Weselnie i wspomnieniowo

12:28:00

Nie ma to jak zrelaksować się prze obroną... na weselu.

Z kimś, kogo się wcześniej mało znało, a mimo to było fajnie. Dobra, z kimś, kogo się nie znało niemal w ogóle, dopóki koleżanka nie zapytała, czy nie miałabym ochoty pójść na wesele z jej kolegą. Spotkaliśmy sie przed weselem dosłownie raz. Miło nam sie rozmawiało. I? Chyba będę miała zakwasy od tańczenia. :)

Chociaż nie powiem, żebym na tym weselu tylko tańczyła, bo nie;)

Poza tym, co się zazwyczaj na takich imprezach robi, nie obyło się bez atrakcji takich jak oglądanie piorunów, gwiazd i księżyca, słuchanie świerszczy i omijanie kałuż na drodze, żeby butów nie przemoczyć.

Czyli było bardzo pozytywnie, miło będę wspominać tę noc. Jedyne "ale" jest takie, że spać poszłam o 5ej, obudziłam się o 11ej i najchętniej spać bym poszła z powrotem ale co wtedy będę w nocy robić? A rano czas wstać, ogarnąć się i na 14ą być zwarta i gotowa na uczelni.. na tym ostatnim na tym etapie egzaminie;)




Tylko... gdzieś w tym wszystkim snują się wspomnienia... Jakbym była jednocześnie w dwóch miejscach. Dlatego opowiem historię którą kiedyś już gdzieś opisałam, i nie napiszę co w niej prawdziwe, co nie.

-Mojej koleżance zdarzyła się niesamowita historia. –zaczęła niepewnie. –Była w dziwnym momencie swojego życia. Nie miała chłopaka, czuła się bardzo samotna. Rzuciła się w wir znajomości przez internet. Bywało różnie, fakt. Tamto ogłoszenie było zupełnie inne. Chłopak szukał towarzyszki na wesele. Pomyślała: czemu nie? Napisała do niego maila.
-I co, pewnie mi powiesz, że zostali parą? -przerwała jej zniecierpliwiona Julka.
-Nie marudź. Jesteś ciekawa co dalej?
-Pewnie, opowiadaj, ale postaraj się nie zanudzić mnie na śmierć.
-OK., postaram się. Po kilku wymienionych mailach zaproponował jej spotkanie. Byli zaskoczeni, jak dobrze im się „przy kawie” rozmawiało. Po półgodzinie śmiali się jak starzy znajomi, było im ze sobą bardzo pozytywnie. Później spotkali się jeszcze raz albo dwa, ona stwierdziła, że jest w stanie mu zaufać, on, że ma ochotę iść z nią na to wesele. Doszła do wniosku, że nawet pojechanie do miasteczka kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, gdzie odbywało się wesele, jest OK., bo „dobrze mu z oczu patrzy”. Tylko nieliczni z jej znajomych wiedzieli, że ma zamiar iść na imprezę z chłopakiem, którego w gruncie rzeczy znała bardzo słabo.
-Zaczyna się robić ciekawie. Nie bała się?
-Trochę. Dość zwariowana z niej osoba. Trochę się obawiała, ale ostatecznie nie zmieniła zdania. Przekomarzali się już w kościele. Na weselu też. Było im wyjątkowo wesoło. Okazało się nawet, że jego kuzynka studiuje to samo, co owa dziewczyna.
-A kiedy będzie happyend?
-Poczekaj niecierpku. Sam nie pił, bo w planach mieli powrót tego samego dnia, a właściwie nocy do Warszawy. Za to o nią dbał jak dżentelmen. Wiesz: dbał o jej kieliszek, odstawiał krzesło, prosił do tańca… Kiedy oboje chcieli odetchnąć, wychodzili na zewnątrz i spacerowali, rozmawiając. Wesele miało miejsce w niewielkim pałacyku, w którym teraz mieści się liceum. Dookoła pałacyku nieduży park. Spacerowali po nim, rozmawiali, czasem wychodzili tylko na taras. Innym razem chodzili po pałacyku i w ten sposób odkryli otwartą salę… polonistyczną. Tam mogli na spokojnie porozmawiać. Przypadkiem się okazało, że oboje uwielbiają „Mistrza i Małgorzatę” i filmy Almodovara, dowiedziała się że on kocha szybowce i ma pasje, o których ciekawie mówi. Okazało się, że nie tylko miłość do literatury i filmów ich łączy…
-A co jeszcze?
-Kiedy orkiestra zagrała „Mam cudownych rodziców”, i usłyszała
„Kto mi tuż przed snem nucił bajki baj, baj
I kto przybiegał z bzem, kiedy maił się maj
Kto wybaczał mi każdą złość, każdy błąd
Gdy kryłam wielkie łzy, w domu najmniejszy kąt
Co wieczór obraz ten, kołysze mnie do snu
tato młody jak maj i mama wśród bzów…”* ona uciekła z sali płacząc. Nie mógł wiedzieć, że jakiś czas temu straciła mamę, która chorowała na raka. Czekał na nią pod drzwiami damskiej toalety, gdzie wybiegła. Kiedy wyszła, wziął ją łagodnie za rękę i zaprowadził na taras. Była już gwiaździsta noc. Spytał co się stało. Przytuliła się do niego. Opowiedziała o tym, że jej mama nie żyje od ponad roku… że czasem po prostu nie umie sobie z tym poradzić. Przez dłuższą chwilą tulił ją w milczeniu, później… powiedział: nawet nie wiesz, jak dobrze cię rozumiem… moja mama nie żyje od kilku miesięcy. Też mi jej brakuje… bardzo. Stali milcząc w półmroku, przytuleni do siebie, padało tam tylko trochę światła z sali. Dopiero, kiedy przyszła tam jego kuzynka, oznajmiając że ciocia go szuka, wrócili do środka.
-I co? Happy end? Chcesz na tym skończyć?
-Czy ja wiem? Happy end? Raczej nie. Bo uwierzysz mi jeśli powiem, że wrócili do Warszawy nad ranem, a na jej marudzenie, że obudzi współlokatorki, zaproponował jej by spała u niego. Zgodziła się. I jeśli ci powiem, że on spał na kanapie, a rano zrobił jej kawę i odwiózł do mieszkania, uwierzysz?
-Nie.
-I może masz rację.
-To co było naprawdę?
-A czy to ważne?...

"Nie uciekaj Aleksandro!" M.W.


* Urszula Sipińska: Cudownych rodziców mam

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Oj tak, wesela to fajne sprawy... a i jakiś romans może się tam zacząć... ;)
    Fajnie, że się wybawiłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. szalony pomysł przed obroną ale wesele to fajna sprawa ;]

    OdpowiedzUsuń

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe