Po ciemnej stronie Mocy...
22:42:00Owszem, jest we mnie wiele strachu.
Takiego, który zmusza do zatrzymania się, cofnięcia się o kilka kroków, kiedy lepiej byłoby zostać tam, gdzie się jest, lub pójść za kimś, przy kim przecież czujemy się dobrze.
Takiego strachu, który przychodzi w najmniej spodziewanych momentach, wszystko jest dobrze, układa się jak z płatka, sielankowo. I nagle jeden drobiazg wszystko psuje i dopiero uświadamia, że wcale nie jest dobrze, że to tylko złudzenie. Pojawia się strach i tak ciężko go przegonić.
Czuję w sobie gniew na ludzi, których spotkałam w swoim życiu dawniej i którzy mnie zranili tak, że mimo upływu lat nadal boli. Mija czas, wspomnienia dalej są bolesne, choć z czasem coraz mniej. Myślę sobie: kurczę, jak można było być tak wrednym, podłym, tak bardzo nie myśleć o innych i ranić? Myślę sobie: dlaczego pozwalałam się tak traktować?
Więc gniew i nienawiść uderza też we mnie, bo przecież i sama sobie tak wiele zarzucam...
Biorę głęboki oddech.
Myślę sobie: ile to już razy wydawało mi się, że jest tak bardzo dobrze, że ktoś tak dla mnie ważny podobnie myśli o mnie. Pojawiały się strachy, rosły w siłę. Wydawały się wyolbrzymione, jednak były tak bardzo realne. Teraz, z perspektywy czasu, nazwałabym je podszeptami intuicji.
Bo faktycznie, coś było nie tak.
Dlatego nie wiem, co myśleć o mojej teraźniejszości. Jest dobrze, a ja się boję. Czuję życzliwość i zrozumienie a chcę uciec, krzycząc: nie, nie chcę nikogo blisko, nie, nie i jeszcze raz nie! Odsuwam się. Uciekam wręcz. Milknę.
Kiedy strach powoli maleje, robię krok, by wrócić. Choć ciężko, bo mam wrażenie, jakbym miała ciało z ołowiu. Krok za krokiem, człap, człap.
Dobrze jest czuć, że kiedy się wraca, czeka ktoś, kto otworzy swoje ramiona by przytulić.
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.