Ulotne...

21:11:00


Czasem, kiedy jest tak bardzo, bardzo dobrze, znienacka przychodzi lęk, że to takie ulotne...

Że zaraz zniknie, rozwieje się jak ten dmuchawiec. Że ulegnie zniszczeniu, uszkodzeniu.

Ile to już razy byłam przekonana, że coś w sobie przepracowałam, że coś do mnie w końcu dotarło, że zamknęłam za sobą jakiś rozdział. A później okazywało się, że to nie do końca tak, że jeszcze nieraz przyjdzie mi powtarzać tę samą lekcję, aż do znudzenia ją odrabiać. Albo jeszcze gorzej, że to jak z matrioszką: otworzysz jedną, a w niej kolejna, a kiedy i z tą się uporasz, w środku jest następna.
I w sumie końca nie ma. Przynajmniej praca nad sobą się nie kończy. Ale i śmiech z samego siebie nigdy nie będzie miał końca, to jeszcze pewniejsze.

Więc teraz powtarzam sobie: trwaj... istniej proszę, chwilowa równowago, odrobino ładu, pozwól zbudować coś trwalszego i nie zaprzepaścić tego ciepła i dobra, które zagościło w moim życiu.

Pozwól iść tą ścieżką, która mi się marzy i osiągać to, czego pragnę.

Może więc czasem niezbędne jest, by dojść do ściany, rozpłakać się i tak bardzo nie wiedzieć co dalej, żeby w końcu pękła jakaś tama i człowiek stwierdził, że ma dwa wyjścia: albo upierać się przy samowystarczalności i samego siebie niszczyć, albo sięgnąć po pomocną dłoń.

You Might Also Like

3 komentarze

  1. No kochana, idziemy łeb w łeb...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie próbuj być Zosią Samosią, to powoduje frustrację. Niepotrzebną. Latwiej powiedzieć 'help' niż biegać w kółko bez nadziei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas się tego uczę... proszenia o pomoc i przyjmowania tejże. Bycie Zosią-Samosią to nie coś czego bym chciała...

      Usuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe