Notatki Pożeracza Książek cz. 38 czyli MAJOWE CZYTANIE
17:54:001. Maciej Przepiera: Epidemia zamkniętych serc
Pisałam już o tej książce, stąd link w tytule, na szybko napiszę tylko, że to książka, do której wracam co jakiś czas, bo mnie totalnie urzekła. Autor przepięknie napisał o lęku przed miłością, bliskością, o tym, jak nieświadomość własnego poobijania może sprawić, że zranimy innych. Choć daje też nadzieję, że można tego uniknąć.
Gdy się rodzimy, nasze serduszka są ufne i otwarte i oddychają całą swoją powierzchnią, ale później zainfekowani rodzice wbijają ministrzałki w serduszka swoich dzieci. Te strzałki to brak czasu, czułości, szacunku, kilku prostych słów, których nigdy nie jest za dużo:Kocham Cie dziecko, takim, jakie jesteś, i jestem dumny z tego, że jesteś.
Miłość to nie witamina, którą można przedawkować. Jest to jedyna rzecz na świecie, której nadmiar nikomu jeszcze nie zaszkodził. Natomiast brak tych kilku słów głęboko rani...
Nikt nie lubi cierpieć, więc broni się, jak tylko umie. Jedynym sposobem takiej obrony jest otoczyć serce ochronną barierą tak, żeby strzała nie mogła go przebić. Wystarczy jeden zawód, a my już rozbudowujemy nasz pancerz. Stajemy się czujni i nadwrażliwi. Zamiast otworzyć się na miłość, skupiamy się na obronie, w każdym drobiazgu węszymy zapowiedź odrzucenia...
Wielu ludzi ma serce otoczone takim pancerzem.
2. Izabela Sowa: Smak świeżych malin
Kolejna książka w tym miesiącu, po którą sięgnęłam znów.
Lekka, miła i przyjemna, dość zabawna.
Ot warto sięgnąć w wolniejszej chwili, kiedy chce się odpocząć.
3. Alice Sebold: Nostalgia anioła
Też "powtórka". Jak dla mnie niesamowita książka, choć z biegiem czasu zwracam w niej uwagę na różne rzeczy. Za pierwszym razem, gdy ją czytałam, miałam lat naście, więc czytało mi się ją nieco jak thriller, niesamowitą opowieść z wieloma nie do końca zrozumiałymi wątkami. Za drugim razem była dla mnie opowieścią o odchodzeniu, o śmierci kogoś bliskiego, żałobie i o życiu po czyjejś śmierci, układaniu życia na nowo już bez kogoś. Za trzecim razem na pierwszy plan wysunęła się dla mnie opowieść o kobiecie, której śmierć córki uświadomiło, jak bardzo odbiegła od tego, co sprawiało, że była sobą...
Jak widać, to nie jest tuzinkowa książka.
Tylko na jednym zdjęciu moja mama była Abigail. Na tym pierwszym,tym zrobionym z zaskoczenia, zanim trzask migawki ją zaalarmował i zmienił w mamę dziewczynki mającej urodziny, właścicielkę szczęśliwego psa, żonę kochającego mężczyzny i mamę kolejnej dziewczynki oraz wymarzonego chłopca. Domową ostoję. Ogrodniczkę. Pogodną sąsiadkę. Oczy mojej mamy były jak ocean i kryło się w nich zagubienie. Myślałam, że mam całe życie, by to zrozumieć, ale miałam tylko ten jeden dzień. Dawno, dawno temu, na Ziemi, zobaczyłam ją jako Abigail, a potem pozwoliłam, by mi to umknęło - moją fascynację trzymało w szachu pragnienie, żeby była moją mamą i żeby otoczyła mnie swoją matczyną troską.
4. Neil Gaiman: M jak magia
Zbiór opowiadań, które czytało się całkiem przyjemnie, a momentami zaskakiwały trafnymi i mocno życiowymi konkluzjami i stwierdzeniami. Zacna mieszanka, pewnie jeszcze sięgnę po Gaimana.
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.