From walking diseaster to kung-fu master?
11:00:00Czyli w wolnym tłumaczeniu od chodzącej katastrofy do mistrza ogarniania. Zdecydowanie lepsze to niż "from zero to hero";) Czy się jednak uda?
Poniższe zdjęcie sprzed wieków bardzo wymowne, bo idealnie oddaje mój nastrój aktualny.
Na co dzień jestem tak chaotyczna, że można by powiedzieć, że to moja cecha osobowościowa: chaos. Zapominanie, spóźnianie się, zalewanie kawą siebie i wszystkiego wokół, tłuczenie wszystkiego co się potłuc da, gubienie wszystkiego co da się zgubić. I zmienność nastrojów, humorów, wybuchy złości, a później przepraszanie. Nadmiar energii jednego dnia, śpiewanie do lustra, uśmiech od ucha do ucha, a innego dnia smutek i łzy przez pół dnia. Nie znaczy to oczywiście, że ja taka zawsze, ale.. często.
Przez ostatnie lata niezależnie od tego, co udało mi się z sukcesem zrobić (a było tego sporo, wystarczy choćby wymienić ukończenie studiów na Uniwersytecie Warszawskim i obronę pracy mgr na 5), bezlitośnie dowalałam sobie za wszystko, co było "nie dość dobre", nieidealne, nieperperfekcyjne. Pół biedy, że nigdy nie czepiałam się jakoś szczególnie swojego wyglądu, bo chyba bym się wpakowała w jakieś zaburzenia odżywiania.
A tak "tylko" się czepiam swojego charakteru.No dobra, też źle.
Jeśli do tego dodać, że w ostatnich miesiącach działo się dużo i nie zawsze pozytywnie, to wygląda to zdecydowanie niewesoło.
Za to w ciągu ostatnich tygodni zdarzyło się kilka naprawdę fajnych rzeczy, które w jakimś sensie umożliwiły mi przejście na inne tory, a w efekcie: więcej radości, uśmiechu. Być może pewien wieczór spędzony w miłym towarzystwie bliskiej mi osoby był tym czymś, co przekonało mnie (w końcu!) że jestem lubiana nie za to, że jestem wesoła i uśmiechnięta, ale zawsze a więc i wtedy gdy płaczę, marudzę i świat mi się sypie na głowę. Każdy kolejny dzień udowadniał, że jest kilka osób, dla których jestem ważna... a one są ważne dla mnie, bliskie. Ktoś rozsądny i zorientowany w temacie podsunął mi pewien temat do poczytania i przemyślenia, co zaowocowało myślą: czyżbym w końcu odpowiedziała sobie na pytanie, co się ze mną dzieje? Jeśli ta odpowiedź jest dobra, to być może będę mogła sobie pomóc i będę się czuła o wiele lepiej.
Najwyraźniej dorośli również mogą cierpieć na ADHD. I nie mam na myśli tego powszechnego rozumienia ADHD ale konkret, dotyczący zaburzeń koncentracji uwagi, szeroko rozumianą nadaktywność i impulsywność. A wszystko 'zaprogramowane' genetycznie, neurologiczno-chemiczne zawirowania? Chyba to mnie dotyczy. Rozmawiając o tym z siostrą, usłyszałam: tata jak tata, ale babcia? I przypomniała mi się babcia, mama mojego taty, która mając lat blisko 80 wielokrotnie złamała sobie coś, bo wprost nie może usiedzieć w miejscu, bo do sąsiadki, bo piesek, bo w ogródku kwiatki, bo.... Chciałabym mieć tyle energii w jej wieku :)
Jakby tego wszystkiego było mało, pracując w popularnym fast-foodzie stwierdziłam, że DOŚĆ z jedzeniem w pracy. Wydawać by się mogło, że to będzie miało jedynie zdrowotne konsekwencje. Otóż nie. Jaka była Margerytka jak średnio 14 dni z 30 jadła niezdrowe żarcie w miesiącu? Byle duperel ją irytował, wściekała się, złościła i rozpamiętywała. Wpadała w dołki, płakała, miała złeeee dni. Jaka jest Margerytka jak nie je niezdrowego żarcia? Tuż przed okresem stwierdziła, że jakoś tak TROCHĘ niefajnie się czuje. W ciągu ostatniego tygodnia chodzi i nuci, uśmiecha się do ludzi i o irytacjach zapomina w szalonym tempie. Oczywiście jedząc ugotowane przez siebie jedzenie i zrobione kanapki. Bo jak się może mieć ugotowana fasolka szparagowa albo brokuł do fryt ze smażonym mięchem?
Rzec by należało, że Margerytka nie opycha się w fast-foodzie zaledwie od przełomu maja i czerwca.
Toteż myślę że idzie ku dobremu :)
1 komentarze
Ja kiedyś myślałam, że mam ADHD, bo wszędzie było mnie pełno.. ale jakoś z wiekiem mi przeszło, nad czym ubolewam :D
OdpowiedzUsuńA nie-opychania się fastfoodami gratuluję! Oby tak dalej!
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.