"Jesteśmy jak iskry na nieznanym wietrze."

22:51:00



Kiedy było szczególnie źle, była zaledwie garstka osób, do których się zwróciłam. Choć w tamtym czasie powiedziałabym o Niej "moja przyjaciółka", o tym, w jak bardzo głębokim dołku się znalazłam pewnej nocy, (kiedy nie mogłam powstrzymać łez po dość gwałtownym wyjściu z mojego mieszkania kogoś dla mnie ważnego)- dowiedziała się dużo, dużo później...

Czasem myślę, że jestem zbyt giętka, zbyt dopasowująca się... tak wiele czerpię z ludzi, którzy stają się dla mnie ważni, upodabniam się do nich, zastanawiam się czy przynajmniej czasami - nie za bardzo. Jeśli dołączam do jakiejś grupy, upodabniam się do niej w pewien sposób... przystosowuję. Podobnie z pojedyńczymi osobami. Ma to oczywiście swoje granice, których staram się nie przekraczać, np. nie zapaliłam pod czyimś wpływem papierosa ani jointa, nie zrobiłam miliona głupich rzeczy za czyjąś namową bo wiem, że czułabym się z tym później źle. Są też takie momenty, że dla grupy jestem "jakaś" choć zapewne w innej grupie ludzi byłabym zupełnie inna, albo tylko we własnym towarzystwie- już zupełnie odmienna osoba.

Wracając jednak do Niej. Mijały kolejne miesiące kiedy nie miała czasu by się spotkać, kiedy nie układało się totalnie, było zupełnie nie po drodze, czułam się coraz bardziej olana... bo mając jednocześnie pracę, jeden stały wolontariat i jeden z doskoku, byłam bardziej elastyczna niż ona, mająca na głowie o wiele mniej. W każdym razie kiedy planowałam małą imprezę dla najbliższych znajomych, odruchowo zaprosiłam i ją, by już po chwili tego żałować. Czemu? Kiedy już udawało nam się spotkać, z jej strony słyszałam stale narzekania, na to, na tamto, że tu źle, tak źle... i w czymś tam w ogóle do bani, słabo i beznadziejnie. Doszło do tego, że idąc na spotkanie z nią, czułam się fizycznie zmęczona... Próbowałam się spotkać, ale akurat musiała wyjechać, później to ja po wolniejszych i swobodniejszych dniach miałam więcej na głowie. Dałam spokój...
W efekcie poprosiłam, żebyśmy się spotkały za jakiś czas. Nie na imprezie. Z jednej strony poczułam się podle, mówiąc to, z drugiej strony poczułam się wolna. I w zgodzie z samą sobą.

Nie zrozumcie mnie źle.

Nie jestem osobą, która "usuwa" ze swojego życia osoby, które smęcą czy marudzą.
W ogóle daleka jestem od jakiegokolwiek "wywalania" ludzi skądkolwiek, nieodzywania się do nich.
Sama marudzę i czasem myślę, że powinnam to ograniczyć.

Nie czuję się tylko na siłach stale walczyć o jakąś znajomość... owszem, chcę się spotkać i całą tą sytuację wyjaśnić za jakiś czas. Jednak sama zdaję sobie sprawę, że nie chcę już być tak blisko. Sama łatwo popadam w smęcenie i marudzenie, a jeśli dużo czasu spędzam z kimś, kto we wszystkim widzi głównie złe strony... widzę wszystko jeszcze bardziej czarno. A tego nie chcę.

Nie wyobrażam sobie co by było, gdybym tamtej nocy, mega zdołowana, w odpowiedzi dostała jakiegoś mało pozytywnego smsa od Niej a nie to, co napisał mi Królik: że brzmi poważnie, ale spotkamy się i "coś poradzimy"...

Jasny gwint, kolejne rozdroże w moim życiu.


You Might Also Like

2 komentarze

  1. Od pewnego czasu uczę się dbać o siebie: o to jak się czuję, o swoje pozytywne myślenie, dobrą energię, dlatego "odpuszczam" sobie znajomości z ludźmi, tzw. wampirami emocjonalnymi. I to nie jest tak, że jak ktoś jest smutny, czy ma gorszy dzień i marudzi to mówię "spadaj". Sama mam często dołki, leczyłam kiedyś depresję, więc doskonale rozumiem, jak to jest. Pytanie, czy ten smutek, marudzenie, narzekanie jest po coś (wyrzucam z siebie, oczyszczam się i szukam konstruktywnych rozwiązań), czy po to, aby zdjąć plecak i założyć go rozmówcy. Może to śmiałe co napiszę, ale z Twoich wpisów wnioskuję, że jesteś bardzo wrażliwa, a takie "wampiry emocjonalne" uwielbiają takich wrażliwców, jak my (też nim jestem:). Dobrze, że widzisz rozdroże, gorzej gdyby to była jedna ścieżka. Masz wybór. Zanim wybierzesz drogę, pomyśl o sobie, o tym, co dla Ciebie jest dobre. Pozdrawiam.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba sobie w końcu odpuścić... Zwłaszcza, że mimo wszystko, po trosze stajemy się tacy, jak otaczający nas ludzie- o czym niebawem napiszę więcej. Wiesz, dużo w tym prawdy co napisałaś o mnie... Choć jeśli o tą konkretną osobę chodzi nie podejrzewałabym jej o jakieś celowe wybieranie, ale po prostu widzę, że taki jej styl życia, jej z tym dobrze, OK, ale mi nie po drodze. Zwłaszcza że mam wokół siebie ludzi, którzy są zupełnie inni i z którymi dobrze mi się spędza czas :)
      Możliwość wyboru to coś zdecydowanie cudownego :)

      Usuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe