Skaleczenia, zadraśnięcia...
15:08:00Dziś troszeczkę na przekór złemu humorowi, gorszym chwilom i upałowi, który na zmianę cieszy i odbiera siły do czegokolwiek. Tylko część tego tekstu można traktować poważnie, całej reszty delikatnie rzecz ujmując... nie proponuję brać za bardzo do serca.
Z rozmów dziwnych.
-W ogóle to nie wiedziałam, co o tym myśleć... nie odpisywałeś, nie odbierałeś...
-Bo nie mogłem? Czy to nie najprostsza odpowiedź?
-Jeśli się dostało po tyłku od życia, to nie, nie najprostsza...
-...
***
-Boli.
-Co się stało? Skaleczyłaś się?
-Tak.
-Pozwól, by ktoś to obejrzał, opatrzył.
-Nie, na razie nie. To poczeka.
-Ale pozwól sobie pomóc. Co się stało?
-Tobie jestem w stanie zaufać. Ale i tak to nie jest dobry pomysł, bym Ci teraz opowiedziała, co się stało. Jak się spotkamy.
-Wiesz, że teraz będzie o to ciężko.
-Wiem. Mimo to, zaczekam.
-OK. I jak się spotkamy, pozwolisz mi obejrzeć Twoje skaleczenie? Opowiesz, co się stało?
-Tak. Zrobię to.
-Trzymam Cię za słowo.
***
Czasem nie nadążam za samą sobą. Jedne rzeczy zostawiam ich własnemu biegowi i zwyczajnie olewam, choć powinnam była zrobić coś zgoła innego. O inne walczę zapamiętale, choć nie wiem nawet tak do końca, czy są tego warte.
Są takie, które mnie niepokoją i dręczą tak w upalnym świetle słońca, jak i nocą, kiedy zza liści drzew uderza w moje okno światło latarni.
I są takie chwile, które pozwalają zapomnieć o wszystkim, co negatywne, chwile uśmiechu i ciepła, życzliwości i rozmów "o wszystkim i o niczym", ludzie, przy których żadne rzeczy nie są tak straszne, jak się wydają w samotności.
Niebo to cieniutka warstewka mieszaniny gazów, co przesłania wieczną próżnię. Bardzo stare wklęsłe lustro, w którym majaczą odbicia naszych wierzeń. Pewnie dlatego tak często spoglądamy w niebo.
Tadeusz Konwicki: Wniebowstąpienie
0 komentarze
Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)
Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.