Się zmienia się

13:42:00

Zakopana po uszy w akademiowej papierologii biegam do Biblioteki Uniwersyteckiej by odpisać na maile i ogarnąć rzeczy on-line, przeprowadzam długie rozmowy ze znajomymi pt. "gdzie Twoim zdaniem można najsenowniej kupić laptopa na raty i od jakich sklepów uciekać jak najdalej" tudzież "użyczysz mi kabelka do zgrania danych z dysku niedziałającego już laptopa, prawda?". Ewentualnie urywam się od świata na długich kilkanaście minut by machnąć małą sesję zdjęciową ślimakom o różnokolorowych muszlach, spacerującym w szalonych ilościach po mokrym od deszczu murku, pomiędzy ciężkimi od deszczu liśćmi i źdźbłami trawy. A później ogarniam Akademię bardziej ludzko, rozmawiając z ludźmi, ustalając różne rzeczy ewentualnie.... tłumacząc się.

Plus ogarniam mój pokój który w jakimś momencie wyglądał jak po przejściu średniej mocy tajfunu i nic przy tym dziwnego skoro spędzałam w nim głównie noce, tudzież bez skutku poszukiwałam najdziwniejszych rzeczy, spiesząc się przy tym nieziemsko. I jakoś zupełnie mnie nie zaskakuje fakt, że akurat na ten dzień (ogarniania pokoju) znalazł się w moim kalendarzu wpis (dokonany zresztą przeze mnie wiele miesięcy temu) o następującej treści:

Bałagan- przestrzeń zaaranżowana alternatywnie.

Dodać do tego należy że za to, jak bardzo się nie angażuję i jak pracuję, a także jak szalenie ważne były moje ostatnie dwa miesiące w porównaniu do całokształtu dwóch lat pracy- przeprowadzono ze mną przeurokliwą rozmowę w pracy toteż zdwoiłam swoje wysiłki.... w szukaniu innej.

Zawzięcie też rzucam w diabły słodycze, słodkie napoje i fast-foodowe żarcie, a także planuję zacząć biegać i ćwiczyć bo w jakimś momencie przerosła mnie perspektywa niezmieszczenia się z dobrym efektem w ciuchy które kocham (ach te sukienki!)  No dobra, zadecydował fakt że pewnego skrajnie upalnego majowego dnia, kiedy byłam w luźnej sukience podkreślającej jednakowoż moją "oponkę" na brzuchu, pewna pani chciała mi ustąpić miejsca, a druga to podkreśliła słowami toteż- nie, nie chcę takich sytuacji więcej.

A niekiedy, na co zupełnie nie wiem jak znajduję czas- imprezuję. Raz na jakiś czas. Lub idę na długi spacer z koleżanką, aparatem i dobrym humorem. Lub po prostu siadam z koleżankami w kawiarni i piję koktajl kawowy. Ewentualnie ze słuchawkami na uszach (taaaaak to empetrójka "do biegania") zapominam o Bożym świecie jadąc komunikacją miejską. Tudzież kupuję fioletowy tusz do rzęs i się zachwycam ilekroć spojrzę w lustro.

Bo inaczej ilość tego co powyżej byłaby dla mnie przytłaczająca. I jakaś niewykonalna.
OK, i tak jest przytłaczająca, ale mam nadzieję że niebawem będzie spokojniej.

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Na wiosnę i lato kupiłam w Oriflame tusz granatowy i ciemnozielony. Uwielbiam je :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo (wbrew pozorom) luźne ciuchy bardzo podkreślają takie oponki. Sama się wczoraj o tym przekonałam. Zmotywowałaś mnie do rzucenia słodyczy. To trucizna.

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe