Podszepty intuicji...

13:50:00


Ten moment, kiedy w głowie rozlega się cichy głosik: a nie mówiłam? Ale nie, Ty zamiast powiedzieć głośno to, co podpowiadała Ci intuicja, milczałaś, bo tak miało być lepiej. To teraz cierp.
Skoro Cię boli cierpienie bliskich Ci ludzi.

Od razu powiem, że to, o czym napiszę nie dotyczy jakichś patologicznych, chorych związków. 

Po raz drugi w ostatnim czasie zdarzyło mi się, że poznałam drugą połówkę kogoś mi bliskiego i intuicyjnie czułam, że nic z tego nie będzie. Na logikę przecież wszystko było OK, miły i sympatyczny chłopak, miła i pozytywna dziewczyna, przecież wszystko gra? Nie grało. Czułam że coś jest bardzo nie tak, choć logiczne, racjonalne argumenty zdawały się temu zaprzeczać.
I to poczucie, że coś jest nie tak nie dotyczyło opowieści o tych drugich połówkach, ale chwil, kiedy spędzaliśmy czas we trójkę, kiedy mogłam komuś spojrzeć w oczy, zamienić parę słów, uścisnąć dłoń. 

Milczałam jednak. Ba, nawet w przypadku M. mówiłam jej, kiedy miała wątpliwości, że może warto Ktosiowi dać szansę i w ogóle.
Bo sama pewnie bym dała szansę...

W przypadku X. niby 'wyłapywałam' stwierdzenia, że się stara bardziej niż ta druga osoba, że coraz bardziej to on dba o to, by ten związek w ogóle istniał, wyjaśnia, rezygnuje z innych rzeczy, staje wręcz na głowie by wspólna teraźniejszość dalej trwała i miała się dobrze. Milczałam, może mając nadzieję, że wysłuchanie kogoś to też pomoc i że w tym przypadku to wystarczy.

Oba związki się rozsypały w drobny mak.

Wiecie, ja strasznie nie lubię się wtrącać w życie innych, w ich decyzje, związki, wybory. Zawsze się boję, że doradzę źle, że ktoś na posłuchaniu moich rad wyjdzie źle i wszystko obróci się przeciwko mnie... Czasem w sumie myślę sobie, że kim ja w końcu jestem by doradzać odnośnie związku, kiedy sama nie mam nikogo.

Zresztą, pewnie inaczej by było, gdyby na pierwszy rzut oka byłoby widać, że czym jak czym, ale zdrowym to jakiegoś związku nazwać nie można, że jakieś przegięcia, czasem wręcz patologia.
A tu... tylko moja intuicja, która coś mi podpowiada.
Tylko? Może aż.

Nie wiem, co bym zrobiła w takiej samej sytuacji... ale za jakiś czas.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Ja mam taką zasadę, że w sprawach związków i wychowywania dzieci nie doradzam. Trzymam się jej dopóki komuś nie dzieje się bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe