"Nie odległością mierzy się oddalenie. Za murem swojskiego ogrodu może się kryć więcej tajemnic niż za Murem Chińskim..."

22:15:00



Chyba nigdy nie czułam się bardziej odległa od mojej siostry niż teraz. Wydawać by się mogło, że wcale nie jesteśmy od siebie tak daleko, bo jak na przykład ma się nieco ponad 40 kilometrów do ponad stu, a jakoś te sto łatwiej pokonać i choćby się miało nie dospać, padać i lewie pełzać - CHCE się, aż do bólu. Jednak:

Nie odległością mierzy się oddalenie. Za murem swojskiego ogrodu może się kryć więcej tajemnic niż za murem chińskim, a milczenie szczelniej osłania duszę małej dziewczynki niż złoża piasków oazy na Saharze.

Antoine de Saint-Exupery

Pisałam już kiedyś, że śmierć jednego z członków rodziny niektóre rodziny scala, a inne... niszczy, jedynie uwydatniając wszystko to, co było między członkami rodziny. Śmierć niczego nie uwzniośla, nie ma nadludzkiej siły, która pozwoliłaby ocalić miłość, albo sprawić, by było idealne to, co nigdy takie nie było. Więc w przypadku mojej rodziny to była ta druga możliwość: stopniowe oddalanie się od siebie tych, co zostali.

Z bólem pogodziłam się z tm, że z bratem już nie będzie tak ciepło i życzliwie jak dawniej. Wiele przepłakanych nocy i złych chwil upewniło mnie, że do tego, co minęło, nie ma już powrotu, a "do tanga trzeba dwojga", nie mogę się ciągle starać za dwoje.

Nigdy jednak nie sądziłam, że i z siostrą ochłodzą mi się relacje. Czasem myślę sobie o tym tak, że właściwie nie było takiego momentu, kiedy byśmy były obie na w miarę podobnym poziomie, żebyśmy miały wspólną przestrzeń porozumienia: różnica 14 lat niestety wiele zmieniła...

Z jednej strony nie wiem, jak to jest mieć nastoletnią córkę, a właściwie dwoje dzieci, męża i dom na głowie, a na dodatek pracę przysparzającą miliona stresów. Z drugiej strony czasem czuję się tak, jakbym gdzieś się zgubiła na liście jej priorytetów...

Inna rzecz, że każda z nas w nieco inny sposób poradziła sobie z żałobą. Każda z nas poszła w inną stronę, szukając kogoś, kto ukoiłby ból po odejściu Mamy, kogoś, kto dałby choć namiastkę matczynego ciepła i życzliwości. Moja siostra zbliżyła się z siostrami Mamy, ja z kolei zżyłam się z ciocią ze strony taty (gdyby się upierać przy pokrewieństwie, stryjenką)... Czasem to dla mnie trochę tak, jakbyśmy miały różne mamy.

Wiem, że bez takiego wsparcia byłoby niewyobrażalnie ciężko, jednak boli mnie, że jesteśmy coraz dalej od siebie, a coraz mniej jestem przekonana że chcę i mogę coś w tej materii zmienić.

Co prawda jesteśmy dla siebie doskonałymi towarzyszkami podróży, lecz ostatecznie przypominamy samotne bryły metalu, krążące po osobnych orbitach. Z oddali wyglądamy jak piękne spadające gwiazdy, które jednak w rzeczywistości są więzieniami, gdzie każda z nas tkwi zamknięta samotnie, zmierzając donikąd. 
Kiedy przecinają się orbity tych satelitów, możemy się spotkać. Może nawet otworzyć przed sobą serca. Ale tylko na krótką chwilę. Już w następnej pogrążamy się w absolutnej samotności. Dopóki nie spłoniemy i nie obrócimy się w nicość.

Haruki Murakami: Sputnik Sweetheart

You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe