Lipiec...

10:29:00

choć czasem aż mnie roznosi energia, biegam i w ogóle, to czasem
wolę podziwiać świat z perspektywy kocyka na trawie i tak też jest dobrze :)

Jest lato na całego.

Cieszę się z tego najbardziej jak mogę, bo przecież żadna z tych chwil się nie powtórzy. Nie będzie identycznego zachodu słońca, zapachu lip unoszącego się w wieczornym powietrzu, takiego samego zmęczenia po intensywnym biegu, znów dokładnie tego muśnięcia wiatru na skórze, chwil z bliskim człowiekiem na kocu w słońcu, chwil spędzonych nad tworzeniem czegoś pięknego w zaciszu czterech ścian.

Te zapachy lata mnie oszałamiają niekiedy. Lipy, skoszona trawa, wieczorna rosa i mnóstwo innych. Mam wrażenie, że wszystko teraz kwitnie i cieszy mnie to.

Tak miło się wtedy wieczorami biega, no po prostu coś pięknego. No właśnie: bieganie. Pod koniec kwietnia 5 minut biegania było dla mnie szczytem osiągnięć, tymczasem kilka dni temu po raz pierwszy biegałam godzinę i przebiegłam 7,5 km. Pod koniec sierpnia mam zamiar wziąć udział w Siedleckim Biegu Jacka, a zastanawiam się też nad Biegiem Powstania Warszawskiego, każdy z nich to zaledwie 5 kilometrów, więc czemu by nie? Kto jak nie ja? :D Nie sądziłam, że aż tak się w bieganie wkręcę, że zacznie mi to sprawiać taką frajdę, stanie się relaksem, możliwością odreagowania, chwilami tylko dla siebie...

Pewnego słonecznego dnia dzięki pewnej parze, która pokazała mi gdzie ich szukać, znalazłam mnóstwo czterolistnych koniczynek. Wierzcie mi albo nie, ale chyba rzeczywiście coś w tym jest, że przynoszą one szczęście.

Niecierpliwie czekam na wyniki konkursu na opowiadanie pod hasłem "Obiecaj"... wysłałam tam swoje opowiadanie. Trochę mnie poniosła fantazja, a efekt- podobno całkiem znośny. Mówiąc w skrócie: inspiracje "Mistrzem i Małgorzatą" i "Alicją w Krainie Czarów", wszechobecny kot i pogmatwane międzyludzkie relacje.

Czeka mnie też trochę zmian: moja współlokatorka zamieszkała ze swoim chłopakiem, za parę dni wprowadza się do mnie A. z którą znamy się od 9 lat i mam nadzieję, że wspólne mieszkanie nie zniszczy naszej długoletniej przyjaźni. Cieszę się, że nie muszę szukać z ogłoszenia nikogo, tak w ciemno...

Więc jest mi całkiem dobrze, nie mam zbyt wielu powodów do narzekań, jedyne czego mogłabym pragnąć, to aby moje życie szło dalej w takim kierunku jak obecnie: w stronę poukładania, a nie większego chaosu i rozgardiaszu.

Moje myśli kierują się ku jednemu z wierzeń buddyjskich. Według niego dąb powołują do życia dwie siły jednocześnie. Jest to, co oczywiste, żołądź, od którego się to wszystko zaczyna, zalążek, który zawiera w sobie całą obietnicę i cały potencjał wyrastający w drzewo. Wszyscy to widzą. Niewielu jednak jest w stanie rozpoznać inną działającą tam siłę - samo przyszłe drzewo, które tak bardzo chce powstać, że zmusza żołądź do zaistnienia, swoim pragnieniem wyciągając młodą roślinkę z pustki, kierując ewolucją od nicości do dojrzałości. W tym sensie, mówią mędrcy zen, to właśnie drzewo dębu stwarza żołądź, z którego się narodziło.

Myślę o tej kobiecie, jaką się ostatnio stałam, o życiu jakie teraz prowadzę i o tym, jak bardzo zawsze chciałam być tą osobą i wieść to życie, wyzwolona z farsy udawania, że jestem kimś innym niż tylko sobą. Myślę o tym wszystkim, co musiałam znieść zanim dotarłam tutaj i zastanawiam się czy to j a - – to znaczy ta szczęśliwa i zrównoważona ja, drzemiąca teraz na pokładzie tej małej indonezyjskiej łodzi rybackiej – przez te wszystkie ciężkie lata ciągnęła tę drugą, młodszą, bardziej zdezorientowaną i szamocącą się. Ta młodsza ja byłam tym pełnym możliwości żołędziem, jednak to ta starsza j a, ten istniejący już dąb, powtarzała cały czas: „Tak…rośnij! Zmieniaj się! Ewoluuj! Przyjdź i spotkaj się ze mną tutaj, gdzie j a już istnieję, wypełniona i dojrzała! Chcę, byś we mnie wrosła!” I możliwe, że właśnie to obecne i w pełni urzeczywistnione j a unosiło się cztery lata temu nad łkającą na posadzce w łazience mężatką i może to j a szeptałam czule do ucha tej pogrążonej w rozpaczy kobiety: „Wracaj do łóżka, Liz…” Ja już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że ostatecznie wszystko sprowadzi nas razem t u t a j. Dokładnie tutaj, dokładnie w tę chwilę, bo to jest miejsce, w którym na nią zawsze czekałam, spokojna i zadowolona.(…)


Elizabeth Gilbert: Jedz, módl się, kochaj

You Might Also Like

3 komentarze

  1. O, w takim razie ja też z zaciekawieniem na wyniki oczekuję:).

    OdpowiedzUsuń
  2. No pięknie Kochana! A wyślesz mi opowiadanie na maila? Proszęęęęęęęęęęęęęęę! :)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe