"Zebra jest tym, co najgorsze w nas, kiedy przeżywamy straszniejsze chwile"

18:37:00

Będę dziś marudna, od razu uprzedzam.

Od wczorajszego wieczoru opiekuję się całym tym naszym kocim towarzystwem. Od wczorajszego wieczoru stłukła się trzecia szklana rzecz w naszym mieszkaniu... tą trzecią stłukłam ja. Poza tym futrzaste są milusie i sympatyczne.

Za to ja dziś się pobeczałam siedząc na łóżku z laptopem i pisząc zakończenie pracy magisterskiej. Nie z powodu kotów bynajmniej. Za całokształt. Za to, że nie mogę się zmobilizować, żeby wykonać pewien telefon. W związku z tym poprosiłam M. o opieprz, o zrobienie czegokolwiek. Prośby o nakopanie odrzucił jako "złamanie praw gwarantowanych przez konstytucję"  i tak sobie zaczęliśmy miło pisać. Między moim jednym a drugim wybuchem płaczu, między moim jednym napisaniem kilku  zdań na klawiaturze a drugim. Koniec końców coś tam naskrobałam, jutro poprawię. A po wymianie smsów trochę poprawił mi się humor. Przypomniałam sobie słowa na temat tego, czemu M. stwierdził, że chce, żebym była w naszym zespole. Bo sprawiam wrażenie kogoś, kto nie boi się pracować nad sobą. No to się wzięłam za pracę, owszem.

Swoją drogą od wczoraj testuję jak na mnie działają techniki planowania czasu dla chaotycznych ludzi. W sam raz dla mnie, bo wszak moje życie to chaos totalny i oby się to zmieniło. Zobaczymy co z tego wyniknie.

A swoją drogą wbijanie sobie do głowy pozytywnych poglądów i dbanie o moją samoocenę... powolutku... kroczek po kroczku... wypełniam swoje postanowienia.

Przeraża mnie czasem jak bardzo zakłamać mogą rzeczywistość nasze własne strachy w głowie, to, co zostało po złych doświadczeniach, po tym, jak ktoś zranił, źle potraktował... Później jest OK, a człowiek widzi negatywne nastawienie, nawet niechęć, wszystko to, co negatywne... bo chce to widzieć, bo do tego przywykł... bo trudno mu uwierzyć, że może być inaczej.

I jak dziwnie, kiedy człowiek widzi to, co negatywne, a później... przychodzi taka chwila, kiedy zdaje sobie sprawę, że się mylił, że nie otacza go chłód i samotność, wręcz przeciwnie. Tak się właśnie czuję teraz. 

Dotarł do mnie jakiś dźwięk z sypialni Zoe. (...) Była to zebra. Wypchana zebra, przysłana przez rodziców Denny'ego. Żywa teraz zebra nie odezwała się do mnie ani jednym słowem, ale na mój widok zaczęła tańczyć. Rozzłościło mnie to mocno i warknąłem na nią, ale ta uśmiechnęła się i nie zaprzestała ataków. (...) Ale zanim dopadłem opętaną zebrę, ta przestała tańczyć i stanęła przede mną na tylnich nogach. a przednimi rozdarła szew na brzuchu. Swój szew! Rozdzierała go tak długo, aż mogla wyrwać sobie wnętrzności. Szew po szwie, garść po garści, rozkładała siebie na czynniki pierwsze, aż wreszcie pozbyła się nawet demonicznej krwi, dzięki której ożyła, po czym na podłodze pozostał stos materiału i tego, czym ja wypchano; słychać było bicie serca wyrwanego z piersi, powolne, coraz powolniejsze, a potem zrobiło się cicho.

(...)

Nagle zrozumiałem. Zebra. Nie poza nami. W nas samych. To nasze lęki. Nasza autodestrukcyjna natura. Zebra jest tym, co najgorsze w nas, kiedy przeżywamy straszniejsze chwile. Demon to my sami.


Stein Garth "Sztuka ścigania się w deszczu"

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe