Po prostu bądź...
13:50:00Czasem wręcz nie wierzę w to całe dobro, które mnie spotyka w ostatnim czasie.
Z jednej strony T. - mężczyzna, który choć należy do mojej dość bliskiej rodziny, do niedawna był w moim życiu niemal nieobecny, a od 2 miesięcy nie umiem sobie wyobrazić, jak to mogło być możliwe.
Bo jak już zdarzyło nam się popisać na odległość i spędzić ze sobą weekend... jasne się stało, że do tego braku kontaktu, albo kontaktu okazjonalnego i rozmów o niczym szczególnym- nie ma już powrotu, no po prostu nie ma szans.
To trochę tak, jakbym odnalazła zaginionego brata-bliźniaka z którym mam tyle wspólnych upodobań kulinarnych, muzycznych i wszelkich innych, z którym bez obaw mogę porozmawiać o wszystkim i od którego szczególnie w ostatnim czasie otrzymałam więcej wsparcia niż od rodzonego brata...
W kontekście naszych rozmów przez telefon czasem wraca jak echo cytat z J.L. Wiśniewskiego:
Słowami można zastąpić zapach i dotyk. Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi.
Nie powiem, że nie ma między nami sprzeczek i nieporozumień bo są. Choć zwykle to ja się złoszczę, wkurzam i płaczę (najczęściej o to, że zapomniał zadzwonić, że nie ma czasu, że zapracowany i nie ma jak się wyrwać żeby się spotkać) co nie trwa długo, bo jemu się mój podły humor nie udziela i nieraz mnie zastanawia, skąd ma w sobie tyle cierpliwości, ciepła i życzliwości by na spokojnie podejść do moich złych nastrojów.
Z drugiej strony Królik, o którym pisałam tu nieraz i niekoniecznie dobrze. Po naszej lutowej wymianie zdań i maili nie odezwałam się do niego przez cały marzec, mając w dużym poważaniu fakt, że w tymże miesiącu obchodził urodziny.
Dopiero jakoś w kwietniu najzupełniejszym przypadkiem wpadliśmy na siebie w autobusie i zamieniliśmy parę słów, po dłuższej wymianie smsów spotkaliśmy się w końcu i wyjaśniwszy sobie zawiłe kwestie, chyba oboje odetchnęliśmy z ulgą.
Od tamtej pory spotykamy się czasem, wychodzimy na piwo tudzież popijamy czekoladę, pożeramy lody lub pizzę w towarzystwie naszych wspólnych znajomych lub w cztery oczy - i jest pozytywnie. A czasem smęcę Królikowi na jakieś potyczki, które toczę z codziennością a on ma cierpliwość przez pół godziny tego słuchać. Czasem się wspólnie wyzłośliwiamy.
A czasem prawie się nie odzywamy bo akurat pracowo wyjechał i zabiegany.
Ostatnio Królik zmobilizował mnie do reaktywowania konta Veturilo tak więc pojechaliśmy na przejażdżkę rowerową wieczorem. Planujemy oglądanie "bardzo złych filmów" i pływanie kajakami, .
Koleżanka której o tym wspomniałam, na wzmiankę o Króliku napisała: Miłość kwitnie? Na co ja zaczęłam się tłumaczyć, że ni co ty, że my się tylko lubimy, na co ona, jak to Basika: Proszę Cie chcesz nabrać starego wróbla na kąsek gówna. Tak, że tego. Mi jest dobrze, nie chcę się nad tym zastanawiać za bardzo.
Jeszcze z zupełnie innej strony garstka osób, które są mi bliskie i którym bliska jestem ja, choć czasem tak ciężko przyjąć to wszystko dobre, co mi się przydarza.
Zastanawiam się czasem, jak długo jeszcze będzie mi tak ciężko przyjmować to ciepło od innych ludzi, wyciągniętą dłoń, kiedy rzeczywiście potrzebuję pomocy... i nie obawiać się. Po długim czasie chłodu i smutku musi minąć jakiś czas by się 'oswoić', wiem... ale czasem mam wrażenie, że to 'oswajanie' trwa już wieczność.
2 komentarze
Zastanawiam się czasem, jak długo jeszcze będzie mi tak ciężko przyjmować to ciepło od innych ludzi, wyciągniętą dłoń, kiedy rzeczywiście potrzebuję pomocy... i nie obawiać się. - zupełnie jakbym czytała o sobie.
OdpowiedzUsuńPrzytulam :*
UsuńOby minęło jak najszybciej, wiem że to nic dobrego nie daje...
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.