestia przyciągania innych ludzi do swojego życia. Kiedyś, spotykając na swojej drodze kogoś, kogo podziwiałam za ogólne życiowe ogarnięcie, czułam się gorsza, mniej warta. Przerastało mnie to, że ktoś być może będąc w podobnym wieku jak ja, a niekiedy o wiele młodszy, ma w życiu ogarnięte różne dziedziny, w których ja jestem delikatnie rzecz ujmując w lesie. Teraz, kiedy spotykam taką osobę, to trochę tak, jakbym ogrzała się nieco w cieple tego, co pozytywne u tej osoby – i nie tyle zazdroszczę, ile motywuje mnie jej obecność, by więcej wysiłku włożyć w swoje starania, by było lepiej u mnie, na moim własnym poletku.
Może też inna rzecz, że teraz faktycznie wierzę w to moje „lepiej”, wierzę w możliwość poogarniania sobie mojego życia tak, by było naprawdę pozytywnie.
Odlatują w przestrzeń międzyplanetarną w wietrze czasu rozbłyski chwil, co są moim losem. Moment, kiedy się topiłem w rozsłonecznionej, letniej rzece z gorzkim zapachem ziół w ustach. Sekunda, kiedy zobaczyłem dziki, przerażający akt kopulacji dwojga ludzi. Mgnienie, kiedy strzeliłem do przyjaciela w mroczną, gwiaździstą noc, pełną wilczych chórów. Minuta, kiedy zdradziłem siebie i swoich przyjaciół. Najkrótsza wieczność, kiedy czekałem na krwotok orgazmu w oczach cudzej żony. Mignięcia rozpaczliwych, samobójczych nocy. Lecą te rozbłyski chwil jak świetliki w wiecznej ciemności niesione wiatrem czasu. Podobne jedne do drugich, do setnych, milionowych. Takie same, nie-rozpoznawalne, jednakowe. Droga mleczna z okruchów naszego istnienia. Wielki szum ludzkiej egzystencji.
Tadeusz Konwicki "Mała Apokalipsa"
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.