Powolutku... ku lepszemu :)
10:23:00Po zwariowanym 'weekendzie' powoli wracam do zwyczajności, jakkolwiek wiem, że spokojnie nie będzie. Może to i lepiej...
Lubię ciepło. Kocham słońce. Wariackie zmiany po skrajności wprawiają mnie w dziwny nastrój. I dziwne samopoczucie. Wczoraj wylądowałam w łóżku z aspiryną, ciut zmarzłam.
Zastanawiam się, jak to możliwe, że dzień, który zaczął się okropnie, stał się jeszcze paskudniejszy w wyniku pewnego spotkania i jeszcze jednego... skończył się całkiem miło? Bo ktoś znalazł czas, żeby ze mną zwyczajnie pogadać, poświęcił mi swój czas i uwagę, bo był. Bo ktoś inny, kogo jeszcze niedawno nie znałam realnie okazał się kimś naprawdę sympatycznym, z kim mogę pisać i rozmawiać o wszystkim- a właściwie okazała się sympatyczną osobą... :)
Więc czas ogarnąć bajzel i nieład, zebrać się w sobie i wyjść:)
3 komentarze
Często tak mam - dzień zaczyna się TAK, a kończy...O MY GOT! Fajnie, jeśli jest to pozytywnie nieprzewidywalne ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam ;-) i dziękuję za obecność :-)
A ja się cieszę że znów jesteś:)
OdpowiedzUsuńUściski
pamiętaj że nie ma tego złego...itd:)http://oliwunia.blogspot.com/ zapraszam do nas:) śweitny blog.
OdpowiedzUsuńChwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.