"rozstania co przychodzą gdy nic nie wiesz o tym i w taki sposób że nikt nie rozumie.."
13:08:00Znów zdarza mi się myśleć, że jestem dinozaurem...
Patrzę nieco z boku na historię miłosną, która rozegrała się między dwojgiem ludzi, których darzę sympatią. Kilka miesięcy w ciągu których zdarzyło się im sobą wzajemnie zauroczyć, przekonać się, że to wzajemne, przeżyć trochę szczęścia i radości z bycia razem, mówić "kocham", snuć dalekosiężne plany na przyszłość razem, zaliczyć masę nieporozumień i spięć a na koniec... być coraz dalej i rozstać się.
A później jedno z nich (dziewczyna) to drugie obsmarowało od początku do końca przed wspólnymi znajomymi robiąc z tej osoby drania, człowieka nic niewartego a na pewno nie miłości, przyjaźni, sympatii. Kilka dni później ktoś inny był już u boku tej osoby, och ach, tamten mnie zranił a ja już więcej przez facetów płakać nie będę, o nie.
Dodam tylko że wmieszały się też inne osoby, mówiąc różne rzeczy, gmatwając, starając się skłócić... a ta osoba, która tak później jechała po swojej już byłej miłości- łykała jak młody pelikan wszystko co usłyszała od innych, nie zadając sobie trudu zapytania, sprawdzenia, czegokolwiek.
W efekcie całej sytuacji od dziewczyny odsuwają się znajomi, bo jeśli ktoś, kto z założenia nie chce stawać po żadnej stronie bo (słusznie moim zdaniem) zakłada że jak się dwoje ludzi rozstaje, to oboje się do tego przyczynili- jeśli taka osoba słyszy: nie chcę z Tobą więcej rozmawiać... to inaczej nie będzie.
Powoli tracę wiarę... bo ja wiem, wszystko się zmienia, ludzie się rozstają i w ogóle...
OK, rozumiem.
Ale nie mówię "kocham" by później rzucić wszystko w cholerę i obiekt swoich uczuć zrównać z ziemią.
Jeśli kochałam to mimo wszystko miałabym do kogoś wystarczająco dużo zaufania (chyba) by chociaż wszystko wyjaśnić i w miarę pozamykać).
Przypomina mi się taki tekst:
Takiego sobie wybrałam
Pomijając już wszystko, gdybym mówiła "kocham" to walczyłabym o tą miłość.
Gdybym wiedziała że mam obok siebie kogoś, kto snuje plany ze mną na przyszłość, dla kogo jestem kimś więcej niż tylko przygodą, kto patrzy na mnie poważnie - walczyłabym gdybym tą osobę kochała.
Najgłupsze że w tym całym bajzlu i ja kogoś tracę, bo nie umiem już ufać jak dawniej wiedząc, że wystarczy zaledwie kilka słów kogoś zupełnie obcego by osoba która mnie lubi nawet nie zapytała jaka jest prawda, tylko zaczęła się odsuwać. Może jestem idealistką, cóż... Ktoś mnie całkiem niedawno nazwał naiwną, a ja nie zaprzeczyłam.
3 komentarze
Po pierwsze o miłość nie można walczyć jednostronnie, albo jest wola po obu stronach, albo... Jeżeli chodzi zaś o 'dziamganie dziobem', zabiło ono więcej związków i przyjaźni, niż wszystkie wojny razem wzięte. Pojęcie 'rozstania z klasą' wychodzi nam z wolna ze słownika i kanonu zachowań.
OdpowiedzUsuńnic dodać, nic ująć....
Usuńehhhhh życie....
Co do tej walki o miłość: tak... i tak zresztą mam wrażenie, że nawet patrząc z boku, znam tylko część prawdy, jak było wiedzą sami zainteresowani najlepiej.
Usuń'Dziamganie dziobem' faktycznie, duuużo potrafi zniszczyć. Tyle że później człowiek nawet mimo że kogoś lubi, zaczyna się wycofywać powolutku, bo jak widzi jak łatwo ktoś słucha gadaniny innych- to wie, że może się spodziewać że i na swój temat usłyszy... różne rzeczy.
A rozstanie z klasą... tak, czasem mam wrażenie że coś takiego przestaje istnieć, tylko: no kurczę, byłam z kimś z jakiegoś powodu i teraz te powody miałyby być bez znaczenia? No cóż...
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.