Trzepot motylich skrzydeł

20:42:00



W tle Enya TYM ożywia wspomnienia (no może jeszcze TYM i TYM również), palą się świeczki o zapachu leśnych owoców, popijam sobie herbatkę z czystka i myślę o całej rewolucji, która miała miejsce w moim życiu ostatnio.

Nie pamiętam już gdzie się pojawił taki motyw, ale było to stwierdzenie, że wszystko jest ze sobą połączone i trzepot skrzydeł motyla w jednym miejscu może spowodować trzęsienie ziemi na drugiej półkuli. Co więc jeśli to nie niewinny trzepot motylich skrzydeł a coś o wiele mocniejszego...

Przekładając to na konkrety, zdarzyło się coś, co byłoby może ot, epizodem bez głębszego kontekstu.
Popołudnie, wieczór i poranek spędzone w innym mieście, z moim bratem-bliźniakiem (jak to o nim mówię). Mnóstwo ciepła, zrozumienia i wzajemnych zwierzeń.

Niedługo później moje misterne złudzenie, że w moim życiu jest OK, cegiełka po cegiełce zaczęło się sypać. Na konkretną próbę zostało wystawionych kilka znajomości i przyjaźni. Stabilne punkty mojej rzeczywistości legły w gruzach.

A ja, choć dawniej dołożyłabym starań ponad własne siły, byleby tylko ocalić przyjaźń - tylko spuściłam głowę i odeszłam. Z ciężkim sercem, ale jednak odeszłam. Po wielu wylanych łzach, chwilach smutku, rozczarowania i bólu. Odwróciłam się i odeszłam swoją drogą.

To taki moment, kiedy uświadamiasz sobie, że ktoś dał Ci taki ogrom ciepła, zrozumienia i akceptacji, że aż ciężko uwierzyć. A obok tego były znajomości nazywane przyjaźniami, które nie dawały nawet ułamka tego, za to stawiały wymagania, życzenia, masę oczekiwań.

To taki moment, kiedy uświadamiasz sobie, że godzić się na chłodne i pełne dystansu traktowanie to jakby zaprzepaścić ten ogrom ciepła i wszystkiego co dobre - jakby to było na nic. To jakby wyjść z ciepłego domu po to tylko by w zbyt cienkim ubraniu marznąć "po nic", z nadzieją, że się jednak nie zmarznie.

To taki moment, kiedy myślisz sobie: kurczę, a ja niektórych ludzi nie doceniam, nie mówię im za często że cieszę się że są, nie widzę, jaką jestem szczęściarą, że mam ich wokół siebie, przecież to takie nieoczywiste, zwłaszcza, że znają mnie i z tej gorszej strony.

To taki moment, kiedy przychodzi Ci do głowy, że może na niektórych ludzi nie warto było się wkurzać bez sensu, że czasem człowiek w gniewie mówi masę przykrych rzeczy a później... cóż, czasem warto wrócić do tych, którzy są ważni.

To taki moment, kiedy uświadamiasz sobie, że niektórzy zawiedli już nieraz, zwykle w naprawdę złych dla Ciebie czasach. Że dostawali kolejną szansę, że wydawało Ci się, że teraz już będzie OK, że się nie powtórzy... Pobożne życzenie. Co zdarzyło się raz, może się zdarzyć jeszcze wiele razy, tak mawiają, a ja w to wierzę.

To taki moment, kiedy uświadamiasz sobie, że wpuścić pewnych ludzi na nowo do swojego życia to jakby proszenie się o kłopoty. Że są dwie możliwości: życie bez nich, z szansą na spokój i równowagę i życie pełne chaosu, z nimi. Kwestia wyboru.

Kilka słów, które prostują rzeczywistość i sprawiają, że się uśmiechasz nawet w ponury, wczesnojesienny dzień.

I wszystko wraca na swoje miejsce.

Czasem warto przewartościować...


You Might Also Like

0 komentarze

Chwal jeśli chcesz, skrytykuj jeśli musisz, pytaj jeśli potrzebujesz :-)

Nie musisz się logować, ale będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Subscribe