Spoglądając w przeszłość...

12:15:00


Znalazłam się w takim dziwnym momencie mojego życia, że dochodzę do zaskakujących wniosków. Mianowicie, dopiero teraz czuję, że pewne rzeczy dopiero teraz zostawiam za sobą, że niektóre zadraśnięcia dopiero teraz się zabliźniają, że już nie boli, że ... że to tak bardzo przeszłość.

I myślę sobie, że niczemu nie służy wracanie do przeszłości i zadręczanie się nią. Na ten moment chyba nawet nie bardzo mi służy analizowanie jej i zastanawianie się nad nią.

Spróbuję po prostu żyć. A jeśli będą jakieś problemy, na pewno się nad nimi pochylę,zmienię trochę swoje podejście i pójdę dalej.

Tak, bywało źle i owszem, życie dało mi w kość. Jednak, jak już to kiedyś napisałam, mogłam z tych doświadczeń wyjść o wiele bardziej poobijana. Jednak... nie jest tak najgorzej.

Myślę sobie czasem, że patrzenie na zasadzie: losie, jak mnie doświadczyłeś, czemu mi się tyle złych rzeczy zdarzyło - jest dość mocno pozbawione sensu. Może było ciężko, może czasem życie mnie przerastało... nie zaprzeczam, mogło być łatwiej.

Jednak nigdy nie będę wiedziała, kim bym była bez tych doświadczeń, nigdy nie będę pewna, czy bez któregoś z moich dotychczasowych doświadczeń nie byłabym teraz pozbawiona czegoś, co sobie wypracowałam, jakiejś ważnej umiejętności, cechy, czegoś, co stało się moim udziałem, bo się starałam... Nigdy nie będę wiedziała, czy gdybym nie wiedziała z własnego, namacalnego doświadczenia, jak może być źle, czy miałabym w sobie dość motywacji i wytrwałości do dążenia, by było o niebo lepiej, do podnoszenia się po kolejnych rozczarowaniach, upartego dążenia do tego, co o niebo lepsze.

Dlatego... chcę po prostu żyć. Uśmiechać się i cieszyć się z tego, gdzie jestem i ile jeszcze pięknych rzeczy może się stać moim udziałem.

A zastanawiać się nad przeszłością i wpływem nienajlepszych doświadczeń tylko wtedy, kiedy zaistnieje taka potrzeba... nie "na wszelki wypadek".

Moje dzieciństwo i wczesna młodość mogłyby zagwarantować kilku psychoterapeutom pewną pracę na kilka lat, a jednak wybaczenie, zrozumienie i nazywanie pewnych zjawisk dobrymi i umiejętnymi słowami spowodowały, że nie osądzam i nie cierpię. (...) Potrafię o tym mówić, wyciągnęłam wnioski. Mówię jednak dobrymi słowami, a wnioski uważam za niewątpliwą korzyść takiej przeszłości. Myślę o tym inaczej niż osoby wciąż czujące negatywne uczucia, widzę to jako dojrzała kobieta, a nie mała dziewczynka. Nie powiem, że w żaden sposób nie odbiło się to na moim życiu, na moich wyborach, jednak nie mam żalu w sobie i nie noszę w sobie „zranionego wewnętrznego dziecka”.

Iwona Majewska-Opiełka: Powiedz to dobrym słowem

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe