Nauki i nauczki różne...

00:14:00


Niby układać się wszystko zaczęło: podpisałam umowę w nowej pracy i dni robocze spędzam, ucząc się procedur, przyswajając materiał, zgłębiając tajniki wszelakie. Czuję się momentami jak na studiach, co w sumie miłe nawet jest, tym bardziej, że materiał ciekawy, a i tematyka taka, że i przeciętnemu szaremu człowiekowi lepiej takie rzeczy wiedzieć. Więc cóż, ogólnie do przodu.

Wieczorami ogarniam mieszkanie, nadganiam domowe kwestie, albo towarzyskie zaległości... Często chowając dumę do kieszeni i mimo, że mnie ktoś w dużym stopniu niesprawiedliwie 'objechał' kawał czasu temu, przyznaję: OK, ja też nawaliłam, miałaś sporo racji... i wiesz, brakowało mi naszych spacerów... (czasem ze sobą pisałyśmy, ale od początku listopada nie udało nam się spotkać... do wczoraj). Ulga...

Za to śpi mi się paskudnie. Zasypiam późno, bo myśli niespokojne zasnąć nie pozwalają, bo to co się tłucze po głowie nijak nie sprzyja spokojowi. A rankiem budzik dzwoni o 7ej, więc wstaję jak błędna, wypijam kawę i biegnę. Znów. Później myśli błądzą po manowcach, staram się je skupić na tym, na czym powinnam... wychodzi różnie. Staram się jeść rozsądnie i nie pozwalać, by moim śniadaniem zbyt często była jedynie kawa z mlekiem... i też wychodzi różnie. A później, jak to bywa, nawet żołądek jasno daje do zrozumienia, jakie jest jego zdanie na temat takiego traktowania.

Smutno mi, bo czasem w relacjach z bliskimi mi ludźmi czuję się jak ten Syzyf toczący głaz pod górę, niby daję z siebie wiele i widzę własne błędy, jestem mniej więcej świadoma tego, jak niektóre moje zachowania mogą wpływać na innych. A jednak to, co poukładałam sobie w jakiejś relacji wraca ze zdwojoną siłą w zupełnie innej, jakby to była lekcja, której muszę się "naumieć", którą muszę odrobić, bo to, co wcześniej - to za mało...

A czasem zwyczajnie nie rozumiem. Czasem chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił i obiecał, że się ułoży, że będzie OK, że jeszcze trochę i "jeszcze będzie jasno, jeszcze będzie pięknie".

Po raz pierwszy od dawna słowo 'weekend' ma dla mnie inny smak i jest wartością, bo oznacza dwa dni wolnego od szkolenia się, dwa dni samotności zarazem i jednocześnie możliwość wyspania się w końcu... oby.

Dzisiejszy wieczór sponsoruje więc TA książka, Kalms i herbatka gruszkowo-karmelowa plus rząd świeczek na szafce obok łóżka.
Ewentualnie malowanie pazurków u nóg na ulubioną krwistą czerwień.

Miłego weekendu!

Z Ziemią krążymy

Z Ziemią krążymy wokół Słońca
jak drzewo morze głaz
jak bazalt czarny i spokojny
co najmniej milion lat

z wodą niebieską i zieloną
z głową nad śmiercią zamyśloną
z nie rozpoznanym a koniecznym
w miłości małym smutkiem serca
ze ścieżką którą odchodzimy
z listem wrzuconym po rozstaniu
zamiast na poczcie w skrzynkę szpaka
z miłością która przeszła obok
samotni razem i osobno

tylko jak z tobą dotąd nie wiem
drżę że zostajesz z tym cierpieniem
co krąży tylko wokół siebie

Jan Twardowski


You Might Also Like

2 komentarze

  1. Może mi też przydałby się taki samotny wieczór.... Mam tyle spraw do przemyślenia....

    OdpowiedzUsuń
  2. Samotny wieczór to coś czego pragnę od dawna ale nie prędko się to zdarzy, za dużo na głowie by się nawet chwilę zrelaksować ah życie :)

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe