O kocich harcach i tym, co tak niewinne...

12:03:00

Złotozielone oczy patrzą na mnie uważnie, kiedy pakuję parę rzeczy do plecaka. Obserwują mnie, kiedy się ubieram, kiedy jem śniadanie, kiedy wychodzę spod prysznica. Kocię wskakuje mi na biurko, kiedy piszę, ociera się i znów patrzy na mnie tymi swoimi ślicznymi oczami. Wskakuje do koszyka i wygląda z niego, wyskakuje i biegnie za łóżko, pomrukując. W końcu wskakuje mi na kolana i patrzy jak piszę. Kiedy podnosi na mnie oczy, widzę jego jasnokarmelowe futerko  na mordce i szyi. Później kocię mnie opuszcza i razem z dwoma braćmi urządza gonitwę po całym mieszkaniu. Aktualnie bitwa toczy się za moim łóżkiem.

Chcę pojechać na 2-3 dni do domu, tak rzadko tam ostatnio jestem. Może bardziej znów mam ochotę zwiać. Kiedy sobie uświadamiam, jak wielki lęk czuję, kiedy myślę o moim "teraz"... jeszcze bardziej mam ochotę uciec.

Nie napiszę dziś o warsztatach robotycznych. Zrobię to niebawem. Dziś napiszę o tym, co w mojej oficjalnej relacji znaleźć się nie ma szans: o emocjach związanych z pewnym człekiem. Czułam się trochę nieswojo, kiedy pomyślałam, że spotkamy się po raz pierwszy od tamtej naszej szczerej rozmowy. Jedno jego zdanie, dość banalne, ale bardzo pomocne, sprawiło, że poczułam się fajnie. Później było tylko lepiej i tylko drobne chwile niezręczności, zamilknięć i spojrzeń...

Naprawdę się boję, że mogę przecenić ważność tych drobiazgów. Tego dokuczania sobie nawzajem, jego spojrzeń na mnie, rzucanych przez szerokość autobusu, uśmiechów (mówiących, że wszystko OK), rozmów o wszystkim po trochu, wrażenia, że szukał mnie spojrzeniem, kiedy wyszłam na chwilę i poczuł ulgę, że jestem, wszystkiego co w trakcie warsztatów... Szczególnie tej chwili, kiedy spomiędzy wpasowywania jednego klocka (czyli części mojego robota) a pytania do jednego z chłopaków spojrzałam w bok i... aż prawie że zaniemówiłam, bo M. postanowił się zaczaić z mojej lewej strony i cykać fotki (nie tylko mi) i się ze mną droczyć. Tak więc dłuższy czas siedzieliśmy obok siebie, uśmiechając się od ucha do ucha, (wręcz się śmiały nasze oczy) jak uczniaki kiedy nasze spojrzenia się spotkały i stykając się kolanami. Naprawdę, chyba ze mną źle, skoro się jaram takimi rzeczami!;)

Pocieszające jest to, że ja go naprawdę lubię. I to, że żyć bym nie umiała bez tych drobnych złośliwości i przygryzania mu, żartów i śmiechów. Pocieszające, bo martwiłabym się, gdybym w jego towarzystwie traciła mowę, miała maślane oczka i traciła rezon. No dobra, przecież NIE jestem w nim zakochana, on mi się TYLKO podoba:)

W jego towarzystwie tak łatwo mi przychodzi odnalezienie tej lepszej części siebie, zasobów pozytywnej energii, entuzjazmu i zapału. Mogę być ponura i smutna, ale przychodzi takie spotkanie jak wczoraj i zapominam. Później tak już zostaje. Może to też kwestia tego, że ze wszystkimi ludkami z naszego kolegium czuję się fajnie. Z dzieciakami też. Na dobrą sprawę wczoraj z nim rozmawiałam najmniej ze wszystkich a naprawdę się z tego cieszę...

A jednak czasem się boję i chcę uciec. Czego się boję? Właśnie tego, że dostaję tyle pozytywnego, że mam okazję przyjęcia od kogoś zapału czy entuzjazmu, motywacji... Chwilami wręcz się boję tego, że zbyt wiele sama dostaję, a zbyt mało daję sama. Ciągle gdzieś mi w głowie jakiś cichy głosik mówi, że przecież... tak mało z siebie daję. czy kiedyś przestanę uciekać?

Poza wszystkim, najbardziej na świecie się boję właśnie tego, że ...  mógłby odwzajemnić to moje "podobasz mi się", że moglibyśmy sobie nawzajem odpowiadać i... no właśnie, że wszystko co dalej w tej historii mogłoby być tak pozytywne, że aż ... nierealne? Kiedyś pisałam, że boję się szczęśliwych zakończeń i chyba dalej tak jest.

...gubimy się w cyfrach które puchną w oczach
w wielkich ilorazach nie mieści się szczęście
spróchniałe drzewo upadnie jesienią
uderzone wiatru obojętną dłonią
w końcu umrzemy by stanąć przed Bogiem
który nasze życie na sitach wytrzęsie
plewy zbędnych rzeczy wyrzuci w wieczny ogień
a ziarenka dobra przemieli na chleby

Wacław Buryła



You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe