"godzina w tym czy w tamtym miejscu, kiedy nasze życie, na przekór wszystkim przeciwnościom i oczekiwaniom, otwiera się przed nami "
22:57:00Rzadko zdarzają mi się dni, które zaczynają się tak... przygnębiająco a kończą tak miło, tak naprawdę każda chwila jest kroczkiem ku czemuś bardziej pozytywnemu.
Od rana byłam nieswoja... właściwie od momentu, kiedy zdałam sobie sprawę, że to dziś są urodziny mojej Mamy, że gdyby żyła, skończyłaby dziś 59 lat. Myślałam, że to już nie boli... a boli zawsze, może tylko trochę inaczej. Sama myśl, że mogłoby być lepiej między nami (niż było), że chciałabym czasem nawet się z nią pokłócić, pogadać zwyczajnie, powiedzieć o tym, co mi się fajnego przydarza, pożalić.... a wiem, że to niemożliwe. Minęło 3,5 roku od jej śmierci.
Później byłam wdzięczna za to, że tak wiele mam dziś do zdziałania, zrobienia, załatwienia. Wpłacanie pieniędzy, przelew za rachunki, przepisywanie na S. dwu numerów, które dawniej były "nasze", powrót na trochę do mieszkania... Pogaduchy z Koszką (nie tylko mnie dziś kofeina ratowała przed snem). I ta mega optymistyczna informacja, że Cmentarzysko Zapomnianych Książek otwiera swoje podwoje w tym roku znów, co więcej: na Bemowie, co więcej... na mojej ulicy. Chyba pęknę jak tam nie pójdę i zupełnie nieważne, że książek mam całą masę. Jestem totalną ich miłośniczką...
A później szybkie doprowadzanie się do opamiętania (no bo nie samymi książkami człowiek żyje), złapałam empetrójkę pożyczoną mi przez Iv i pobiegłam na przystanek. Po drodze zawzięcie smsowałam z koleżanką, z którą jak się okazało, łączy nas miłość do podobnych książek, co wydało mi się baaardzo pozytywne:)
Jeszcze później pewien pub blisko Łazienek... Spotkanie zaplanowane od co najmniej tygodnia. Trudno mi to opisać. Jesteśmy grupą pozytywnych ludzi, którzy chcą znaleźć czas na pomoc innym, każdy ma swoje pasje, to, co sprawia mu frajdę i tym też chce się dzielić. Znów mam poczucie, że to jest właśnie to, co mi odpowiada, co chcę robić, co sprawi, że moje życie nabierze nowych barw... Nie na zasadzie: jest fajnie, jest fajnie.... ojejjj, jednak nie chcę tak. Czasem mam myśli, że jak ja sobie poradzę, że może są lepsi ode mnie... a później myślę, że owszem, poradzę sobie a gdyby każdy patrzył w ten sposób: są lepsi ode mnie- niewiele dałoby się zmienić na lepsze.
I te chwile, kiedy siedziałam w owym pubie, a łagodne światło (czy też właściwie półmrok) wygładzało rysy, dodawało tajemniczości... a nasz "szef" z zapałem opowiadał o działalności stowarzyszenia, zasadach, o tym, co dodaje skrzydeł i o tym co trudne, o przeszkodach i o tym co pomocne, o plusach i minusach.... z takim zapałem w oczach, z pasją, ekspresyjnie i z entuzjazmem. Ten uśmiech, te oczy, te gesty.... A z jakiejś dalekiej czasoprzestrzeni wyłaniał się ktoś inny, kto kiedyś z podobnym zapałem mówił, podobnie gestykulował. Ktoś, kto pasję miał we krwi, twierdził, że tak bardzo chce innym pomagać. Chwilami obaj mi się mieszali. Wolałam jednak być tu i teraz, w tym pubie, wśród zapaleńców takich jak ja, i słuchając kogoś, kto z zapałem mówi o ważnych dla mnie sprawach, gestykulując szczupłymi dłońmi i przyciągając wzrok swoimi dłuższymi włosami i orlim nosem. Czasem milczałam zasłuchana a czasem mówiłam, czasem uciekałam w zamyślenie a czasem zanosiłam się śmiechem wraz z innymi. Wiem jedno: nie będzie łatwo, ale będzie warto.
Żyjemy, robimy to co robimy, potem kładziemy sie spać - to takie proste i takie zwyczajne. Niektórzy wyskakują z okna, inni się topią czy zażywają zbyt dużą ilość pigułek, znacznie więcej spośród nas ginie w wypadkach, a większość zdecydowana jest powolnie trawiona przez choroby lub, jeśli ma trochę szczęścia, tylko przez czas. Na pocieszenie pozostaje jedno: godzina w tym czy w tamtym miejscu, kiedy nasze życie, na przekór wszystkim przeciwnościom i oczekiwaniom, otwiera się przed nami, dając to, co zawsze istniało w naszej wyobraźni, chociaż wszyscy z wyjątkiem dzieci (a może nawet i one) zdajemy sobie sprawę z tego, że po tych godzinach nieuchronnie nadejdą następne, znacznie bardziej ponure i trudne. A jednak lubimy to "miasto", cieszymy się porankiem, ponad wszystko żywimy nadzieję na więcej.
BOG JEDEN WIE, DLACZEGO TAK JE KOCHAMY
Michael Cunningham "Godziny"
1 komentarze
och, przepraszam Cię, nie wiedziałam, że Twoja mama nie żyje, usprawiedliwiałam ciekawość chowając się za parawanem różnicy wieku, mówiąc "pytam jak matka".
OdpowiedzUsuńPoradzisz sobie - teraz jest Twój czas, masz i dużo sił, i możliwość wyborów, i próbowania, jak nie dasz rady to możesz zmienić i powiedzieć - próbowałam i wiem, to nie dla mnie. Przesyłam uściski.
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.